Liga Mistrzów. Ściany Barcelony

Po bolesnej porażce z Realem zespół Luisa Enrique ma szansę udowodnić, że był to tylko incydent. Na Camp Nou przybywa Atlético Madryt na pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów - we wtorek o 20.45.

"Ani ambicji, ani wielkości, ani pokory" - tak "El Pais" pisał o porażce Barcelony w El Clásico 1:2. O ile w sobotę gra szła głównie o prestiż - w lidze przewaga Katalończyków jest wciąż bezpieczna (6 pkt nad Atlético, 7 nad Realem) - we wtorek stawka jest ogromna.

Dwa lata temu Atlético dokonało wyrwy we wspaniałej serii Barcelony, eliminując ją z Ligi Mistrzów już w ćwierćfinale. W pozostałych edycjach od 2008 r. klub z Katalonii docierał co najmniej do czwórki, trzy razy cieszył się ze zdobycia prestiżowego trofeum,

Wiosną 2014 r. Atlético miało na Barcelonę patent. Wyrzuciło ją z rozgrywek europejskich, pozbawiło mistrzostwa Hiszpanii. Patent Diego Simeone przestał jednak działać, gdy na ławce trenerskiej Katalończyków usiadł Enrique. Od lata 2014 r. oba zespoły mierzyły się sześć razy i sześć razy wygrała Barça. Żadne ze zwycięstw nie przyszło łatwo, ale Leo Messi, Neymar i Luis Suárez strzelili w nich 11 z 12 goli dla Katalończyków.

To duży wyczyn, bo drużyna Simeone w tym sezonie traci średnio mniej niż pół bramki w spotkaniu. Pozostaje rywalem skrajnie niewygodnym, ruchomą fortecą. Niedawno zdobyła Santiago Bernabéu w derbach Madrytu. Gra oparta na defensywie, pressingu i znakomitej organizacji czyni z niej fenomen w skali światowej. W 31 meczach ligi hiszpańskiej straciła ledwie 15 bramek, w ośmiu meczach Ligi Mistrzów trzy. Takiej zapory przed bramkarzem w wielkich ligach Europy nie ma nikt, nawet Bayern (w Bundeslidze - 13 bramek straconych w 28 kolejkach, w LM - siedem).

Problemem Atlético była ostatnio plaga urazów wśród stoperów. W sobotę z Betisem (5:1) para środkowych obrońców była wręcz egzotyczna: 20-letni Lucas Hernández i 22-letni Nacho Monsalve. Podstawowi gracze na tej kluczowej dla Simeone pozycji - Diego God~n, José Giménez i Stefan Savić - jeszcze się leczyli, ale jeden z zawodników Atlético zapewniał, że God~n zagra na Camp Nou, choćby musiał poskręcać nogę na druty.

30-letni stoper z Urugwaju to lider Atlético, dusza drużyny, gracz, który ma największy wpływ na resztę. Bez niego zespół traci dużo z "wilczego" charakteru, gra zawsze, gdy może, rotacja w składzie go nie dotyczy. Przemęczony organizm God~na odmówił jednak posłuszeństwa, Urugwajczyk doznał urazu w meczu z Sociedad i miesiąc nie grał. Na Camp Nou jego partnerem będzie Savić, sprowadzony latem z Fiorentiny za 25 mln euro.

Do gry gotowy jest też skrzydłowy Yannick Ferreira Carrasco, który podczas ostatniego meczu obu drużyn w lidze 30 stycznia, świetnie radził sobie z obrońcami Barcelony. Atlético poległo jednak od własnej broni. Ostra gra zmieniła się w brutalną - boczny obrońca Filipe Lu~s wyleciał z boiska za atak na Messiego, God~n za faul na Suárezie i Barcelona wygrała 2:1.

Mimo to zespół z Madrytu walczył o remis do ostatniej chwili, Caludio Bravo wykazał niezwykły refleks przy strzale Antoine Griezmanna z pięciu metrów. O ile w tyłach Atlético jest niezniszczalne, o tyle w ataku zależy od Griezmanna, na szczęście Francuz ma najlepszy sezon w karierze (26 goli we wszystkich rozgrywkach). Drugi strzelec zespołu Fernando Torres zdobył jednak tylko sześć bramek w lidze i ani jednej w Champions League. Wykorzystał jednak karnego w serii rozstrzygającej dwumecz z PSV Eindhoven w 1/8 finału.

Atlético zaczyna rywalizację z Barceloną z bardzo wygodnej pozycji. Do stracenia nie ma nic, może grać jak lubi, dbając o tyły. Czas będzie poganiał Katalończyków, oni muszą rehabilitować się za porażkę w klasyku. Ich stan psychofizyczny budzi teraz wątpliwości. Oczekiwania i presja też spadają na drużynę Enrique.

- Co może być piękniejszego niż rywalizacja z najlepszą drużyną świata? - powiedział po losowaniu Simeone. Ale to tylko pozory uprzejmości. Trener Atlético jest poprawny politycznie, powtarza, że celem jest najbliższy mecz, ale prezesa klubu Enrique Cerezo to widać nie obowiązuje, bo powiedział niedawno: - Nie spoczniemy, dopóki nie wygramy Ligi Mistrzów.

Niech nikt nie pozwoli się zwieść pozorom, ambicje klubu z Vicente Calderón są ogromne. W grudniu 2011 r. były kultowy piłkarz Simeone obejmował pozycję trenera w klubie tonącym w długach. Drużyna grała notorycznie poniżej możliwości. Dziś Atlético wtargnęło do czołówki i piętnastki najbogatszych klubów świata z budżetem 187 mln euro. Dwa przegrane finały Ligi Mistrzów w dramatycznych okolicznościach (1974 i 2014) są traumą, z którą na Vicente Calderón chcą się rozliczyć. Ale los nie oszczędza Atlético, przed rokiem w ćwierćfinale wpadło na Real, tym razem Barçę, która jest jak ranny lew po klasyku.

Poniedziałkowy trening Katalończyków opóźnił się o 20 minut. Trener i wszyscy piłkarze zebrali się w szatni, by wspólnie przeanalizować porażkę z Realem. To była terapia grupowa, autokrytyka, zimny prysznic - gracze Barcelony wynoszeni do soboty pod niebiosa za rekordową serię 39 meczów bez porażki schodzili na ziemię. Na niej czeka rywal pod wieloma względami trudniejszy. Trzeba skruszyć dwie ściany: własnej niemocy i drugą, którą wzniosą dziś na Camp Nou murarze Simeone.

Liga Mistrzów (mecze o 20.45). Ćwierćfinały. Wtorek. Bayern - Benfica (Canal+); Barcelona - Atlético (nSport). Środa: Wolfsburg - Real (nSport); PSG - Manchester City (Canal+). Rewanże za tydzień

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.