Naprzód do walki o plan Cruyffa, czyli jak Ajax dogania przyszłość

- Tu jest jak w szkole - mówi o Ajaksie Arkadiusz Milik. W Amsterdamie skąpią na transfery, choć odłożyli górę gotówki. Bo Johan Cruyff im kazał, żeby gwiazdy wychowali sami. A słowo Cruyffa jest tu od niedawna znowu święte. To on sprawił, że dziś piłkarzy Ajaksowi wychowują m.in. rugbista, triatlonista i skoczek o tyczce

2,5 mln euro, które Ajax będzie musiał zapłacić Bayerowi Leverkusen za Arkadiusza Milika, to dla Ajaksu wydatek teoretycznie niezauważalny. Tylko w tegorocznej Lidze Mistrzów klub zarobił ponad 27 mln euro, a grał w niej piąty raz z rzędu, do tego czwarty kolejny raz jako jedyny klub z Holandii, więc zgarnia całą pulę dla tego kraju z tzw. market pool. A w ostatnim oknie transferowym sprzedał piłkarzy za łącznie 20 mln funtów: Siema de Jonga do Newcastle i Daleya Blinda do Manchesteru United. Rezerwa finansowa klubu już przekroczyła 115 mln euro i ciągle rośnie. Ale to wcale szefów Ajaksu do sypnięcia groszem nie zachęca.

Jak najwięcej się nauczyć, a nie jak najwięcej wygrać

Jaap van Praag, legendarny prezes z lat 1964-78, gdy ten zespół był najlepszy na świecie, mawiał, że miejsce kapitału klubu jest na boisku. Ale teraz w Amsterdamie podchodzą do tego zupełnie inaczej: każdy dodatkowo wydany milion euro oznacza, że klubowa akademia jeszcze nie szkoli tak jak chcą, albo że skauting nie wyszukał kandydatów odpowiednio wcześnie. W kadrze Ajaksu już teraz co drugi piłkarz to wychowanek (tak jak to ujmują przepisy, czyli wychowanek to ten, kto przepracował w klubie co najmniej trzy sezony przed skończeniem 21 lat, a więc choćby Duńczycy Nicolas Boilesen i Viktor Fischer też są wychowankami), a ma ich być jeszcze więcej. Mają wrócić czasy, gdy to Ajax szkolił piłkarzy najlepiej w Holandii. Bo w ostatnich latach najlepsza była szkółka największego rywala, Feyenoordu.

Dlatego para idzie nie w sukcesy seniorów - oczywiście zdobywanie mistrzostwa Holandii jest najważniejsze, bo daje miejsce w Lidze Mistrzów, ale już podboje w europejskich pucharach nie są na razie aż tak ważne - tylko w przywracanie blasku akademii. Nazywanej De Toekomst, czyli przyszłość, z nowoczesnym zapleczem zbudowanym w części za pieniądze ze sprzedaży Dennisa Bergkampa do Interu. Chodzi o to, by Przyszłość nauczyła się wyprzedzać czas. Arkadiusz Milik opowiadał nam podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji, że wprawdzie pierwsza drużyna pracuje z oczywistych przyczyn inaczej niż młodzież z akademii, ale chłopaków z niej spotykają często i Polak czasem w klubie czuje się jak w szkole. Tu chodzi przede wszystkim o to, żeby się jak najwięcej nauczyć, a nie tylko jak najwięcej wygrać. Żeby być sprzedanym jak najdrożej i by za te pieniądze można było szkolić jeszcze lepiej. - Akademia to nasza krew. Co roku nam jej upuszczają, co roku tracimy naszego Xaviego i Iniestę i musimy umieć ich zastąpić - mówi Ronald de Boer, brat trenera Ajaksu i pracownik akademii.

Ten Ajax już nie jest Ajaksem

Nazywają to w Amsterdamie aksamitną rewolucją, trwa od czterech lat, i wcale taka aksamitna nie była. Bo żeby została dokończona, musiało w 2011 dojść do starcia przed sądem: o to czy Louis van Gaal może być dyrektorem sportowym Ajaksu. Po jednej stronie stanęli w sądzie przeciwnicy van Gaala, czyli Johan Cruyff i grupa, którą namaścił do robienia rewolucji w klubie. Po drugiej stronie antycruyffiści, którzy wiedzieli, że muszą oddać władzę w klubie, ale chcieli zachować choć ważny przyczółek i spróbowali manewru z van Gaalem jako przedstawicielem klubowej opozycji. Sąd uznał, że przy mianowaniu van Gaala nie dopełnili formalności. W ten sposób ludzie Cruyffa przejęli pełną władzę. I zniknęła ostatnia przeszkoda na drodze do wcielania planu nazwanego, jakżeby inaczej, Planem Cruyffa.

