Legia - Napoli w Lidze Europy. Zobaczyć Neapol i odejść

Na pożegnanie z Warszawą trener Henning Berg i piłkarze Legii podejmą w Lidze Europy najsilniejszego rywala, z jakim mierzyli się podczas jego kadencji. Przynajmniej teoretycznie

Ubiegłosezonowi półfinaliści LE zajmują dopiero dziesiąte miejsce w Serie A, ponieważ wystartowali fatalnie. Kibice przestraszyli się nawet, że eksperyment właściciela klubu, producenta filmowego Aurelio de Laurentiisa - zatrudnienie trenera przez całą karierę prowincjonalnego - zakończy się totalną klapą.

Maurizio Sarri prędko jednak opanował sytuację. I ostatnie tygodnie to już rzęsiste goleady - 5:0 z Club Brugge, 5:0 z Lazio - oraz sobotni triumf nad Juventusem 2:1. A przede wszystkim efektowna gra oparta na błyskawicznym przedostawaniu się pod wrogie pole karne, agresji w odbiorze piłki oraz ruchliwości wszechstronnych pomocników, którzy potrafią kontrolować olbrzymie połacie środka pola. Do Warszawy przylatuje drużyna rozentuzjazmowana, pewna siebie, mierząca w mistrzostwo Włoch.

Podejmą ją piłkarze zrezygnowani, którzy każdego ranka sprawdzają, czy aby nie zobaczą zaraz nowego szefa. Prezes Bogusław Leśnodorski nie wylał jeszcze trenera Henninga Berga, ale publicznie ogłosił, że od dawna szuka następcy. Wzgardził niepisaną uniwersalną regułą nakazującą władzom klubu oficjalnie wspierać szkoleniowca tak długo, jak długo musi on kierować drużyną. Norweg przeżył mniej więcej to, co były selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker, który o tym, że został zwolniony przez ówczesnego szefa PZPN Grzegorza Latę, dowiedział się z telewizji.

Pucharowy bilans Berga jest, biorąc pod uwagę nadwiślańskie standardy, rewelacyjny. Minionego lata wyreżyserował spektakularne 4:1 nad Celtikiem Glasgow w eliminacjach Ligi Mistrzów, potem awansował do 1/16 finału LE, teraz znów dotarł do fazy grupowej tych rozgrywek. 16 zwycięstw w 21 meczach. Wrażenie popsuło dopiero niedawne wyjazdowe 0:1 z FC Midtjylland, choć brzydota meczu nie powinna nas zwodzić - nikomu nie będzie łatwo znaleźć sposobu na prymitywny, lecz konsekwentny sposób gry Duńczyków, o czym przekonał się w sierpniu Southampton.

Napoli reprezentuje zupełnie inny wymiar futbolu. Biorąc pod uwagę aktualną formę oraz klasę piłkarzy, to najsilniejszy przeciwnik Legii nie tylko za kadencji Berga - odkąd istnieje nowy stadion, wyższe umiejętności przywiózł tylko Arsenal zaproszony na sparing z okazji otwarcia obiektu. W ataku grasuje główny kandydat na króla strzelców ligi włoskiej Gonzalo Higuain - 58 goli w 109 spotkaniach Napoli, wcześniej 122 gole w 264 spotkaniach Realu Madryt - który ostatnio, gdy tylko nabierze pędu, zabawia się nawet z obrońcami formatu Leonardo Bonucciego. Wspierają go ponaddźwiękowi skrzydłowi w postaciach José Callejóna oraz Lorenza Insigne. Ten ostatni z powodu urazu kolana został wprawdzie w Neapolu, ale Dries Mertens zawraca głowy obrońcom równie skutecznie - w Brugii przed dwoma tygodniami wbił dwa gole.

