Lech liderem grupy w Lidze Europejskiej!

Lepszego otwarcia Stadionu Miejskiego w Poznaniu nie mogło być. Lech wygrał 2:0 z FC Salzburg i przy remisie Juventusu Turyn z Manchesterem City został liderem grupy A Ligi Europejskiej

Niemrawa pierwsza część meczu nie wskazywała na to, że pierwszy mecz grupowy Lecha przed swoją widownią będzie miał taka temperaturę. Mistrz Polski miał trochę pecha, że jako pierwszy na przebudowany stadion w Poznaniu przyjechał niewygodny zespół z Salzburga. Niby mistrz Austrii jest w kryzysie (w swojej lidze jest bliżej końca niż początku tabeli), ale ze swoim trenerem Huubem Stevensem okazał się bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Można powiedzieć, że Lech padł ofiarą swojego sukcesu sprzed dwóch tygodni w Turynie. Po remisie 3:3 z Juventusem nikt w grupie A nie potraktuje mistrzów Polski z przymrużeniem oka. Na pewno nie mógł tego zrobić Stevens, holenderski maniak futbolu, perfekcjonista, który na wizytę w Polsce przygotował się znakomicie.

I kto by pomyślał, że Lech zostanie liderem 'grupy śmierci'!

 

Przede wszystkim nie popełnił błędu Juventusu, który wyszedł na Lecha beztrosko. Austriacy grali w drugiej linii niezwykle uważnie, bardzo dobrze przemieszczali się po boisku. Skutecznie przerywali też wszystkie próby kontrataków, więc Lech nie miał okazji do szybkich ataków. Gdy wszyscy nacieszyli już oczy efektownie prezentującym się stadionem, zaznajomili się z jego atmosferą, musieli zdać sobie sprawę, że na boisku nie dzieje się za wiele ciekawego. Bezduszna taktyka gry obu drużyn zabiła piękno piłki. Bo tylko tego brakowało na wypełnionym po brzegi, tętniącym od śpiewów poznańskim czterdziestotysięczniku.

- My chcemy gola! - kibice zaśpiewali po półgodzinie i niewiele brakowało, by ich życzenie wkrótce się spełniło. Na lewym skrzydle Sławomir Peszko wbiegł przed obrońcę Salzburga Christiana Schwenglera. Niestety, za daleko wypuścił sobie piłkę. Rozpaczliwie ratował ją przed wyjściem za linię końcową, kopnął w stronę bramki, tak jak hokeiści próbują zaskoczyć mało zwrotnego bramkarza i odbić mu krążek od parkanów. Zaskoczony Gerhard Tremmel omal nie wturlał sobie piłki do bramki. Goście odpowiedzieli szarżą Dusana Svento, który błyskawicznie minął kilku lechitów, ale w dobrym zagraniu przed bramkę przeszkodził mu Manuel Arboleda. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa pierwszego meczu na nowym stadionie przy Bułgarskiej skończy się bez celnego strzału, w ostatniej minucie Marcin Kikut przymierzył zza pola karnego i zdobyłby gola, gdyby nie skuteczna parada bramkarza Salzburga. Jeden celny strzał na całe 45 min to było za mało. A że chwilę wcześniej na wielkich, nowoczesnych telebimach zatrzymał się zegarek (w drugiej połowie w ogóle nie działał), niedosyt po pierwszej odsłonie wieczoru był jeszcze większy.

Lech - Salzburg. Arboleda (1:0)

Wszystko odmienił rzut rożny dla Lecha z 47. min. Semir Stilić zagrał piłkę bardzo dokładnie, a Manuel Arboleda znakomicie przymierzył głową. Bramkarz Salzburga i jego obrońcy nawet nie zareagowali, a uderzona przez Kolumbijczyka piłka wylądowała idealnie pod poprzeczką i obok słupka! To było zagranie godne otwarcia stadionu. O show zadbał jeszcze Arboleda, który pod trybuną wykonał efektowny taniec. Piłkarz, który ostatnio częściej się mylił, niż błyszczał na boisku, tym razem znów był bohaterem Lecha. Po golu mecz rozkręcił się na dobre. Salzburg porzucił swój wyrachowany, defensywny styl i zaczął atakować. Kilka akcji Autriaków było naprawdę zbudowanych jak należy, co pokazało, że Lech mierzył się wczoraj z całkiem niezłym zespołem. Póki co jednak bardzo nieskutecznym i lechici to wykorzystali. Oni z kolei przeprowadzili parę szybkich kontr, a kilka innych akcji efektownymi dryblingami okrasił Stilić. Bośniak miał wreszcie ogromny udział przy drugim golu dla Lecha. Po jego świetnym zagraniu przed bramkę Peszko nie mógł spudłować i nie spudłował! Na 10 min przed końcem Lech prowadził 2:0. Poznaniacy nadal grali dobrze, uważnie, a przede wszystkim byli bardzo waleczni. Gdyby w końcówce Siergiej Kriwiec trafił piłką w bramkę a nie w słupek, otwarcie stadionu byłoby jeszcze bardziej efektowne. Ale i tak nikt kto po godz. 23 opuszczał wczoraj stadion w Poznaniu nie miał powodów do narzekania.

Lech - Salzburg. Peszko (2:0)

Czytaj relację Z czuba z meczu lech - Red Bull ?

Czy Lech wyjdzie z "grupy śmierci"?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.