Wszystkie włoskie gazety zaczynają relację od stwierdzenia, że w takich warunkach mecz nie powinien się odbyć, ale wniosek Juventusu w tej sprawie odrzucił sędzia i delegat UEFA. Prasa nie ma jednak wątpliwości, że zespół z Turynu awans przegrał już wcześniej i na własne życzenie.
"Boisko było zalewane prysznicem igieł" - opisuje śnieżycę na Bułgarskiej najważniejszy włoski dziennik sportowy podkreślając, że mecz rozgrywano w ekstremalnych warunkach. "Sędzia i delegat UEFA odrzucili wniosek Juventusu o odwołanie spotkania. Po meczu trener Del Neri słusznie mówił, że mecz nie był normalny, gdyż rozgrywano go na arenie do sportów zimowych. Ale prawdą jest także, że jeden mecz nie może zagłuszyć głosu, że Juventus zremisował piąty mecz, i odpada z Ligi Europejskiej także przez brak całkowitego zaangażowania" - zaznacza "La Gazzetta dello Sport".
"To był nierówny mecz, nie można grać na takim boisku" - przytacza komentarze piłkarzy Juventusu "Corriere dello Sport". Podkreśla też rolę jedynego napastnika Lecha. "Prowadzenie gospodarzom dał Rudnevs, zdobywca hat-tricka z pierwszego meczu. Napastnik potwierdził, że jest prawdziwym czarnym koszmarem dla Juve strzelając głową po rzucie rożnym w 12 minucie".
"Gracze Juventusu żegnają się z Europą bardziej przez siebie niż przez bramki Balotellego w Manchesterze. Zremisowali w Polsce 1:1 w meczu, którego nikt z nas nie chciał widzieć i którego żaden z piłkarzy nie chciał grać. To był absurd, za który można podziękować UEFA. Temperatura dochodziła do -11, boisko było twarde jak marmur, piłkarzom przeszkadzała śnieżyca. W normalnym świecie sędzia Teixeira nie zdecydowałby się rozpocząć meczu, by nie zostać zawieszonym" - podsumowuje "La Stampa".
Zimowa Liga Europejska (galeria)