Neapolitańczycy prędko przerzucają piłkę pod pole karne rywala i dzięki kontratakom z udziałem wspomnianych skrzydłowych, i dzięki przeszywającym defensywę prostopadłym podaniom wszechstronnych, kreatywnych środkowych pomocników, których trener Sarri częściowo wymyślił na nowo. Wycofany z ofensywnych pozycji Marek Hamsik też do Warszawy nie przyleciał, ale zagrają obaj jego partnerzy, wpływający na grę chyba jeszcze silniej. Allan w Udinese uchodził za wybitnego tylko wtedy, gdy nie dotykał piłki, teraz ujawnił zmysł rozgrywającego, a nawet snajpera. Jorginho to natomiast piłkarz orkiestra - operuje jako żywa tarcza chroniąca stoperów, przerywa akcje rywali (i odbiory, i przechwyty), a zarazem sam inteligentnie podaje na mniejszą i większą odległość. Obaj młodzi Brazylijczycy asystowali przy trzech golach z pięciu strzelonych Club Brugge. I nikt się nie zdziwi, jeśli obsadzą w przyszłości środek pola reprezentacji swojego kraju. Zwłaszcza Allan.

Dowodzący całością trener Sarri to kolejny przedstawiciel coraz popularniejszego gatunku trenerów, którzy nigdy nie uprawiali profesjonalnie futbolu (z wykształcenia ekonomista, gdy debiutował w szóstej lidze, pracował w banku). Jajogłowy pracoholik zdolny wtłoczyć do głów podwładnych 33 warianty rozegrania rzutu rożnego. W Neapolu okazał się jednak przede wszystkim fachowcem elastycznym, chętnie modyfikującym swoje pomysły, jeśli te nie wypalą. Z Empoli zabrał ze sobą Mirko Valdifioriego (cofniętego rozgrywającego, uboższa wersja Andrei Pirlo), któremu chciał podporządkować drużynę. Nie wyszło, więc osadził ulubieńca w rezerwie. I wszystkie mecze bez niego w podstawowym składzie wygrał. Właściciel klubu tytułuje go już "profesorem", tymczasem jeszcze przed chwilą Sarriego gwałtownie kontestował sam Diego Maradona, w Neapolu mający status półboga.

Gdybyśmy szacowali szanse na podstawie stanu, w jakim znajdują się obie drużyny, musielibyśmy się lękać, że Legia zostanie rozszarpana na strzępy. Niewykluczone jednak, że trener rywali wystawi głębsze rezerwy, niż przypuszczamy. Trzeba bowiem pamiętać, że Legia podejmuje neapolitańczyków w idealnym momencie. Choć oni naturalnie pożądają sukcesu w Europie, to dzisiejszy mecz jest dla nich jak kamyk w bucie - wrzucony między wspomniany hit z Juventusem i niedzielny hit z Milanem. To mecze prestiżowe z wielorakich przyczyn, także pozasportowych, neapolitańczycy przeżywają je jako wojny biednego, zaniedbanego przez centralę Południa z bogatą, arogancką Północą.

A ponieważ przeżywają mecze głęboko, stadion San Paolo czynią ogromnym atutem piłkarzy. Tu też warszawscy kibice mogą szukać nadziei - o ile neapolitańczycy u siebie są w LE niepokonani od początku 2014 r., o tyle na wyjazdach wygrali w tym okresie ledwie trzy z dziesięciu meczów.

Pytanie, ile wykrzesają z siebie legioniści, którzy żyją w niepewności. Usłyszeli, że wyrok na ich szefa zapadł - zostanie ścięty ("na 100 proc.") najpóźniej po niedzielnym meczu z Górnikiem Zabrze. I że być może zastąpi go sadystyczny tyran serwujący sesje treningowe, które dla co wrażliwszych jednostek kończą się wymiotami. Gdyby im się jednak powiodło, mielibyśmy pożegnanie z Bergiem paradoksalne. Oto trener wynajęty, by uczynił z Legii europejską markę, zostaje z klubu wykopany pomimo wspaniałego europejskiego bilansu i po efektownym europejskim triumfie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA