Liga Europy. Grzegorz Krychowiak udowodnił klasę. Równowaga i odpowiedzialność

Grzegorz Krychowiak w ubiegłorocznym finale Ligi Europy w Warszawie był jednym z najlepszych zawodników Sevilli. Strzelił gola i był prawdziwym dyktatorem w środkowej strefie boiska. W Bazylei Polak nie odegrał tak kluczowej roli, ale udowodnił, że już teraz jest gotowy na najważniejsze europejskie mecze. Sevilla pokonała Liverpool 3:1 i trzeci raz z rzędu wygrała Ligę Europy.

Liverpool od początku meczu czekał na to, co zrobi Sevilla. Piłkarze Juergena Kloppa oddali inicjatywę Sevilli, a do konkretów przeszli dopiero pod koniec pierwszej połowy. Nie forsowali tempa, spokojnie czekając na swoją szansę. Atakowali głównie skrzydłami, a wszystko przez świetnie ustawioną linię pomocy Sevilli, w której po raz kolejny kluczową postacią był Grzegorz Krychowiak.

Reprezentant Polski od początku ciężko pracował w środkowej strefie boiska. Nie tracił piłek i starał się jak najczęściej podpowiadać kolegom z zespołu. Każdy jego kontakt z piłką był niezwykle rozważny. Nie podejmował ryzyka, na które defensywny pomocnik po prostu nie może sobie pozwolić.

W całym meczu popełnił w zasadzie tylko jeden poważny błąd. Ale taki, który mógł przesądzić o losach finału. Zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, za co Liverpoolowi należał się rzut karny. Krychowiak obniżył pozycję, skoncentrował się na piłce, ale zapomniał o ułożeniu własnych rąk. Gdyby sędzia Jonas Eriksson był bardziej czujny, Sevilla mogła zostać dotkliwie ukarana.

W momentach, w których Sevilla prowadziła grę, Polak rzadko podłączał się do akcji ofensywnych. Zdecydowanie częściej pod bramkę Liverpoolu podchodził Steven N'Zonzi, a zadaniem Krychowiaka była asekuracja grających wyżej kolegów. Wywiązywał się z niego doskonale.

Na pracy Krychowiaka głównie korzystał Ever Banega. Ofensywny pomocnik Sevilli w każdej akcji miał pewność, że w razie pomyłki za jego plecami jest Polak. Nasz reprezentant asekurował też bocznych obrońców, którzy często podłączali się do ofensywy.

Bez pracy Polaka nie było by fantastycznego zrywu Sevilli w drugiej połowie. Bramki Kevina Gameiro i dwie Coke, to w dużej mierze efekt ciężkiej pracy Krychowiaka. Bo jak wiadomo, pomiędzy ofensywą, a defensywą musi być odpowiednia równowaga.

Zobacz wideo

Z zadań defensywnych Polak wywiązywał się doskonale. Potrafił skutecznie odebrać i dobrze przeciąć piłkę, wygrał kilka ważnych pojedynków główkowych, ale jego gra nie ograniczała się tylko do walki i ciężkiej mozolnej harówki. Pomagał też w rozegraniu, ale ograniczał się tylko do podań bezpiecznych. Od ryzyka i szalonych pomysłów są w Sevilli inni.

W polu karnym Liverpoolu pomocnik reprezentacji Polski znalazł się tylko raz. Po rzucie wolnym oddał strzał głową, ale bez większego zagrożenia dla bramki Simona Mignoleta. Był to dla Krychowiaka tylko sympatyczny dodatek, a swoją wartość potwierdzał przede wszystkim pod własną bramką.

Grał odpowiedzialnie i doskonale wypełniał założenia Unaia Emery'ego. Grzegorz Krychowiak pokazał, że już teraz jest gotowy na grę w najważniejszych europejskich meczach. Problemy zdrowotne są już za nim, a my możemy się cieszyć, że Polak jest częścią historycznej drużyny. Drużyny, która trzeci raz z rzędu wygrywa Ligę Europy.

Obserwuj @dwardzich22

Krychowiak jak Boniek. Oto najlepsi Polacy w europejskich pucharach.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.