Lewandowski jakiego nie znacie! Kłótnia w kadrze o reklamę i inne nieznane fakty

Jaki naprawdę jest jego układ z Robbenem? Kogo nazywa przyjacielem? I jak zareagował na gwizdy w meczu kadry? O tym wszystkim w "Nienasyconym" - autoryzowanej biografii Roberta Lewandowskiego. Mamy tę książkę jako jedyni!

Wszystko o książce "Nienasycony. Robert Lewandowski". Gdzie można ją kupić?

"Nienasycony" to wyjątkowa biografia wyjątkowego piłkarza, Roberta Lewandowskiego spisana przez Pawła Wilkowicza, czołowego polskiego dziennikarza sportowego. Biografia autoryzowana, która jednak nie cenzuruje, a ukazuje w pełni życie piłkarskiego fenomenu, jakim stał się Lewandowski. Nasz dziennikarz, Paweł Wilkowicz odkrywa zagadki "Lewego"!

Oto obszerne fragmenty książki.

Gwizdy w kadrze i afera z reklamą

- Gwizdy? Jakie gwizdy? Nie słyszałem - odpowiadał dziennikarzom po meczu, wyczekując momentu, gdy będzie mógł wreszcie stamtąd pójść. Już na boisku ledwo doczekał momentu, gdy można będzie sobie pójść. Rozkładał ręce, patrząc na kolegów, którzy nie podawali tak, jak oczekiwał. Patrzył nieobecnym wzrokiem na trenera, gdy ten czegoś od niego chciał. Kręcił się jak w matni. Tak jak mu się czasem zdarza, gdy coś się układa wybitnie nie po jego myśli. Nie chce wybuchnąć, bo poczułby się przegrany, że nie zapanował nad nerwami. Ale też już nie może z tym wszystkim wytrzymać.

- To tylko wrażenie, że po nim wszystko spływa. Jest nerwowy. Tylko nie jest wybuchowy. Umie odczekać, aż będzie można odreagować gdzieś na uboczu. Jest bardzo dobrym aktorem - mówi Iwona Lewandowska.

Ale tamtego dnia Robert nie potrafił udawać spokojnego. To był typowy mecz na zakończenie wakacji. Mecz na przypomnienie, że zaraz się skończą urlopy, znów rozkręci się na dobre sezon w wielkich ligach, wystartuje Liga Mistrzów, reprezentacyjne mecze o punkty, zacznie się coś nowego. Jest połowa sierpnia 2013 roku, Gdańsk, Polska gra towarzysko z Danią. Niedługo czeka ją w eliminacjach kolejny mecz z gatunku "zwycięstwo albo nic". Z Czarnogórą. Wiosną grała o "zwycięstwo albo nic" z Ukrainą. Było nic, 1:3. Potem, na początku czerwca, grała o "zwycięstwo albo" nic z Mołdawią. Też było nic. 1:1 w Kiszyniowie. Ale szanse na awans na mundial 2014 wciąż żyją, trzeba tylko wygrać z Czarnogórcami w Warszawie i droga do Brazylii się wyprostuje. Przecież zaczyna się coś nowego.

Zobacz wideo

Może i się zaczyna, reprezentacja wreszcie wygrywa z mocnym rywalem, młodzi rezerwowi Piotr Zieliński i Mateusz Klich strzelają bramki, dzięki którym Polska ze stanu 1:2 wyrywa Duńczykom zwycięstwo 3:2. Ale u Roberta nic nowego się nie zaczyna. Znów skończy mecz bez gola. Na bramkę z gry czeka od 14 miesięcy, od otwarcia Euro 2012 i gola z Grecją. Czeka całą kadencję trenera Waldemara Fornalika. Już 12 meczów, w międzyczasie strzelił tylko słabeuszom z San Marino, dwa razy z rzutów karnych (w tamtym meczu kibice też na niego gwizdali). W Borussii wyrósł przez te 14 miesięcy na jednego z najlepszych napastników w Europie, strzelił cztery gole Realowi Madryt, zagrał w finale Ligi Mistrzów. A w kadrze nic. Cztery dni przed meczem kadry strzelił dla Borussii w Bundeslidze. Cztery dni po meczu kadry strzelił dla Borussii w Bundeslidze. A w biało-czerwonej koszulce nie może. I coraz trudniej sobie wyobrazić: jak on w końcu strzeli tego gola, gdy już go strzeli? Sytuacji ma coraz mniej, a gdy się trafiają, jest tak spięty, że nie potrafi zrobić tego, czego od siebie wymaga. Gra oderwany od drużyny. Każdy mecz bez gola jest dla napastnika deprymujący. Kilka meczów bez gola to już tortura. A 12 meczów z ledwie dwoma golami? Wbitymi jednego wieczoru San Marino?

