Po meczu w Radzionkowie wszyscy na tarczy

Beniaminek z Radzionkowa na boisku rozbił nie pokonanego do tej pory Piasta Gliwice. Ale pozostało wrażenie, że przegrani byli tego popołudnia wszyscy.

Na pewno na tarczy opuszczał stadion Ruchu Marcin Brosz. - Trudno mi po takim meczu cokolwiek powiedzieć. Przegraliśmy bardzo ważną bitwę, to był dla nas ogromnie istotny mecz. Ale wojna toczy się dalej. Przegraliśmy bo nie byliśmy konsekwentni i odpowiednio skoncentrowani, a także nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji - mówił po spotkaniu szkoleniowiec Piasta. Jego drużyna przegrała po raz pierwszy w tym sezonie. Trzy gole od beniaminka zabolały podwójnie. - Wiadomo było, że wszystkiego nie da się wygrać. Ale porażka w takim momencie to zimny prysznic. Teraz musimy czołówkę gonić od nowa - dodawał załamany Adrian Klepczyński, obrońca gliwiczan.

Gospodarze w pierwszej połowie na boisku niemal nie istnieli i tylko dzięki ogromnemu szczęściu i brakowi skuteczności gości nie stracili kilku goli. Po przerwie niespodziewanie dominowali miejscowi, którzy w dodatku dwa z trzech goli strzelili grając w dziesiątkę (Piotr Rocki w 76. min zobaczył drugą żółtą kartkę).

Radzionkowianie utrzymali status zespołu nie pokonanego na własnym stadionie. Czemu zatem też mieliby być przegranymi tego meczu? Miejscowi piłkarze mecz rozpoczęli z 10-minutowym opóźnieniem. To był protest w sprawie zaległości płacowych. - Może ten nasz protest obudzi ludzi, sponsorów, którzy będą chcieli pomóc klubowi. Zaległości są, a ten balon rósł od dłuższego czasu - mówi Rocki.

Jarka, który zdobył gola i rozegrał całkiem niezły mecz, dodawał. - Dostajemy tylko drobne pieniądze, zaległości są duże. To nie miesiąc, dwa czy trzy. Nie może być tak, by jeden z młodszych zawodników nie mógł zjeść obiadu, a zamiast tego kupował chipsy - kręcił głową Jarka.

Rozgoryczony protestem piłkarzy prezes klubu Tomasz Baran oddał się do dyspozycji zarządu. Baran pertraktował z zawodnikami, by nie strajkowali i protest odczytał jako votum nieufności drużyny pod jego adresem. - Próbowałem z drużyną rozmawiać, niestety nie udało mi się przemówić do zdrowego rozsądku piłkarzy. W najbliższych tygodniach formujemy spółkę akcyjną, która ma wzmocnić klub finansowo. Incydent przed meczem na pewno temu nie pomaga, a wręcz przeszkadza. Jeśli straciłem zaufanie w oczach piłkarzy oświadczam, że oddaję się do dyspozycji zarządu i zarząd zdecyduje, czy moja dalsza bytność w klubie jest potrzebna - stwierdził prezes Baran. Najpewniej we wtorek zapadnie decyzja Zarządu klubu.

Pisząc o przegranych trzeba wspomnieć o kibolach Piasta. W drugiej połowie szalikowcy z Gliwic przeskoczyli przez kraty ogrodzenia i ruszyli w stronę boiska. Po interwencji sił porządkowych wrócili na sektor, gdzie wyrywali krzesełka i rzucali nimi w stronę ochroniarzy.

Ruch Radzionków - Piast Gliwice 3:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Przybecki (50.), 2:0 Jarka (78.), 3:0 Suker (90.)

Ruch: Kiełpin Ż - Mróz, Dziewulski, Belianein, Kowalski (90. Gajewski) - Przybecki, Giel, Foszmańczyk (90. Mak), Rocki Ż CZ, Jarka - Wachowicz (70. Suker).

Piast: Szmatuła - Buryán, Klepczyński, Krzycki, Szary (59. Matras) - Smektała, Sielewski, Muszalik (66. Podgórski), Pietroń (46. Iwan Ż), Biskup - Maycon.

Sędziował: Andrzej Meler (Toruń)

Widzów: 2500

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.