Niemieccy mistrzowie odpadli z Ligi Mistrzów po "mega-bitwie" z Atletico Madryt. We wtorek piłkarze Bayernu wygrali co prawda 2:1, ale stosunek bramek w dwumeczu okazał się korzystny dla Madrytu. Finałowa bitwa 28 maja w Mediolanie będzie musiała się obejść bez ekipy Pepa Guardioli. Dla Hiszpana ten wieczór był traumą - trzeci raz z rzędu nie awansował on do finału Ligi Mistrzów.
To był jeden z najlepszych meczów Bayernu w tym sezonie. Ekipa Guardioli była zdecydowanie lepszym zespołem, ale to nie wystarczyło na pokonanie Atletico Madryt. Kluczowym momentem spotkania był niewykorzystany rzut karny przez Thomasa Mullera. Piłkarz Bayernu zmylił Jana Oblaka, ale ten wyczuł oszustwo napastnika i obronił "jednastkę". To już drugi zmarnowany karny przez Niemca w tej edycji Ligi Mistrzów (wcześniej z Dinamem Zagrzem w grudniu 2015 roku)
W ostanich dnaich przez Niemcy przeszła debata publiczna o Thomasie Müllerze. To efekt zeszłotygodniowej decyzji Guardioli, który gwiazdę niemieckiej piłki posadził na ławce rezerwowych. Niemal wszyscy eksperci nie zgadzali się z decyzją Hiszpana. W rewanżu Pep przywrócił Niemca do składu, ale i to nie pomogło.
W zespole Diego Simeone każdy potrafi "umrzeć" za każdego. Ta wiara prowadzi Atletico do finału Ligi Mistrzów. Fantastyczny mecz rozegrał Jan Oblak, który obronił grad strzałów, w tym rzut karny. Lewandowski zdobył tylko jednego gola. W bramce ekipy z Madrytu stał się słoweński cud, który nazywa się Oblak.
Ten mecz był dla Atletico niekończącym się cierpieniem. Bayern ciągle naciskał, ale kapitalnie bronił Oblak. Na szczęście bramka Griezmanna załatwiła sprawę. Bayern walczył do końca, ale jego żądło nie było wystarczająco ostre.