Zaczęło się to wszystko na dobre od felietonu Cruyffa w "De Telegraaf" jesienią 2010. Johan już od dłuższego czasu był poirytowany, że władze Ajaksu przestały słuchać jego rad, sugerował, że chętnie wytyczy klubowi jakiś kierunek zmian, ale musi mieć do tego swoich ludzi. A że właśnie przestali go też słuchać w Barcelonie, bo Joan Laporta, którego Cruyff był najbliższym doradcą, stracił władzę, Cruyff jeszcze mocniej pochylił się nad Ajaksem. I napisał, że obecny Ajax już Ajaksem nie jest. Czytaj: nie jest Ajaksem z czasów Cruyffa, czyli laboratorium dobrego futbolu. "Ten Ajax jest gorszy niż zespół, który zastał Rinus Michels w 1965" - napisał. W jego oczach Ajax stał się zwyczajnym klubem, który gra w piłkę ani ładnie, ani brzydko, szkoli piłkarzy niezłych, ale już nie wybitnych, transfery robi raz dobre, raz złe. I nie bez przyczyny ostatni raz był mistrzem w 2004 roku, potem stał się w Holandii tłem dla najlepszych.

Futbol nie może być dla biznesmenów

Tym felietonem Cruyff dał znak do walki. Zgromadził wokół siebie wyznawców - byłych piłkarzy, pchnął do działania kibiców, którzy poparli jego, a nie dotychczasowe władze. Krótko mówiąc, rozbujał jeszcze łódź, która i tak się chybotała. I doszło do ostatecznej debaty nad przyszłością klubu. A w dniu tej debaty Cruyff, tak się złożyło, akurat był w Amsterdamie, akurat przejeżdżał obok stadionu Ajaksu, i akurat wpadł na to zebranie. A wyszedł z niego jako wódz odnowy, specjalny komisarz do spraw przebudowy klubu. Do spraw przywrócenia blasku akademii Ajaksu, przywrócenia stylu drużynie, i tak dalej. A to wszystko pod hasłem: zwróćmy futbol piłkarzom, odbierzmy go zawodowym działaczom i biznesmenom.

- Futbol nie może być dla biznesmenów. Ja nie jestem elektrykiem, więc się nie zabieram do naprawiania światła - tłumaczył. To jest jedna z jego obsesji, jego Cruyff Institute zajmuje się edukacją sportowców w zarządzaniu i biznesie, by to oni przejmowali władzę nad sportem. I szybko im oddał władzę. Zadowolił się miejscem w radzie nadzorczej, wrócił do Barcelony, trzy razy w tygodniu naradza się ze swoimi ludźmi w klubie. Z jego polecenia Wim Jonk został dyrektorem akademii, Dennis Bergkamp, pracujący na co dzień z Milikiem w pierwszej drużynie, łącznikiem między akademią a trenerem Frankiem de Boerem. Dyrektorem jest Marc Overmars, zwany Marco Netto, bo ogląda każde euro. Dyrektorem do spraw marketingu został Edwin van der Sar. W klubie pracują jeszcze m.in. Richard Witschge, Bryan Roy, John Bosman, Jaap Stam. A projekt odnowy szkolenia, zwany Planem Cruyffa, napisał szef szkolenia Ruben Jongkind, czyli były triatlonista, specjalista od zarządzania sportem. W akademii Ajaksu oprócz trenerów prowadzących każdą drużynę są też trenerzy specjaliści, uczący gry na danych pozycjach: Stam, Roy, Witschge, Ronald de Boer. A zajęcia ogólnorozwojowe prowadzą np. mistrz Europy w biegu na 800 m Bram Som, Guillaume Elmont, czyli były mistrz świata w judo, były dobry skoczek o tyczce Christian Tamminga, rugbista Ross Watson. Pracują nad przygotowaniem ogólnorozwojowym.

Cel: mnóstwo Bergkampów

Ajax ma znać swoje miejsce: nie ma co się ścigać w wydatkach transferowych z najlepszymi, bo to jest tylko droga do długów, a gwarancji sukcesu w Lidze Mistrzów i tak nie da. Trzeba konkurentów pokonać innowacyjnością, tak jak to robił kiedyś Ajax Michelsa i Cruyffa. David Winner w książce "Stillness and Speed", biografii Bergkampa, ujął to tak: w Planie Cruyffa chodzi, najprościej mówiąc, o wyprodukowanie jak najwięcej Dennisów Bergkampów. Choć Cruyff często zarzucał Bergkampowi, że nie wykorzystał talentu do końca, bo uciekał od odpowiedzialności. Dla Ajaksu najważniejsza jest dostawa nowych Bergkampów. Dla nas, by Bergkamp nigdy niewykorzystania talentu nie zarzucił Milikowi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA