Liga Mistrzów. Skała vs. klejnot. Glik w Turynie ma jeszcze coś do udowodnienia

Zatrzymywał już Reusa, Aubameyanga czy Aguero, teraz stawi czoła Dybali i Higuainowi. W półfinałowym starciu Ligi Mistrzów los zetknął bowiem AS Monaco i Juventus, europejskich gigantów w ofensywie i defensywie. Kamil Glik niebawem wyruszy w sentymentalną podróż do Turynu. Na Juventus Stadium ma coś do udowodnienia, nie tylko zresztą on.

Turyn to dla Francuzów miejsce zaklęte. Ich kluby w dwunastu próbach nie wygrały tam w europejskich pucharach żadnego meczu. Jak trudny to teren będzie mógł z pewnością zrelacjonować swoim kolegom także Kamil Glik. Dla jedynego Polaka w półfinałach Ligi Mistrzów wylosowanie Starej Damy ma dwa aspekty. Osobisty i sportowy. Na 6 lat gry we Włoszech, pięć spędził w stolicy Piemontu. - To będzie gratka dla fanów Torino - mówi krótko menadżer piłkarza Jarosław Kołakowski.

Coś do udowodnienia

- Dla niego powrót do Turynu to coś kapitalnego, jest sentymentalnie związany z tym miastem. Ma tam mieszkanie, często tam przyjeżdża, był nawet na ostatnich derbach Turynu. To idealny scenariusz, by wrócić i udowodnić coś na Juventus Stadium, na którym z Torino w przeszłości mu nie szło - przypomina komentator Ligue 1 i Serie A w Eleven Sports Mateusz Święcicki.

Statystyki Glik vs. Juventus rzeczywiście najlepsze nie są. W barwach ekipy z Torino Polak przeciw Starej Damie grał dziewięć razy, wygrał tylko raz. Do tego w swoich dwóch pierwszych derbowych spotkaniach zobaczył czerwone kartki. Pierwszy raz zagrał tylko pół godziny. Po jednym ze wślizgów trafił w piłkę, ale też przewrócił rywala. Sędzia zdecydował się podziękować mu za dalszą grę. Torino przegrało tamte mecze 0:3 i 0:2. Kolejne rywalizacje między drużynami były dość wyrównane. Jeśli wygrywało Juve, to skromnie - po 1:0, lub 2:1. Jak wspomina jednak Kołakowski, ekipa Glika pokazała wtedy, że z Juventusem da się grać bez kompleksów.

- Jak przypominam sobie te spotkania, to Juventus miał w nich masę szczęścia, a Torino pecha. To były mecze na remis, ale Juventusowi w ostatniej minucie wpadał jakiś strzał Andrei Pirlo. Innym razem był jakiś rykoszet czy karny z powietrza - mówi Kołakowski .

Najwyższy czas dla Glika zatem złą passę z Juventusem odwrócić. Wydaje się, że teraz jest na to najlepszy moment. Monaco przewodzi w Ligue 1, w Lidze Mistrzów wyeliminowało już Manchester City i BVB. Polak, czyli "skała" jak określają go Francuzi, praktycznie po każdym spotkaniu zbiera najwyższe noty w drużynie, trzyma w ryzach całą obronę. Chwalona i skuteczna jest też monakijska ofensywa. W tym sezonie we wszystkich rozgrywkach strzeliła już 141 goli! Teraz skala trudności się zwiększy, bo do Monaco przyjedzie drużyna dysponująca prawdziwymi futbolowymi gwiazdami i wielką siłą w ataku.

Skała vs. klejnot

- Rywalizacja Glika z jednym z najlepszych ofensywnych duetów, a nawet tercetów Europy będzie znakomitym widowiskiem. Do Gonzalo Higuaina i Paulo Dybali dochodzi przecież Mario Mandżukić, który doskonale uzupełnia się z pomocnikami i defensorami Juve - chwali Włochów Piotr Czachowski, były piłkarz, a obecnie komentator Serie A. O występ Polaka w starciu z nazywanym "klejnotem" Dybalą czy jednym z najdroższych obecnie piłkarzy świata Higuainem jest spokojny.

- Glik to naprawdę fantastyczny obrońca. Powinien sobie poradzić w pojedynkach, które go czekają w dwumeczu. Sporo zależeć będzie od jego kolegów z defensywy. Sam Glik Juventusu nie zatrzyma -zaznacza jednak Czachowski. To, że Polak pracy będzie miał sporo, nie ulega wątpliwości.

- Włosi uchodzą za faworyta tego starcia, więc nastawieni będą ofensywnie. Juventus musi, Monaco może - tu jest szansa dla Francuzów. Zobaczymy, czym monakijczycy będą w stanie zaskoczyć Juventus - prognozuje Kołakowski.

O taktykę i sposób gry z Turynem powinien zadbać Leonardo Jardim. Obecny szkoleniowiec Monaco kilka młodzieńczych lat spędził właśnie w Italii. Jako student pojechał na Erasmusa, by chodzić na włoskie mecze i chłonąć tamtejszy futbol. O tym, że będzie trenerem, wiedział już wtedy. Teraz stanie przed jednym z najważniejszych dla siebie egzaminów. Można by rzec poprawkowym. Już w kwietniu 2015 roku próbował wyeliminować Juventus z ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Prawie się udało. Monaco jednak przegrało pierwszy mecz 0:1. W rewanżu nikt bramek nie zdobył. Teraz też może być o nie trudno, choć Monaco ma w swych szeregach znakomitych ostatnio Radamela Falcao czy Kyliana Mbappe. Juventus przeciwstawi im najlepszą obecnie obronę w Europie. W całych rozgrywkach Ligi Mistrzów stracił tylko 2 gole. Z zerowym dorobkiem swój mecz przeciw Włochom zakończyły nawet gwiazdy Barcelony. To robi wrażenie, ale i motywuje. Ta najwyższa koncentracja potrzebna będzie ekipie z Księstwa już 3 maja na Stade Louis II. Rewanż tydzień później w Turynie.

Fabiański w "Sam na sam z Wilkowiczem": Jako piłkarze jesteśmy teraz produktami. One fajnie się sprzedają. Ale wolności już jakby mniej

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.