Sprawiedliwości stało się zadość! Co to była za relacja!

Tu Strasburg, mówi Roman Paszkowski. Dobry wieczór państwu! Jesteśmy na stadionie de la Meinau, gdzie przed pięcioma minutami rozpoczął się trzeci pojedynek pomiędzy Górnikiem Zabrze i AS Roma. Niestety, ten pojedynek został przerwany już w pierwszej minucie w dość niezwykłych okolicznościach, albowiem niespodziewanie zgasły reflektory oświetlające stadion...

Tak rozpoczynała się relacja redaktora Romana Paszkowskiego z Polskiego Radia, którą - na równi z telewizyjnym przekazem Jana Ciszewskiego - 40 lat temu chłonęła prawie cała Polska. Fragmenty historycznego sprawozdania można znaleźć w internecie.

Paszkowski, emerytowany dziennikarz radiowy, ma obecnie 90 lat.

- Przebiegu samego meczu, proszę mi wybaczyć, to ja już nie pamiętam. Ale doskonale sobie za to przypominam, że dwukrotnie gasło wtedy światło na stadionie. Nie mogłem przez to normalnie prowadzić relacji - mówi radiowiec. - Za pierwszym razem, kiedy na stadionie zapadły ciemności, zwyczajowo powiedziałem: oddaję głos Warszawie. Słuchacze w Polsce zaczęli jednak masowo telefonować do radia i domagać się stałego kontaktu ze sprawozdawcą. Wróciłem więc zaraz na antenę, no i trzeba było "haftować" słowem. Na szczęście dzień wcześniej zrobiłem sobie krótką wycieczkę po Strasburga, spotkałem się z polonusami, coś tam więc opowiadałem o mieście i jego historii. Udało się jakoś z tego wybrnąć - dodaje.

Gdy losowanie dało awans Górnikowi, Paszkowski wołał do mikrofonu: "Proszę państwa, sprawiedliwości stało się zadość! Polacy! Polacy weszli do finału!".

Decydujące wydarzenia barażu Paszkowski obserwował z wysokości kabiny sprawozdawcy. - To nie były czasy, kiedy dziennikarz radiowy miał na swoim stanowisku monitor. Takie warunki miewałem tylko przy okazji pracy na igrzyskach olimpijskich. Ale w Strasburgu nie miałem prawa narzekać, widok z kabiny na boisko był dobry. O awansie zorientowałem się po wyrzuconych w górę rękach piłkarzy Górnika - wspomina dziennikarz.

Paszkowski relacjonował setki meczów Górnika. Z piłkarzy najbardziej cenił Włodzimierza Lubańskiego, Ernesta Pohla i Stanisława Oślizłę. Z dwójki świetnych bramkarzy: Huberta Kostki i Jana Gomoli, bardziej szanował tego pierwszego. - On świetnie grał na przedpolu, szczególnie w meczach z Manchesterami - wyjaśnia.

Rozegrany tydzień po meczu w Strasburgu finał w Wiedniu dla Polskiego Radia relacjonował już Andrzej Zydorowicz.

- Z Romanem Paszkowskim, moim szefem z katowickiego radia, komentowaliśmy wspólnie pucharowe mecze Górnika na Stadionie Śląskim. Wyjazdowe gry obsługiwaliśmy na zmianę. On pojechał na barażowy mecz do Strasburga, a mnie przypadł finał w Wiedniu. Pan Roman to uczciwy i solidny człowiek, więc nie zmienił tej zasady - mówi Zydorowicz.

Piłka nożna to nie jedyna sportowa pasja Paszkowskiego. Mieszkający od 1953 roku w Katowicach dziennikarz jeszcze kilka lat temu regularnie grał w tenisa. Był wielokrotnym mistrzem Polski dziennikarzy w tenisie. Starsi kibice wciąż pamiętają nocną relację Paszkowskiego z finału olimpijskiego turnieju siatkarskiego w 1976 roku, kiedy Polacy złoili skórę Rosjanom. Sam Paszkowski przyznał się kiedyś "Gazecie", że właśnie to jest najbardziej pamiętne wydarzenie w jego zawodowej karierze. - Z pamięcią u mnie coraz słabiej, ale tamten mecz ciągle gdzieś we mnie tkwi - mówił.

Do obecnego stylu relacjonowania w radiu wydarzeń sportowych ma dystans.

- Tomasz Zimoch? No, lubi poszaleć na antenie. Trochę śmieszne są te jego sformułowania. Ale jest zaangażowany w swoją pracę i to jest cenne. Ja jednak wolę spokojniejszych sprawozdawców - przyznaje Paszkowski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.