Za dużo złego się wtedy zebrało. Przed meczem z Duńczykami rozpętała się kłótnia o reklamówkę dla Orange, sponsora kadry. Robert i jego menedżerowie nie zgodzili się, by w reklamie miał być znowu tylko on, Kuba Błaszczykowski i Wojtek Szczęsny. Albo niech kręci reklamy większa grupa piłkarzy, albo niech będą jakieś wynagrodzenia dla tych, którzy występują, bo tak, jak jest, jest niesprawiedliwie. Kuba Błaszczykowski i jego menedżerowie też zaprotestowali. Ale złość się skupiła na Lewandowskim. Zaczęły się przecieki z PZPN, artykuły sugerujące, że napastnik Borussii może wylecieć z kadry. I dopiero po przeciekach - rozmowy ze związkiem o rozwiązaniu problemu.

A i tak były to rozmowy przyjemniejsze niż te, które Robert prowadził w tym czasie ze swoimi pracodawcami z Dortmundu. Był na nich zły, że nie dotrzymali danego słowa i nie pozwolili mu odejść tamtego lata do Bayernu Monachium. Potem złość przeszła we wściekłość, gdy przysłali pierwszą propozycję podwyżki, z podstawą wynagrodzenia niewiele odbiegającą od dotychczasowej pensji. Co mu nie przeszkadzało w strzelaniu dla Borussii kolejnych bramek, bo jak czasami tłumaczył: biznes to biznes, a futbol to futbol.

W strzelaniu dla kadry kłótnia o reklamę Orange też nie byłaby żadną przeszkodą. Gdyby się udawało być w reprezentacji Robertem z Borussii, tym, który wykorzystuje swój dar wybierania momentów na wyłączenie się z akcji i powrót do niej, bo inni koledzy odciągają od niego uwagę rywali. W Gdańsku z Danią znów się nie udało. I tym razem, inaczej niż zwykle, przestał w pewnym momencie próbować. Zupełnie zeszło z niego powietrze. Poprosił o zmianę, zszedł w 78. minucie.

Lewandowski po strzeleniu czterech goli Realowi: Szkoda, że nie było piątej [CYTATY Z "NIENASYCONEGO"]

Oczywiście, że słyszał gwizdy. Polska już wygrywała 3:2. Wszyscy inni piłkarze dostali brawa.

- Lecieliśmy wtedy razem z Gdańska do Dortmundu - wspomina Artur Płatek. - Ja już byłem na lotnisku, oni przyjechali we trójkę: Robert, Kuba, Łukasz Piszczek. Robert był strasznie przygnębiony. Powiedziałem mu: "Nie martw się. Polska. Musisz przywyknąć". Ale tylko machnął ręką: "Idę spać". Bardzo go ta sprawa przytłoczyła.

- Byłeś kiedyś tak zniechęcony, żeby pomyśleć o odejściu z reprezentacji?

- A kiedy ta książka się ukaże? - pyta Robert i na chwilę milknie.

Zobacz wideo

Paczka przyjaciół. Co z Robbenem?

"- Umiejętność słuchania i dobierania sobie znajomych to jest jego siła. Ma intuicję do otaczania się ludźmi, którzy go nie zranią. On nie znosi lanserów i bajkopisarzy. A jest wielu ludzi, którzy by się chcieli w ten światek dostać. Ale tak się zaufania nie zdobywa. Otaczanie się samymi sportowcami czy celebrytami do niczego nie prowadzi. W piłkę gra się jakiś czas, a przyjaźnie zostają na zawsze. Mamy pewność, że jeden drugiego nie zrani. Pomagamy sobie w problemach, wysłuchujemy się nawzajem. Robert to jest bratnia dusza - mówi Mariusz Lewandowski, jeden z przyjaciół z boiska.

