Liga Europejska. Mancini się broni

Lech miał dużo szczęścia, nie zasłużyliśmy na porażkę. Czy boję się, że zostanę zwolniony? Moim zadaniem jest wprowadzenie Manchesteru City do Ligi Mistrzów - mówi Robert Mancini po czwartkowej porażce w Poznaniu.

W ostatnich dniach 46-letni trener bardziej niż futbolem zajmował się zapewnianiem, że świetnie dogaduje się z piłkarzami, a w zespole panuje świetna atmosfera. - Brukowce atakują mnie, bo jestem Włochem. Jeśli chodzi o futbol, Anglicy są nacjonalistami - wypalił wczoraj. O fatalnej atmosferze w szatni City piszą jednak także poważne media. Kilka tygodni temu Mancini pokłócił się w przerwie meczu z Carlosem Tévezem. W sobotnim spotkaniu z Wolves wymyślali sobie Vincent Kompany i Emmanuel Adebayor. Podczas gry z Arsenalem James Milner krzyczał na Yayę Touré. Kilka dni temu czterech piłkarzy urządziło sobie w szkockim pubie balangę, z której nagrania opublikowały brukowce. Wczoraj fizjologa, z którym nie mógł dogadać się trener, odsunięto od pierwszej drużyny.

Mancini utrzymuje jednak, że wszystko jest w najlepszym porządku, a w Poznaniu jego zespół zagrał dobrze. Angielskie gazety uważają, że Lech wygrał zasłużenie, a City jest w kryzysie. Przegrało właśnie trzeci mecz z rzędu, co nie zdarzało się od marca 2009 r., a do stworzenia zespołu na miarę ambicji arabskich właścicieli, którym marzy się zwycięstwo w Lidze Mistrzów, droga daleka. "Słabości Manchesteru zostały obnażone" - pisze "Times".

Mancini mówi, że właściciele chcą, by awansował do fazy grupowej LM i jest na najlepszej drodze, by cel osiągnąć. Jego zespół zajmuje czwarte miejsce w lidze i ma trzy punkty przewagi nad piątym Tottenhamem. Przed nim jednak dwa poważne testy. W sobotę City jedzie na mecz z rewelacją ligi - West Bromwich Albion. W środę ma derby Manchesteru z United.

Bukmacherzy wiarę we Włocha już stracili. Jeśli City będzie następnym zespołem Premier League, który zmieni trenera, za funta dostaniemy tylko 2,62. Na nikim nie można zarobić tak mało.

Brytyjskie media krytykują Manciniego  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.