Liga Mistrzów. Zmarnowana szansa Lecha

III runda eliminacji Ligi Mistrzów. Lech grał dobrze przez godzinę, ale dał sobie wbić gola bardzo słabej Sparcie Praga i przegrał 0:1. Rewanż w środę w Poznaniu

Serwis Lecha Poznań na Sport.pl ?

Lech długo nie przypominał zespołu, który tydzień temu męczył się z azerskim słabeuszem z Baku. Do przerwy oddał sześć strzałów, Sparta dwa. Oba niecelne.

- Liczymy na to, że Sparta nas zlekceważy. Wtedy będzie Lechowi łatwiej - mówili polscy kibice w Pradze. Gwiazda Sparty Libor Sionko przyznał w poniedziałek, że nie zna żadnego rywala. Nie widział ich nawet w grze. Menedżer Jozef Chovanec pokazał bowiem drużynie wideo z występami "Kolejorza" dopiero wieczorem dzień przed meczem. - Nie uznaję tego za przejaw lekceważenia - mówił trener Jacek Zieliński. - Gdy gra się dużo spotkań, a Sparta ma już przecież ligę, nie ma czasu na wcześniejszą analizę kolejnego rywala.

Skład przytaczany przez czeskich dziennikarzy pochodził z ostatniego meczu... rezerw "Kolejorza". Ale jednego piłkarza nieoczekiwanie trafili! Wobec kontuzji Tomasza Bandrowskiego trener Zieliński nie sięgnął ani po Ivana Djurdjevicia, ani Jana Zapotokę. Zaryzykował i wystawił od pierwszej minuty 18-letniego Kamila Drygasa, który w lidze nie zagrał ani minuty!

Chłopak rodem z Marcinków Kępno miał powstrzymywać ośmiokrotnego uczestnika Ligi Mistrzów! Tremy Drygasa widać nie było. Jak przystało na defensywnego pomocnika, młody lechita bardzo często był przy piłce. A na początku meczu miał okazję dobić strzał Manuela Arboledy, który obronił Jaromir Blażek.

Czeski bramkarz był najlepszym graczem gospodarzy. Nazwanie ich zespołem było nadużyciem. Koledzy Blażka z pola grali tak, jakby nie tylko rywali, ale także siebie spotkali po raz pierwszy. Z trudem klecili akcje, Matejovsky i Sionko uparcie próbowali udowodnić, że futbol jest jednak dyscypliną indywidualną. Osamotniony i otoczony przez kilku obrońców Lecha Wilfried nie imponował ani siłą, ani szybkością, jaką straszyli czescy dziennikarze. Dopiero po półgodzinie gry Sparta przeprowadziła pierwszą groźną akcję, a i tak Vaclav Kadlec doszedł do strzału dlatego, że wywrócił się Bartosz Bosacki.

Lech mógł prowadzić ze Spartą, ale nie wbił gola. Zmuszeni przez poznaniaków do gry z kontry Czesi z każdą kolejną minutą przeprowadzali je coraz groźniej. Pod koniec pierwszej połowy przeważali już gospodarze, ale strachu o kolejną wpadkę Lecha nie było. O to, że Sparta go zdominuje czy zdemoluje - też nie. Wilfried odcięty był od podań. Skrzydła Sparty nie działały, a środek pola Lech blokował. A po krótkim okresie naporu Sparty po przerwie znów miał okazję bramkową - po strzale Semira Stilicia. Piłka po rykoszecie leciała wysoko w stronę bramki, a bramkarz Blażek ją rozpaczliwie gonił. Nie wpadła jednak do siatki.

Czesi się denerwowali. Rosła liczba fauli (Lech skończył mecz z 24, Sparta z 16), przerw w grze, gwizdów na trybunach. Lechowi to odpowiadało, bo paraliżowało możliwości Sparty na przeprowadzenie szybkich, groźnych akcji. Kolejne okazje mieli Peszko i Wichniarek.

Ale to Sparta przejęła inicjatywę, gdy w 70. minucie oddała wreszcie pierwszy celny strzał. Sionko wciąż niechętnie pozbywał się piłki, ale pchał zespół do przodu. Lech się wycofał. Niemal stanął, nie odpowiadając na coraz śmielsze szarże Czechów.

W 72. minucie w słupek strzelił bohater niedawnego mundialu i klęski Włochów, Słowak Juraj Kucka. Krzysztof Kotorowski bronił uderzenia Wilfrieda i Sionki. Wreszcie po kolejnej akcji, gdy gotowy do debiutu był już nowy napastnik Lecha Joel Tshibamba, nieupilnowany w polu karnym obrońca Erich Brabec zdobył gola. Wojtkowiak nie zareagował.

Relację Z czuba ? z meczu Sparta - Lech znajdziesz tutaj

Więcej o:
Copyright © Agora SA