Serie A. Torino - Juventus, czyli wojna światów z wielkimi tragediami w tle

W klasyfikacji miast w Serie A Turyn (117 pkt) wyprzedza Rzym (116), Genuę (94) i deklasuje Mediolan (85). 107-letnia historia derbów Turynu jest niezwykle barwna, to spotkanie z licznymi - niestety również haniebnymi - podtekstami. W niedzielę Torino o 15 podejmie w 190. "Derby della Mole" Juventus.

Dlaczego te mecze nazywają się tak, a nie inaczej. Wszystko za sprawą XIX-wiecznego budynku Mole Antonelliana. Z początku był synagogą, lecz dzisiaj pełni rolę Narodowego Muzeum Kina. To jedno z najczęściej odwiedzanych turyńskich muzeów.

Za powstaniem Torino w 1906 roku stał... prezydent Juventusu. Szwajcar Alfredo Dick stanął na czele rozłamu w "Starej Damie". Powstały w niej plany wyprowadzenia się z Turynu. W ten sposób zapoczątkowana została rywalizacja wykraczająca poza piłkę nożną.

Prezydent zamknięty w szatni

Juventus kojarzony był z klasą wyższą i ludźmi bogatymi dzięki rodzinie Agnelli, właścicieli koncernu motoryzacyjnego FIAT. Tymczasem Torino zyskało sympatię klasy robotniczej, ludzi z prowincji, biednych. To ci drudzy mieli powody do radości po pierwszych derbach w historii, wygranych przez ich ulubieńców 2-1. Prezydent "Byków" nie mógł oglądać tego triumfu osobiście, gdyż został zamknięty w szatni przez ludzi z Juventusu.

W kolejnych latach obie drużyny przeżywały swoje momenty chwały. Juventus rządził ligą niepodzielnie na początku lat 30., wygrywając pięć tytułów z rzędu. W latach 1945-1949 Torino sięgnęło po cztery mistrzostwa, a ze swoim lokalnym rywalem nie przegrało siedmiu kolejnych meczów. W tym wspaniałym okresie miejsce miała największa tragedia w historii włoskiej piłki - katastrofa lotnicza na wzgórzu Superga.

"Dzień, w którym umarło calcio"

Zginęło w niej 31 ludzi, w tym 18 piłkarzy "Il Grande Torino", jednej z najlepszych drużyn w historii Serie A. Wracali z towarzyskiego meczu w Lizbonie. Wielu z nich było reprezentantami Włoch - dzisiaj trzon reprezentacji tworzy Juventus, kiedyś to było Torino.

Katastrofa wywróciła włoską piłkę do góry nogami. Doszło nawet do tego, że w 1950 roku włoska kadra na mistrzostwa świata w Brazylii nie poleciała samolotem, lecz wybrała drogę morską. Wszystko w obawie przed kolejnym wypadkiem lotniczym.

To zdarzenie stało się przyczynkiem do wielu niewybrednych żartów ze strony kibiców Juventusu. Dawniej gdy spiker wyczytywał nazwiska piłkarzy Torino, fani "Starej Damy" udawali, że są samolotami, rozpościerając szeroko ręce i kołysząc się, wydając charakterystyczne dźwięki. Gdy spiker kończył, krzyczeli "bum! Superga!". Te zdarzenia opisał w swojej książce "Calcio: historia włoskiej piłki" John Foot.

Trzy lata temu, gdy "Torino" wróciło do Serie A, część fanów Juventusu wywiesiła baner w niewybredny sposób kpiący z katastrofy. Dawniej fani "Byków" nie mieli czym odpowiadać swoim rywalom. Zmieniło się to przez katastrofę na Heysel, gdzie podczas finału Pucharu Europy w 1985 roku z Liverpoolem zginęło 39 kibiców "Starej Damy". Od tej pory wiedzieli, jak w nich uderzyć, by zabolało. Niejednokrotnie krzyczeli "grazie Liverpool" (fani angielskiego klubu byli uznawani za winnych katastrofy) lub śpiewali "39 pod ziemią, żyj długo Anglio".

Zbeszczeszczony grób

Niezwykłe derby miały miejsce w 1967 roku. Kilka dni przed meczem zginął Luigi "Gigi" Meroni, jedna z największych gwiazd odrodzonego Torino. Został potrącony przez dwa samochody. Kibice mecz obserwowali w zupełnej ciszy, czasem jedynie skandując nazwisko Meroniego. Przyjaciel zmarłego zawodnika, Nestor Combin, zdobył hat-tricka w wygranym 4-0 spotkaniu. Do dziś to najwyższe zwycięstwo Torino w historii pojedynków z Juventusem. Niestety po meczu grób Meroniego został zdewastowany przez wściekłych fanów "Starej Damy", którzy nie umieli poradzić sobie z upokorzeniem, byli gospodarzami tamtego meczu.

 

W 1988 roku miejsce miał jeszcze ważniejszy mecz. Obie drużyny skończyły sezon z identyczną liczbą punktów. Baraż miał zadecydować o tym, kto zagra w eliminacjach Pucharu UEFA. Z tego powodu piłkarze i kibice Torino byli specjalnie zmotywowani, by udowodnić wyższość nad swoimi bardziej utytułowanymi rywalami. Nie udało im się to. Przegrali po rzutach karnych. Do finału tych rozgrywek dostali się po czterech latach, lecz przegrali w nim z Ajaksem.

"Brzydsi niż Multipla"

W kolejnych sezonach poziom derbów drastycznie spadł za sprawą Torino. Zaczęło lawirować między Serie A a Serie B, lecz kibice nie tracili poczucia humoru. W meczu z sezonu 2001/02 wywiesili transparent "jesteście brzydsi niż Multipla", kpiąc w ten sposób z samochodu wyprodukowanego przez FIAT. To wtedy Enzo Maresca stał się autorem najsłynniejszej cieszynki w historii "Derby della Mole". Gdy w 89. minucie wyrównał stan meczu na 2-2, powtórzył wcześniejszą radość napastnika rywali, Marco Ferrante. Biegał po boisku prezentując swoje "bycze rogi", co dla kibiców "Granaty" jest ogromną zniewagą.

 

Przed poprzednim sezonem Maresca miał trafić do Torino. Władze klubu przed podpisaniem umowy z piłkarzem powstrzymał sprzeciw kibiców, którzy nie mogą mu wybaczyć tamtego gestu.

"Ugnieciony" karny

W tym samym sezonie miejsce miały jedne z najbardziej szalonych derbów w historii. Do przerwy Juventus prowadził na własnym stadionie 3-0. Ich rywale łatwo się jednak nie poddali i w 83. minucie Riccardo Maspero wyrównał na 3-3. Na chwilę przed końcem "Stara Dama" dostała rzut karny. Zawodnicy "Granaty" otoczyli sędziego, a Maspero wykorzystał zamieszanie, by... pougniatać miejsce wokół 11. metra, co miało przeszkodzić w oddaniu skutecznego strzału. Po chwili Marcelo Salas przestrzelił jedenastkę, a mecz zakończył się remisem.

Dziś kibice Torino mogą się cieszyć, iż ich klub w ogóle istnieje i może przygotowywać się do pojedynku z mistrzem Włoch. "Byki" w 2005 roku zbankrutowały. Powstał nowy twór, który stał się kontynuatorem tradycji "starego" Torino. Drużyna, której kapitanem jest Kamil Glik, przeżywa obecnie jeden z najlepszych okresów od lat. Zajmuje w lidze 8. miejsce, w Lidze Europy odpadła dopiero w 1/8 finału m.in. po niezapomnianych meczach z Athletikiem. Lecz Juventus jest jeszcze silniejszy - dominuje we Włoszech, właśnie awansował do półfinału Ligi Mistrzów.

20 lat od wygranej

Torino grać ze "Starą Damą" nie umie. Od 1995 roku nie wygrało meczu, pierwszą bramkę od 2002 roku strzeliło dopiero w ostatnich derbach - tamto spotkanie zostało przegrane po strzale Andrei Pirlo na sekundy przed końcem spotkania.

Ale czy Torino będzie kiedykolwiek lepiej predysponowane do pokonania swojego odwiecznego rywala? - Jeśli wygramy z Juventusem, to będzie narodowe święto. To najważniejszy mecz w tym roku. Juventus jest lepszy, ale jesteśmy dumni z noszenia tej koszulki, dla mnie to ogromne wyróżnienie. Gdy przychodziłem do Turynu trzy lata temu, nie było tu takiego entuzjazmu, jaki jest dzisiaj - powiedział przed meczem Kamil Glik.

Real upolował "zebrę", Bayern to 7up, a Barcelona to Coca-cola Zero

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.