Liga Mistrzów. Ronaldo, Król Madrytu

Gdy Real najbardziej tego potrzebował, portugalski gwiazdor ustrzelił hat-tricka, dał zwycięstwo z Wolfsburgiem 3:0 i awans do półfinału Ligi Mistrzów.

Nie tak miało być, nikt nie spodziewał się, że szósty z rzędu awans do półfinału Pucharu Europy (najlepsza seria od lat 50.) będzie kosztował Real tyle nerwów.

Po sensacyjnej porażce 0:2 w Niemczech rewanż stał się jednak meczem o przyszłość drużyny Zinedine'a Zidane'a. Niespodziewanym ciężarem, który spadł na Santiago Bernabeu.

Ciężar czuł Cristiano Ronaldo, najlepszy strzelec w historii Realu, który jednak nie cieszy się takim uwielbieniem, jak chociażby były bramkarz "Królewskich" Iker Casillas. A to słyszy, że nie strzela w meczach ważnych, a to, że skupia się na kolekcjonowaniu osiągnięć indywidualnych, a nie drużynowych. Ciężar czuł Sergio Ramos, który latem został kapitanem za Casillasa, ukochanego wychowanka kibiców Realu. Ale ten ciężar czuł też Florentino Perez. Jego pomysł na zespół kibice kwestionowali już zimą, ale wtedy prezes uspokoił trybuny, zwalniając nielubianego trenera Rafę Beniteza i zatrudniając uwielbianego, kojarzonego z sukcesami Zidane'a. Gdyby wczoraj Real odpadł, gniew nie zostałby skierowany w stronę niedoświadczonego szkoleniowca, tylko w stronę prezesa, który od lat buduje drużynę według własnego widzimisię.

Ronaldo presję wytrzymał, tuż po kwadransie strzelił dwa gole, poderwał trybuny Santiago Bernabeu. Ramos też nie ugiął się pod ciężarem, po przerwie mógł nawet zostać bohaterem, ale po jego strzale piłka odbiła się od słupka, musnęła linię bramkową i wylądowała w rękach bramkarza Diego Benaglio. Pomysł Pereza na drużynę przetrwał.

Rewanż zaczął się tak, jak miał się zacząć, Real rzucił się do ataków, zamknął Wolfsburg na własnej połowie i szybko odrobił straty. Przez kilkanaście minut gospodarze grali tak, jak chcieliby tego kibice z Madrytu. Ale potem znów byli niewydajni, rzadko wypracowywali naprawdę dobre szanse na strzelenie gola, który dałby im półfinał. Kwadrans przed końcem obie drużyny miały po ledwie trzy celne strzały. A wcześniej Wolfsburg też mógł wbić gola, najlepszą szansę zmarnował niedługo przed przerwą Henrique, którego uderzenie zdołali zablokować obrońcy gospodarzy. Real wciąż nie przypominał zespołu, który może sięgnąć po Puchar Europy, wciąż wyglądało to tak, jakby jego przewaga nad Wolfsburgiem wynikała nie z tego, że jest lepszą drużyną, ale z tego, że ma lepszych piłkarzy.

Tym, który wprowadził Real do półfinału, był Ronaldo. Portugalczyk, ostatnio częściej irytujący niż zachwycający przy strzałach z rzutów wolnych, kwadrans przed końcem skompletował hat-tricka, sprawił, że Real po blisko ćwierćwieczu odrobił dwubramkową stratę w pucharach. A przy okazji Portugalczyk prawdopodobnie zapewnił też sobie kolejny tytuł indywidualny, w tym sezonie strzelił już w Lidze Mistrzów 16 goli. Wiceliderzy klasyfikacji strzelców - Luis Suarez i Robert Lewandowski - mają po osiem goli.

Choć wyeliminowanie ósmego zespołu Bundesligi kosztowało madrytczyków nadspodziewanie dużo wysiłku, a w kraju nie wygrali ostatnio czterech meczów z rzędu, naprawdę trudno odbierać im szans na Puchar Europy. Real przeżywa sezon słabiutki, od kilku miesięcy balansuje bardzo blisko katastrofy. Ale dziś od jedenastego triumfu w prestiżowych rozgrywkach dzielą go tylko trzy mecze.

Real Madryt miażdży Wolfsburg jak Lewandowski, Lord Bendtner zrobiłby to lepiej, czyli echa Ligi Mistrzów [MEMY]

Zobacz wideo
Czy Cristiano Ronaldo poprowadzi Real do zwycięstwa w Lidze Mistrzów?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.