Liga Mistrzów. Atletico - Barcelona. Lęki Barcelony

Katalończycy wygrali z Atlético siedem ostatnich meczów. W środę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zespół z Vicente Calderón może spłacić dług hurtem. Początek meczu o 20:45. Relacja na żywo na Sport.pl

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Na okładce barcelońskiego dziennika "Sport" ukazały się we wtorek płonące znicze. Trzy na pierwszym planie z nazwiskami Suáreza, Neymara i Messiego. Dopisek informował, że trio nigdy nie zawiodło swoich kibiców: przez półtora roku strzelili 231 goli i dali klubowi pięć trofeów. "Powierzamy wam swoje nadzieje" - brzmiał tytuł.

W Katalonii wyczuwa się lęk w obliczu najważniejszego wyzwania wiosny. Nie tylko przed wizytą na Vicente Calderón, nie tylko przez będące w szczycie formy Atlético, ale z obawy o dyspozycję graczy Luisa Enrique. Messi nie zdobył bramki w czterech ostatnich meczach i z mieszkańca wyższej futbolowej planety spadł na ziemię. Ten sam los spotkał Neymara, który niedawno pierwszy raz wspiął się na podium plebiscytu Złota Piłka. Jesienią uzbierał 16 goli i 12 asyst w 19 meczach w lidze i Lidze Mistrzów, od stycznia zagrał 17 spotkań z bilansem ośmiu bramek i siedmiu asyst. Jeszcze niedawno koledzy z Barçy oddawali mu piłkę, by jak czarodziej wykonywał rytualne tańce między obrońcami rywali, ostatnio rzadko zdradza oznaki życia. Gaśnie w oczach.

I nawet Suárez, najwaleczniejszy, najbardziej regularny z wielkiej trójki, który nie musi wyczekiwać na natchnienie, też przeżywa gorsze dni. Przed kilkoma tygodniami był liderem ligowych strzelców, dziś traci do Cristiana Ronaldo aż cztery gole. Bramki Urugwajczyka rozstrzygnęły jednak pierwszy mecz z Atlético na Camp Nou (2:1), katalońska prasa znów nazywała go "wybawicielem".

Nadzieje Barcelony opierają się na tej trójce z oczywistych powodów. Katalończycy wygrali z Atlético siedem ostatnich meczów, w których Suárez, Messi i Neymar wbili 13 z 14 bramek (ta brakująca była samobójcza). Nikt nie ma wątpliwości, że aby przebrnąć do półfinału Ligi Mistrzów, drużyna z Camp Nou musi pokonać Jana Oblaka. Gra na utrzymanie nikłej przewagi z pierwszego meczu byłaby samobójstwem. Atlético to drużyna silna, wyrachowana, cierpliwa, nienagannie zorganizowana i twarda psychicznie.

Być może ten ostatni atut będzie kluczowy. Gospodarze nie będą się spieszyć, atakować na wariata z zaniedbaniem tyłów. Presja wciąż ciąży na Barcelonie. To ona walczy o obronę potrójnej korony, czego nikt jeszcze nie dokonał. Drużyna Diego Simeone może i chce te plany pokrzyżować, ale nie ma takiego obowiązku. Drugą pozycją w lidze hiszpańskiej i awansem do ćwierćfinału Ligi Mistrzów wykonała plan minimum. Choć dwa lata temu, gdy obie drużyny spotkały się na tym samym etapie rozgrywek, plan Simeone był brawurowy. W rewanżu Atlético ruszyło do ataku i wycofało się dopiero po zdobyciu zwycięskiej bramki.

Mecz na Camp Nou osiem dni temu pokazał zalety i ograniczenia czołowych drużyn ligi hiszpańskiej. Atlético umie założyć kaganiec na najlepszy atak świata, jest stroną dominującą w walce wręcz, balansuje jednak na granicy brutalności - w ostatnich dwóch meczach z Barceloną aż trzej gracze Simeone wylecieli z boiska z czerwonymi kartkami.

Na Camp Nou Fernando Torres zakończył grę już w 35. minucie. Klub z Madrytu wywarł presję na UEFA, sugerując, że sprzyja Katalończykom - zastosował więc podobne metody jak José Mourinho, gdy prowadził Real. Czy to wszystko wpłynie na sposób pracy Włocha Nicoli Rizzolego?

Nie będzie to praca łatwa. Suma perfidii piłkarzy w obu klubach dorównuje czasem ich geniuszowi. Suárez to fenomenalny środkowy napastnik, ale nawet intensywna terapia psychologiczna od mundialu w Brazylii nie złagodziła jego gwałtownych odruchów na boisku. Na Camp Nou kopnął Juanfrana, a potem wymierzył cios łokciem Filipe Lu~sowi - arbiter to przeoczył. Neymar wciąż za często prowokuje i wdaje się w kłótnie, nerwy szybko traci Dani Alves. Simeone z zasady nie zatrudnia w Atlético piłkarzy opanowanych i spokojnych. To drużyna skrojona na miarę swojego trenera - jednego z największych wojowników w dziejach piłki.

Atlético słynie z najlepszej defensywy w Europie, Barcelona - z najlepszego ataku. W 1/8 finału Ligi Mistrzów Katalończycy wbili Arsenalowi pięć goli, zespół Simeone przez 210 minut nie potrafił pokonać bramkarza PSV Eindhoven ani razu (awansował po karnych). Tymczasem w ostatnich czterech spotkaniach sytuacja uległa drastycznej i nieoczekiwanej zmianie. Drużyna z Vicente Calderón zdobyła dwa razy więcej bramek niż Barcelona (10:5). To efekt kryzysu Katalończyków. Jak głęboki to kryzys i jakie będą jego konsekwencje? Drużyna Luisa Enrique trwoniła ostatnio punkty w lidze, zachowując jednak szanse na trzy tytuły. W środę jest ten dzień, gdy zapłaci najwyższą cenę za każdy kolejny błąd. Od 2008 r. Barcelona nie dotarła do półfinału Ligi Mistrzów ledwie raz - przegrywając z Atlético w 2014 r.

Sędziowie pomagają Barcelonie. Zobacz, w których meczach!

Zobacz wideo
Czy Barcelona obroni tytuł w Lidze Mistrzów?
Więcej o:
Copyright © Agora SA