Ryszard Wójcik: Jest mi go strasznie szkoda, bo to jeden z najlepszych sędziów na świecie. Jest mi go serdecznie żal, ale też cisną mi się na usta mocne słowa. Sędziowie się mylili, mylą i będą mylić - to jak dwa razy dwa równą się cztery. Ale kiedy w jednym meczu są trzy błędy w jedną stronę i decydują o wyniku, to jest strasznie. A jeszcze wróćmy pamięcią do spotkania w Monachium. Tam też Bayern wcale nie musiał grać w osłabieniu. Ale wtedy czułem, że czerwoną kartką dla Javiego Martineza Bayernowi wyrządzono krzywdę, a po wtorkowym rewanżu powiem tyle - nie chciałbym być teraz kibicem Bayernu, zrobiono mu potężną krzywdę. Oczywiście nie doszukuję się złej woli i świadomego działania sędziów na niekorzyść klubu z Monachium. Za to wielka szkoda, że od kilku lat władze UEFA upierają się, żeby utrzymywać sześcioosobowy skład sędziów. We wtorek to ten system się skompromitował.
- Jestem absolutnie pewien, że decyzja o drugiej żółtej kartce dla Arturo Vidala po jego rzekomym faulu na Asensio to była decyzja sędziego technicznego, przekazana sędziemu głównemu. Sędzia, który nie jest na boisku do końca nie czuje gry. I tu nie wyczuł.
- Oczywiście, przypomnijmy sobie rzut karny dla Bayernu. Tam Casemiro faulował Arjena Robbena, a już miał żółtą kartkę. Za 10 minut Casemiro wyciął Robbena przy linii bocznej, przy tym arbitrze technicznym, który kilka minut później powiedział głównemu, że trzeba wyrzucić z boiska Vidala. Chilijczyk wyleciał, a Casemiro, który dwukrotnie powinien zobaczyć czerwoną kartkę, nie. Jak to podsumujemy, to są trzy grube błędy w jedną stronę.
- Tym na 3:2 się nie zajmuję, bo uważam, że w momencie bramki na 2:2 mecz już się tak naprawdę skończył. Oczywiście oglądałem powtórki gola na 3:2 i mam wątpliwości. Ale większe mam choćby w kwestii przyjęcia piłki przez Ronaldo tuż przed strzałem na 2:2. Wydaje mi się, że pomógł sobie ręką, na pewno bardzo mocno przesunął prawe ramię, przesunął układ ciała. Był za bramką dodatkowy sędzia, może widział, że nie było ręki. Ale nie mam pewności. Prawda jest taka, że ja sędziowałem w systemie trzech sędziów i popełnialiśmy takie same błędy, jakie popełniają sześcioosobowe składy. Czyli nie ma żadnej zmiany. A może nawet kiedyś sędziowie popełniali mniej błędów, bo decydowali tylko ci, którzy lepiej czuli boisko, nie było ludzi, którzy tylko stoją z boku. Ewidentnie za dużo jest złych decyzji głównych sędziów podejmowanych z inspiracji sędziów stojących poza boiskiem.
- Największą zasługą meczu Real - Bayern będzie zmiana zdania w tej sprawie u wielu przeciwników powtórek. UEFA nie do końca mówi powtórkom "nie". Słusznie chce ograniczyć ich liczbę. Nie może być jak w siatkówce, gdzie się ciągle ogląda challenge. Mnóstwo przerw i sprawdzań to wypaczenie, którego piłce nie można zrobić. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że trzeba sprawdzać wszystko, bo gdyby tak robiono, to we wtorek nie byłoby czerwonej kartki dla Vidala, nie byłoby drugiej bramki dla Realu, to być może z boiska wyleciałby Casemiro. Dyskusji będzie jeszcze dużo, ale myślę, że wydarzenia z Madrytu przyspieszą decyzję o wprowadzeniu powtórek wideo.
- Jeśli go ktoś zapyta i będzie mógł odpowiedzieć - na co sędziowie często nie mają zgody - to pewnie powie, że gdyby miał możliwość obejrzenia powtórek, to wynik meczu byłby inny. Ja też jestem za powtórkami, ale jedno muszę powiedzieć: uczestniczyłem w eksperymencie robionym przez telewizję Sky i wiem, jakie są zagrożenia. W meczu Real - Bayern poza trzema oczywistymi sytuacjami musielibyśmy obejrzeć jeszcze co najmniej ze trzy-cztery inne sporne akcje. Czyli transmisja trwałaby o 12-15 minut dłużej. Czy kibic przed telewizorem i na stadionie będzie zainteresowany meczem, w którym w ciągu 45 minut będzie nawet pięć przerw po dwie minuty, tylko po to, żeby ktoś coś zobaczył na ekranie i podjął decyzję? To rodzi wątpliwości. A jest jeszcze większe zagrożenie. Podczas tego eksperymentu pokazano nam, że zagrywając piłkę zawodnik ma ją na bucie przez 0,06-0,08 s. Jeżeli dwóch zawodników rozpędza się w przeciwnych kierunkach osiągając prędkość do nawet 12 m/s, to łatwo policzyć, że w ciągu 0,06-0,08 s robi się między nimi różnica do metra. Czyli ten, kto ma w ręku manetkę, w sytuacjach stykowych jest w stanie pokazać to co chce - i że był spalony, i że nie było spalonego. Technika idzie tak ogromnie do przodu, że można stopklatkę zrobić w pierwszym momencie kontaktu buta z piłką, a można w ostatnim. Przerobiłem to siedząc w studiu, ludzie nam pokazywali, jak to można zrobić. To z tego powodu Włosi swego czasu wpadli na pomysł rysowania nie linii spalonego, a pola spalonego o szerokości chociaż pół metra. Teraz jesteśmy jeszcze w sytuacji, w której powiemy "ludzki błąd", a po wprowadzeniu powtórek będą dyskusje o świadomych manipulacjach. Co jest lepsze?
- Na sto procent dałoby się zmanipulować. Przyzwyczailiśmy się do patrzenia na linię spalonego z pewnością, że człowiek, który zrobił stopklatkę, zrobił to absolutnie prawidłowo. Tu na pewno można byłoby poczekać ze zrobieniem stopklatki chwilę dłużej i obraz pokazałby, że Ronaldo nie był na spalonym. Powtórki wideo w piłce nie zakończą dyskusji o spornych sytuacjach. Joao Havelange zapytał kiedyś: "jeżeli wprowadzimy powtórki wideo, to co będą robili kibice od poniedziałku do piątku?". Jednak nadal będą mieli o czym dyskutować. Teraz mamy błędy ludzkie, raz na jakiś czas takie, które wstrząsną zasadami fair play w piłce. Ale obyśmy za jakiś czas nie mieli świadomego wpływania na decyzje przy pomocy elektroniki.
- Na podstawie zapisów, które obejrzałem, uważam, że nie było spalonego. Obecna interpretacja daje sędziom swobodę w kierunku takim, żeby padały bramki. Tak było w tym momencie.