Staszewski z Monako: Szczęśliwa trzynastka? Księstwo liczy na Kamila Glika i powrót do przeszłości

Przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów z Juventusem Turyn w Monako trwa piłkarskie święto. I choć kibice klubu z Księstwa doceniają klasę rywala, szczególnie w grze obronnej, to wierzą gorąco, że Kamil Glik i spółka nawiążą do wspaniałych sukcesów AS Monaco sprzed 13 lat. Pierwszy akt powrotu do przeszłości już dziś o godz. 20.45.

4761 dni temu na Stade Louis II piłkarze AS Monaco postawili niewidzialny pomnik, do dziś będący obiektem westchnień kibiców klubu z Księstwa. Fernando Morientes, Ludovic Giuly, Dado Pršo i inni w 2004 roku, w półfinale LM, rzucili zuchwałe wyzwanie bogaczom z Chelsea Londyn i wygrali. Les Rouge et Blanc, czyli czerwono-biali, ograli londyńczyków po trafieniach Pršo, Morientesa i Shabaniego Nondy, a 5 maja, remisując w Anglii 2:2, zapewnili sobie awans do finału Champions League. Mniej więcej w tym czasie 16-letni Kamil Glik, junior WSP Wodzisław Śląski, analizował sens transferu do grającej w okręgówce Silesii Lubomia. Dziś jako lider i gwiazda AS Monaco spróbuje powtórzyć wyczyn ferajny Didiera Deschampsa. W liczącym zaledwie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców kraju, ale i w całej Francji, jest duża wiara - że trzynastka, bo przecież dokładnie 13 lat temu (i 13 dni!) Monaco wygrało mecz z Chelsea, okaże się szczęśliwa.

Miasto uśmiechów

Od samego rana w Monako królują trzy kolory: czerwony, biały i czarny. Połączenie dwóch ostatnich to oczywiście barwy kibiców Juventusu, którzy niezwykle licznie przybyli do Księstwa. Do pewnego momentu byli znacznie widoczniejsi, niż gospodarze. Tysiące fanów Monaco na mecz dojedzie w ostatniej chwili z oddalonej o 20 km Nicei. - Glik i Mbappé, to będą gwiazdy wieczoru! Skoro przyjechałeś tu aż z Polski, to Kamil zagra bardzo dobry mecz. Przyniesiesz nam szczęście - żartuje trzech młodych mężczyzn, których spotykam w pociągu do Monako. Jeden z nich ma na sobie koszulkę z nazwiskiem reprezentanta Polski. Pytam, dlaczego właśnie taką i za co ceni Polaka: - Le caractere, to gość z charakterem - nie pozostawia wątpliwości.

Już na miejscu spotykam dużą grupę Włochów. Gdy mówię im o Gliku, zaczynają przybijać piątki. Widać, że nasz obrońca cieszy się olbrzymim szacunkiem w całym Turynie. - Ale wybrał złą drużynę. Z Juve mógłby wygrać wszystko, a z Torino, jeśli marzył o Lidzę Mistrzów, musiał uciekać - wyzłośliwia się 50-latek w ciemnych okularach, który wygląda jak sobowtór Massimiliano Allegriego. W całym mieście nie brakuje świetnej atmosfery. Kibice obu drużyn docinają sobie nawzajem, śpiewają piosenki o rywalach - wszystko jednak z uśmiechem i życzliwością. Przypomina to raczej spotkanie dwóch przyjaciół, połączone z graniem w piłkę, aniżeli futbolową wojnę na śmierć i życie.

Atak + obrona = ???

Gdy nastoletni Glik oglądał półfinały LM z udziałem Monaco, aktualne gwiazdy Książąt - Kylian Mbappé i Bernardo Silva, miały kolejno 6 i 10 lat. Ładnie podsumował to Gianluigi Buffon, 39-letni bramkarz Starej Damy, który przed meczem powiedział pół żartem, pół serio: "Zanim Mbappé się urodził, ja już grałem w mistrzostwach świata we Francji!". Teraz jednak dzieciaki Leonardo Jardima stanowią o sile lidera Ligue1. To właśnie Mbappé zajmuje centralne miejsce na okładce dzisiejszego "L'Équipe". Tuż obok niego widać twarz Buffona. I tak właśnie zapowiadane jest to starcie: nieprzewidywalna ofensywa Monaco kontra zbudowany ze stali obronny mur Juventusu. Podobnie mecz zapowiada "France Football", które na okładce również umieściło Mbappé, a także Radamela Falcao.

Monaco w tym sezonie Champions League osiągnęło imponującą średnią bramek na mecz: 2,1. Strzelający jak na zawołanie monakijczycy zderzą się jednak ze ścianą, jakiej jeszcze na swojej drodze nie napotkali. Buffon, Giorgio Chiellini, Leonardo Bonucci i ich koledzy nie przegrali meczu w LM od marca, triumfując w między czasie w czternastu potyczkach w Serie A! O tym, jak skuteczna jest obrona Juventusu, przekonała się niedawno Barcelona. Ale dla Monaco świętości nie istnieją - piłkarze Jardima zdobyli już 150 bramek (w LM aż 28), strzelając po sześć goli Borussii Dortmund czy Manchesterowi City. Mecz na Stade Luis II można więc sprowadzić do prostego równania: atak ASM + obrona Juve = ???

Turyn kibicuje Glikowi

Dla wspomnianego reprezentanta Polski będzie to jedenaste starcie z Juve. Aż dziewięć z nich nosiło miano Derby di Torino, derbów Turynu. W meczach elektryzujących liczące blisko milion mieszkańców miasto, Glikowi szło, delikatnie mówiąc, różnie. Była chwila wielkiej chwały - w kwietniu 2015 r., gdy Torino pokonało Juventus po raz pierwszy od 20 lat. Częściej bywały jednak momenty, gdy obrońca z Jastrzębia Zdroju musiał poczuć smak porażki, a nawet, gdy był antybohaterem. Tak było na przykład w styczniu 2012 r., gdy za brutalny faul na Emanuelu Giaccherinim Glik obejrzał czerwoną kartkę w 36 min. i mecz obejrzał z szatni (w kolejnych derbach 29-latek znów wyleciał z boiska).

Co ciekawe po raz pierwszy Glik z Juventusem zagrał nie jako piłkarz Torino, ale Bari. W sezonie 2010/11 zespół byłego piłkarza Piasta Gliwice przegrał 1:2 w spotkaniu rozegranym jeszcze na Stadio Olimpico di Torino, na którym występowała gościnnie Stara Dama. - Nigdy nie zobaczycie mnie w Juve. Na zawsze pozostanę kibicom Torino - zadeklarował w rozmowie z "Tuttosport" Glik, gdy został zapytany o rzekome zainteresowanie działaczy z biało-czarnej strony miasta. Bez wątpienia były kapitan Torino będzie miał dziś wsparcie swoich dawnych kibiców, których od Monako dzieli ledwie 250 km. To zabawne, że polski obrońca, mimo zmiany klubu, wciąż pracuje na miano legendy Toro - nie jednemu sympatykowi Byków dzisiejsza porażka Juventusu poprawi humor.

A może Glik zdobędzie nawet bramkę? W tym sezonie ma ich na koncie już osiem. Dziewiąta może mu zapewnić okładki francuskich gazet i miejsce w historii klubu, który ma zamiar wsiąść do wehikułu czasu i wrócić do przeszłości. Czy w Monako stanie dziś kolejny pomnik?

Liga Mistrzów. "Atletico wpadło pod jadący pociąg. Real jest obiema nogami w finale"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.