LM. Oskarżone Dinamo Z.

Nie ma choroby współczesnego sportu, od której mistrzowie Chorwacji byliby wolni. Ostatnio do korupcji, ustawiania meczów i machlojek przy transferach doszedł doping. We wtorek Dinamo gra z Arsenalem w Lidze Mistrzów. W innym meczu Barcelona zmierzy się z Romą.

Wśród uczestników Ligi Mistrzów takie kary niemal się nie zdarzają. Arijan Ademi nie zagra we wtorek z Arsenalem, bo po pierwszym meczu z londyńczykami wykryto u niego środki dopingujące. Pomocnik Dinama Zagrzeb został zdyskwalifikowany przez UEFA na cztery lata. Nazwy substancji europejska federacja nie ujawniła, reprezentant Macedonii utrzymuje, że świadomie niczego nie przyjmował, a zakazany środek musiał znajdować się w zanieczyszczonym suplemencie diety.

Tego w Zagrzebiu jeszcze nie grali i, o dziwo, nic nie wskazuje, by akurat w tę aferę był zamieszany potężny prezes Dinama Zdravko Mamić.

W klubie z Zagrzebia pracuje od ćwierćwiecza. Na początku był działaczem, a po godzinach agentem reprezentującym najlepszych piłkarzy Dinama. Nawet wtedy najbardziej dbał jednak o siebie. Gdy w 2001 r. Boško Balaban odchodził do Aston Villi, klub dostał tylko 20 proc. z 8 mln euro zapłaconych przez Anglików. Resztę zagarnął Mamić.

Interes rozkręcił jednak dopiero w 2003 r., gdy został prezesem Dinama. Chorwacka prasa twierdzi, że przywłaszcza część pieniędzy z transferu każdego piłkarza za granicę. A jest z czego przywłaszczać - tylko od 2010 r. Dinamo opuścili: Mario Mandżukić (7 mln euro, Wolfsburg), Mateo Kovacić (11 mln, Inter), Alen Halilović (5 mln, Barcelona), Jozo Simunović (7,5 mln, Celtic). Z największego transferu w historii klubu - Luki Modricia do Tottenhamu za 21 mln euro - Dinamo dostało mniej niż połowę. Nawiasem mówiąc, dziś klub został właściwie sprywatyzowany przez rodzinę Mamiciów. Zdravko jest prezesem, brat Zoran - trenerem, a syn Mario - agentem prowadzącym interesy piłkarzy Dinama.

Taki system nie może być zdrowy, wiadomo, że zawodnicy z Zagrzebia już jako nastolatki są zmuszani do podpisywania cyrografów zobowiązujących do przekazywania Mamiciom 20 proc. zarobków do końca kariery. Eduardo da Silva - kiedyś grający w Arsenalu, dziś w Szachtarze - unieważnił tę umowę dopiero po pięciu latach walki przed sądem.

Interesy Mamić robi także poza stadionem. Burmistrz Milan Bandić - do dziś rządzący Zagrzebiem - w 2002 r. sprzedał mu tereny, na których miały powstać wieżowce. Cena: 200 euro za metr kwadratowy. Rok później Mamić się rozmyślił i oddał ziemię miastu. Za 1 tys. euro za metr.

Z Bandiciem musi żyć dobrze, bo Zagrzeb to właściciel i najhojniejszy sponsor Dinama. W ostatniej dekadzie miasto przekazało klubowi 30 mln euro. Nie dziwi zatem, że w chorwackim futbolu rywalizacji tak naprawdę nie ma. Ekipa z Zagrzebia wygrała dziesięć ostatnich mistrzostw z rzędu, sześć razy w tym czasie sięgała po krajowy puchar. Jest tak potężna, że w dziesięciozespołowej lidze ma tak naprawdę dwa zespoły. NK Lokomotiva Zagrzeb też radzi sobie znakomicie, poprzedni sezon skończyła na czwartym miejscu i awansowała do Ligi Europy.

Zazwyczaj w Europie przepisy nie dopuszczają do tego, by w jednej lidze grały dwa kluby kontrolowane przez jednego właściciela. Nie w Chorwacji. Efekt jest taki, że z ostatnich 18 meczów z Dinamem Lokomotiva przegrała 17 i jeden zremisowała.

Mimo sukcesów kibice mają dość Mamicia. Oskarżają go o działanie wbrew interesom klubu i autorytarne rządy. Od kilku sezonów bojkotują mecze, w tym na trybuny przychodzi średnio 3 tys. widzów (dopiero czwarty wynik w lidze). Od niedawna fani ignorują też mecze reprezentacji Chorwacji, uważają bowiem, że Mamić ma za duży wpływ na to, co się dzieje w federacji. Przyjaciel szefa Dinama Vlatko Marković kierował związkiem do 2012 r., zrezygnował dopiero po serii zatrzymań oskarżonych o korupcję piłkarzy, sędziów i działaczy. Zastąpił go Davor Šuker, król strzelców mundialu z 1998 r., ale przede wszystkim - przyjaciel Mamicia.

Meczu z Arsenalem szef Dinama nie obejrzy. Tydzień temu został aresztowany wraz z synem i byłym działaczem klubu z Zagrzebia. Jest oskarżony o przywłaszczenie 17 mln dol. z klubowej kasy oraz o niezapłacenie 1,8 mln dol. podatku. Trener Zoran Mamić tłumaczył zatrzymanie "nagonką polityczną".

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.