Kibole Zawiszy niszczą własny klub

- Zaufaliśmy kibicom, a oni zawiedli nasze zaufanie - mówi prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz po zdemolowaniu przez kiboli Zawiszy własnego stadionu podczas środowego meczu z Widzewem.

Mecz I rundy Pucharu Polski z Widzewem miał być świętem piłki nożnej i promocją Zawiszy, który po latach występów w niższych ligach chce wrócić na razie do I ligi. Osiem tysięcy ludzi zamiast widowiska na boisku obejrzało burdy najpierw z udziałem kiboli Widzewa, a później połączonych sił Zawiszy i ŁKS-u. Walcząc z policją, chuligani zniszczyli obrotowe kamery monitoringu, powyrywali krzesła, barierki i staranowali bramkę. Wstępnie straty oszacowano na 100 tys. zł.

Od czwartku rozpoczęło się szukanie winnych zadymy. Prezydent Bydgoszczy wezwał do siebie policję i organizatorów meczu. Wbrew zapowiedziom sprzed kilku lat nie zamierza jednak wyrzucić piłkarzy z stadionu, za przebudowę którego miasto zapłaciło ponad 100 mln zł.

- Wszystkim nam nadal zależy na rozwoju dobrej piłki w Bydgoszczy - tłumaczył zastępca prezydenta Maciej Grześkowiak.

Spółka, której większościowym udziałowcem jest miasto, może jednak mieć kłopoty. Od kilku miesięcy Zawiszą interesuje się jego wychowanek Zbigniew Boniek, który namawiał potencjalnych sponsorów do zainwestowania w piłkę nożną.

Władze klubu zaprosiły ich na pojedynek z Widzewem. - Chcielibyśmy, by zobaczyli, że warto się z nami związać - mówi Maciej Skwierczyński, prezes Zawiszy.

- Po tym wszystkim na razie postanowili zawiesić rozmowy o współpracy - dodaje prezes.

Strata potencjalnych darczyńców to wielki problem dla klubu. Tym bardziej że przez najbliższe dwa miesiące Zawisza nie będzie mógł również liczyć na wpływy z biletów. Wydział Dyscypliny PZPN zdecydował, że pięć najbliższych spotkań w II lidze bydgoszczanie na swoim stadionie zagrają bez udziału publiczności. To strata ok. 100 tys. zł.

10 września mają zapaść decyzje o dalszym losie spółki.

Wczoraj jej szef zaapelował o połączenie sił w walce ze stadionowymi chuliganami. "Uważam, że w obecnej chwili przed bydgoskim Zawiszą rysują się następujące alternatywy: albo wszyscy walczymy o odzyskanie wiarygodności i klub przetrwa, albo za kilkanaście dni skończy się piłka nożna w Bydgoszczy" - pisze Skwierczyński.

Do pracy przystąpiła też prokuratura. Pierwsze wyroki już zapadły. Sąd wymierzył 20-letniemu mieszkańcowi Łodzi karę dwóch lat pozbawienia wolności z zawieszeniem na pięć lat, grzywnę 1000 zł i taką samą kwotę na rzecz pokrzywdzonego policjanta. Identyczne sumy zapłaci 25-latek, także z Łodzi, skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności z zawieszeniem na cztery lata. Trzem mężczyznom (dwójce bydgoszczan i łodzianinowi) przedstawiono zarzuty czynnej napaści na policjantów. Wszyscy zostali aresztowani. Grozi im kara do dziesięciu lat więzienia. Policja zapowiada kolejne zatrzymania.

Stadion Zawiszy zamknięty dla kibiców ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.