Jastrzębie ograło faworyta, prezes będzie miał kłopoty

Po najlepszym meczu w sezonie GKS zdeklasował aspirującą do gry w pierwszej lidze drużynę Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Mecz w Jastrzębiu odbył się pomimo wydanej w czwartek przez prezydenta miasta decyzji o zamknięciu stadionu!

Jerzy Woźniak, prezes jastrzębskiego klubu, zignorował postanowienie władz miasta i doprowadził do zawodów w formie imprezy niemasowej. - Użyłem fortelu, że stadion jest w remoncie, wygrodziłem sektory i miałem tylko 900 miejsc. W takim przypadku nie musiałem pytać o zgodę prezydenta. MOSiR przecież nie wypowiedział mi umowy na użytkowanie obiektu. Myślę, że prawa nie złamałem - mówił pewny swego prezes.

Woźniak pojawił się na pomeczowej konferencji prasowej. - Jak państwo widzieli mecz odbył się za zgodą delegata. To nie była moja samowola. Interweniowałem w tej sprawie w PZPN, gdzie byli bardzo zdziwieni, że w taki sposób Jastrzębie "pomaga" walczącemu o utrzymanie klubowi - podkreślał.

Przypomnijmy, że powodem wydania zakazu organizacji imprezy masowej były nieprawidłowości, jakich dopatrzyła się jastrzębska policja przy zabezpieczaniu wcześniejszego spotkania z Jeziorakiem Iława. W uzasadnieniu, które otrzymał prezes m.in. podano: "(...)za bezpieczeństwo na stadionie miejskim zgodnie z umową odpowiedzialna jest agencja Skorpion. Jak się okazało podczas odprawy przedmeczowej z delegatem organizator wystawił firmę o innej nazwie. Pod naciskiem delegata, który zagroził odwołaniem meczu, prezes klubu przedłożył listę ochrony wpisując swoje nazwisko w dwóch pozycjach. Lista ta zawierała 24 nazwiska kibiców - szalikowców".

Woźniak przypuszcza, że działania władz miasta mają na celu zaszkodzenie GKS-owi. - Ja się pytam, czy my żyjemy w Bangladeszu, czy w wolnym kraju? Czemu prezydent nazywa ludzi "szalikowcami"? I na jakiej podstawie stwierdził, że służby informacyjne były nieprzeszkolone? Wreszcie dlaczego nie wezwał mnie do wyjaśnienia tej kwestii? - mnożył wątpliwości prezes, któremu informację o zakazie przekazano faksem

w czwartek po południu. Czasu na przełożenie spotkania nie było. - Gdybym tych kroków nie podjął, sobotni mecz by się nie odbył. A tak chłopcy wygrali 3:1, przedłużając szansę na utrzymanie - bronił swego. Jak przekonywał zmiana agencji ochrony miała na celu znaczącą obniżkę kosztów. Mimo wszystko miał świadomość, że łamiąc zakaz mógł się narazić się na zarzuty prokuratorskie.

- Coś się złego działo na trybunach? Przecież ludzie się doskonale bawili. Gdybym ich nie wpuścił na stadion, to podejrzewam, że doszłoby do zamieszek w mieście. To policja prowokowała niebezpieczne zachowania! - twierdził. - Pan naczelnik [wydziału sekcji prewencji KM - przyp. red.] policji zagroził mi, jeśli wpuszczę choćby dwie osoby, to mnie wywiozą z Jastrzębia. Tak mówi stróż prawa? - uważa Woźniak.

Co, jeśli posypią się kolejne zakazy? - Nie zważam na to. Będę organizował następne mecze! - zapewnił szef drugoligowego klubu.

GKS Jastrzębie - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 3:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Łaciok (25.), 2:0 Wawrzyczek (48.), 3:0 Milkowski (53.), 3:1 Strzałkowski (78.)

GKS: Paś - Filipe, B. Kopacz, Szwarga, Chrabąszcz - Hajczuk (78. Jadach), Kopacz, Kostecki, Milkowski - Wawrzyczek (90. +3. Gorzała), Łaciok (88. Świerzyński).

Sędziował: Maciej Mikołajewski (Świebodzin). Widzów: 900.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.