Liga Europejska. Co za mecz Lecha w Turynie

Niezwykły pojedynek Lecha Poznań z Juventusem Turyn! Mistrzowie Polski prowadzili na Stadio Olimpico 2:0, potem przegrywali 2:3, ale zremisowali 3:3. Wszystkie bramki dla Lecha zdobył Artjoms Rudnevs.

Wszystkie wyniki Ligi Europejskiej znajdziesz tutaj ?

Rudnevs dla Sport.pl: nie czuję się łotewskim del Piero

 

Cudowny sen Lecha w Turynie do 45. minuty. Wtedy to mistrz Polski prowadził na boisku Juventusu słynnego 2:0! Grał przy tym tyleż dobrze, co szczęśliwie. Dla Włochów był to jeden z wielu meczów do rozegrania tej jesieni, mecz raczej drugiej kategorii. Świadczyła o tym decyzja trenera Luigiego del Neriego, który wysłał do gry sześciu rezerwowych w porównaniu z ostatnim meczem ligowym. Dla wielu lechitów zaś wizyta na Stadio Olimpico była największym wydarzeniem w ich klubowych karierach. Nie zamierzali tylko rozglądać się po pustawych trybunach i chłonąć, ile się da z tego niecodziennego wieczoru. Semir Stilić, który w polskiej lidze gra raczej poniżej oczekiwań, zaczął znakomicie. Zwodami, na które w kraju niewielu się nabiera, już na początku oszukał kilku rywali. Pokazał, że poznaniacy przyjechali do Turynu grać w piłkę. Do tego parę brawurowych przechwytów w środku pola jego, Siergieja Kriwca i Dimitrije Injaca musiało zaskoczyć graczy Juventusu.

Zobacz gole z meczu Juventus - Lech ?

Zanim Kriwiec ze Stiliciem wzięli udział w bramkowej akcji dla Lecha, natrudzić musiał się Krzysztof Kotorowski. Strzał pod poprzeczkę Alessandro Del Piero był zaskakujący i groźny, ale bramkarz Lecha odbił piłkę. Była 12. minuta. Po chwili goście wyprowadzili kontratak, po którym Sławomir Peszko oszukał w polu karnym turyńczyków Felipe Melo. Brazylijczyk sfaulował reprezentanta Polski i Lech miał rzut karny! Z jedenastu metrów trafił Artjoms Rudnevs i na ładnych ekranach pod dachem Stadio Olimpico pojawił się wynik 0:1. Wynik, o którym trudno było marzyć po słabym starcie mistrzów Polski w ekstraklasie i przegranych w marnym stylu eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Minął kolejny kwadrans a niespodziewane 0:1 zamieniło się w sensacyjne 0:2! To znowu był kontratak, po przejęciu piłki na lewym skrzydle przez Luisa Henriqueza. Stilić wbiegł w pole karne, mimo że źle podał do Rudnevsa, piłka po dużym zamieszaniu trafiła do Łotysza, a ten trafił do pustej bramki.

 

Djudevic dla Sport.pl: kto wychodzi na boisko musi zapieprzać!

Lech grał naprawdę dobrze, robił co mógł, by zniewelować kolosalną różnicę w umiejętnościach piłkarzy obu drużyn. Nie zawsze się udawało, ale z zatrzymaniem szybkiego i niezwykle dynamicznego Milosa Krasicia problemy mają drużyny lepsze od Lecha. Mimo kilku spięć w polu karnym Kotorowskiego wynik się nie zmieniał. Del Neri nie wytrzymywał. Zbiegał w sam narożnik strefy wokół ławki rezerwowych, aż kucał, gdy wydzierał się na swoich graczy, ponaglał ich, klaskał, pokazywał, gdzie mają biec. Sam też nie był bez winy - wymiana połowy składu nie wyszła drużynie na dobre, ale krytykowany zewsząd po słabym starcie w Serie A (punkt w dwóch meczach i cztery stracone bramki) coś musiał zrobić. Pomylił się przy obsadzie bramki, bo Alex Manninger, który swego czasu w pomógł reprezentacji Polski wygrać z Austrią, grał bardzo niepewnie. Zawiódł też uważany za spory talent Davide Lanzafame. Młody skrzydłowy wysłuchał przed meczem kilku rad od Del Piero, przytakiwał, ale potem, niemal co akcja wybierał złe rozwiązania.

Wydawało się, że rozbity Juventus będzie musiał się pozbierać w szatni przed drugą połową. Tymczasem pomogli mu się podnieść sami lechici. W zupełnie niezrozumiały sposób Manuel Arboleda nie wybił piłki, która leciała mu wprost na głowę. Pod bramką Lecha powstał kocioł i Giorgio Chiellini bardzo łatwo strzelił na 1:2. To był już doliczony czas pierwszej połowy. Zaledwie cztery minuty po przerwie stoper Juventusu znów zdobył bramkę. Arboleda nie zrobił wiele, by go powstrzymać, ale przy dośrodkowaniu Del Piero z rzutu rożnego większy błąd popełnił Kotorowski, który fatalnie minął się z piłką.

Głośna i szczera radość widowni, zadowolonej z odwrócenia losów meczu, poderwała Juventus. Teraz to Jacek Zieliński chodził zły przy swojej ławce - rozkładał ręce, kiwał głową. Jakby to dziwacznie nie zabrzmiało, miał prawo być rozczarowany tym, że Lech remisuje w Turynie 2:2. Ale z minuty na minutę było widać, że wywiezienie nawet punktu przez Lecha będzie wyczynem. Juventus atakował z wielką pasją, a mistrzowie Polski mieli coraz mniej pomysłów i sił na to, by zatrzymać Włochów. Gdy skutku nie przynosiły kolejne dośrodkowania w pole karne, sprawę w swoje ręce wziął Del Piero. Mimo że był 30 metrów od bramki strzelił genialnie, w górny róg bramki. Tym razem bramkarz Lecha był bez winy. Ikona Juventusu, jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii Italii pokazał, że choć wkrótce skończy 36 lat, wciąż zadziwia swoimi niezwykłymi umiejętnościami. A pełna ekspresji radość po bramce udowadnia, że piłka wciąż sprawia mu wielką frajdę.

Juventus - Lech. Rudnevs (3:3)

Do końca zostało jeszcze ponad 20 min i zanosiło się, że to jest już po największych emocjach. Lech nie był w stanie poderwać się do skutecznego ataku, to raczej piłkarze Juventusu byli bliżsi podwyższenia prowadzenia. Polacy walczyli jednak do końca. Pod bramkę rywala wybrał się już nawet stoper Arboleda, ale bohater wieczoru w ekipie Lecha był tylko jeden. Kupiony latem Artjoms Rudnevs robi, co może by zapełnić dziurę po sprzedanym do Borussii Dortmund Robercie Lewandowskim. W czwartek reprezentant Łotwy strzelił bramkę, do której mógłby się przyznać sam Del Piero. W 92. min huknął w biegu, piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała w siatce! To był niezwykły wieczór w Turynie, co ważne z happy endem.

Relacja z meczu Juventus - Lech ? na Z czuba.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA