I liga. Jak władze Łodzi kibolom Widzewa i ŁKS pomagają

Kibice Widzewa chcieliby obejrzeć na żywo niedzielne derby Łodzi, mimo że zabrania im tego PZPN. Poprosili go więc o przełożenie kary. Poparły ich władze Łodzi.

30 października 2009 roku grupa chuliganów Widzewa pobiła się z kibolami Górnika Zabrze. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, wiele z nich trafiło do szpitala z połamanymi rękami i nogami, ranami głowy i potłuczeniami. Wśród nich byli także policjanci i ochroniarze. Po awanturach w Zabrzu wydział dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej ukarał Widzew półrocznym zakazem wyjazdów kibiców na mecze ligowe. Później złagodził karę do dwóch spotkań na stadionach rywali. Oznacza to, że kibice drużyny z al. Piłsudskiego nie mogą oficjalnie pójść na derby (wtedy bilety rozprowadza klub i bierze odpowiedzialność za swoich fanów).

Oczywiście kibicom wolno kupić bilety w kasach stadionu przy al. Unii, ale musieliby siedzieć między fanami ŁKS-u. Dlatego widzewiacy wymyślili, żeby poprosić PZPN o przesunięcie rozpoczęcia wykonywania kary na 8 marca, czyli dzień po derbach. Taki właśnie apel wysłali do Artura Jędrycha, przewodniczącego wydziału dyscypliny. Podpisały się pod nim dwa stowarzyszenia - Fanatycy Widzewa i Tylko Widzew. "Pozytywne rozpatrzenie naszej propozycji pozwoliłoby nam na uczestniczenie w święcie piłkarskim dla łodzianina najważniejszym, w derbach Łodzi. Święto to zawsze ma dla nas, kibiców piłkarskich, wymiar szczególny. Nie chcemy, aby nałożona na nas kara nie pozwoliła Łodzi w pełni tego święta przeżyć" - czytamy w piśmie.

A co na to Widzew? Mateusz Cacek, wiceprezes klubu: - Rozumiemy, że mecz derbowy jest niezmiernie ważny dla kibiców i że chcieliby wspierać naszą drużynę prosto z trybun. Byłoby dużą stratą dla sportowej Łodzi, gdyby kibice Widzewa nie mogli wziąć udziału w tym wydarzeniu.

Fani Widzewa poprosili także o poparcie władze Łodzi. I pełniący obowiązki prezydenta Tomasz Sadzyński poparcie dał. Wysłał list do Jędrycha, a także do prezesa PZPN-u Grzegorza Laty. - Warunkiem podpisania pisma, które wspomaga wniosek kibiców Widzewa, była jasna, wyraźna i kategoryczna deklaracja z ich strony, że nie powtórzą się w Łodzi ekscesy z Zabrza - tłumaczy Łukasz Magin, wiceprezydent Łodzi. Później wraz z Jerzym Skonieczką ze stowarzyszenia sympatyków Widzewa podpisał deklarację, w której kibice zobowiązują się do zachowania spokoju w trakcie derbów. "Chcemy, żeby ten dzień obył się bez pseudokibicowskich wybryków oraz rasistowskich zachowań [...]. Apelujemy do naszych kolegów i przyjaciół, sympatyków obu drużyn: odrzućmy dotychczasowe animozje. Niech dzień piłkarskich derbów zapisze się pozytywnie w pamięci wszystkich łodzian" - czytamy w deklaracji.

Magin: - Rozmawiałem już z Dariuszem Gałązką, prezesem ŁKS-u, który stwierdził, że jeżeli PZPN wyrazi pozytywną opinię w tym wniosku, udostępni kibicom Widzewa co najmniej 500 miejsc na stadionie.

Na rozpatrzenie prośby trzeba poczekać do czasu, kiedy zbierze się wydział dyscypliny. W rozmowie z "Gazetą" Jędrych przyznał, że nie zapoznał się jeszcze z żadnym z pism. Nie przekreślił jednak możliwości rozpatrzenia sprawy po myśli widzewiaków. - Taka możliwość istnieje zawsze - powiedział.

Co, jeśli kibice Widzewa nie dotrzymają obietnicy i dojdzie do awantur? - Myślę, że w takim wypadku PZPN wyciągnie odpowiednie konsekwencje w stosunku do Widzewa, bo byłby to już rodzaj pewnej recydywy - uważa Magin.

Derby Łodzi ? zagrożone przez brak licencji

Więcej o:
Copyright © Agora SA