Jest ich niewielu. Z Wojtkiem Szczęsnym Robert zna się jeszcze z Legii. Dziś mają dobry kontakt, wspólnych znajomych, spotykają się w wakacje. Ale jeździ też na urlopy z innymi piłkarzami kadry. A największa grupa przyjaciół z boiska to klan z czasów gry w Lechu. Sławomir Peszko, Darek Dudka, Grzegorz Wojtkowiak, Seweryn Gancarczyk. Do dziś Robert i Ania wspominają poznańskie wieczorki towarzyskie, wspólne sylwestry, czas, gdy się rodziły przyjaźnie i wszystko przeżywało się intensywnie.

Do przyjaciół z piłki dołączali ci z innych sportów. Marcin Gortat, jak o nim mówią: wielki bro zza oceanu. Piłkarz ręczny Grzegorz Tkaczyk, którego poznali kiedyś na wakacjach. To od Tkaczyków zarazili się miłością do Mazur. Siatkarz Andrzej Wrona. Tyczkarka Monika Pyrek, jedna z dawnych idolek Ani.

W następnych klubach po Lechu Robert już nowej grupy wsparcia w szatni nie szukał, wolał starą. Najwyżej dobierał do grona przyjaciół pojedyncze osoby. Może to jest też jedno z wyjaśnień, dlaczego nie stworzyli z Kubą i Łukaszem polskiego klanu. Lubili się z Mario Götzem i Marco Reusem, z Matsem Hummelsem. Zaprzyjaźnili się z Mitchellem Langerakiem i jego narzeczoną, dziś już żoną, Rihanon. Nadal się odwiedzają, uspokajali Langeraka, gdy był cały roztrzęsiony po znokautowaniu Roberta w meczu Pucharu Niemiec. To on mu wtedy w zderzeniu w powietrzu połamał kości twarzy, które potem musiała chronić maska. Nie mógł sobie tego wybaczyć. - W Borussii była młoda drużyna. Życie towarzyskie kwitło. Też mieliśmy swoje wieczorki, spotkania. Wspólne wyjazdy na Ligę Mistrzów. W Bayernie ich nie ma, bo dla Borussii Liga Mistrzów to było wielkie przeżycie. A tutaj to norma. W Bayernie jest super, ale inaczej: wielu piłkarzy ma już dzieci, jest sporo osób z zagranicy - mówi Ania.

10 najważniejszych momentów w karierze Roberta Lewandowskiego [RANKING]

- Więź bardzo zależy od tego, gdzie kto mieszka. My mieszkamy kilkaset metrów od Philippa Lahma, dwie ulice dalej. Mamy dobry kontakt, czasem podwozimy się na treningi albo przywozimy po meczach. Tak samo jest z Manuelem Neuerem. A większość piłkarzy Bayernu mieszka po drugiej stronie miasta - mówi Robert.

Mario Götze wpadł w Bayernie w pomundialowy dołek i trzyma się bardziej na osobności niż w Borussii. Robert i Bastian Schweinsteiger bardzo się lubili, ale Schweinsteiger wyjechał do Manchesteru. Mają dobry kontakt z Rafinhą. Z Franckiem Riberym, a jak z Riberym, to i z Davidem Alabą. Z Thomasem Müllerem, bo z nim nie sposób nie mieć dobrego kontaktu. - On cały czas mówi i jest dużo śmiechu. Wygaduje tak głupie rzeczy, że tylko superinteligentny gość może na to wpaść. To jest nasz klaun. Jeśli przyjdzie ci do głowy najgłupsza rzecz z możliwych, to licz się z tym, że Thomasowi też przyszła i zaraz ją zrobi - mówi Robert. I puszcza oko: Z Robbenem kontakt jest trochę gorszy. Ale Arjen z nikim nie ma bardzo bliskiego kontaktu, on jest bardzo rodzinny - dodaje. Największy boiskowy egoista w Bayernie to jeden z najsympatyczniejszych piłkarzy. Wyjścia Robbena ze stadionu po meczach to całe przedstawienie. Kino familijne: Arjen z trójką swoich rozkrzyczanych dzieci. Jeden z synów jest zresztą fanem Roberta.

David Villa, hiszpański król strzelców Euro 2008, były napastnik Barcelony, który też kiedyś prowadził po meczach taką trzódkę, powiedział, że dzięki dzieciom nie zwariował w futbolu. Nie ugiął się pod presją, jaka przyszła razem z sukcesami i sławą. "Dzięki nim mogłem choć przez chwilę pomyśleć o czymś innym".

"Nienasycony. Robert Lewandowski" czyli najlepsza książka o Lewym! Dlaczego? Gdzie ją kupić?

Więcej o:
Copyright © Agora SA