Liga Mistrzów. Lewandowski bez gola, bez oddechu i sprowokowany. Przyćmił go Mandżukić

Gdy Bayern Monachium rozgrywał z Juventusem swój najlepszy mecz w sezonie, Robert Lewandowski zaliczał jedno z najtrudniejszych wyzwań w ostatnich miesiącach. A po godzinie gry do akcji wkroczył ten, którego Polak w drużynie Pepa Guardioli zastąpił.

Bo jak inaczej można nazwać starcie z taką defensywą, jak ta Juventusu? Mistrzowie Włoch w 2016 roku stracili tylko jednego gola, Gianluigi Buffon zaliczył prawie jedenaście godzin bez wyjęcia piłki z własnej bramki. Co z tego, że Giorgio Chielini ostatecznie nie mógł zagrać, gdy polski napastnik musiał zderzać się z Andreą Barzagim i Leonardo Bonuccim, dwoma gigantami na środku obrony Juventusu.

Egzamin zdał, choć ocena powinna być wyższa. Może dlatego, że tym razem wystąpił w nietypowej dla siebie roli - asystującego, a nie strzelającego. Uciekł pilnującym go obrońcom tylko trzy razy, przy dośrodkowaniach wyprzedzając rywali, choć tylko raz uderzając celnie. Celnie, ale wprost w ręce dobrze ustawionego Buffona. I to nie tak, że Lewandowski głową gra słabo (dla Bayernu tylko cztery gole w tym sezonie), po prostu zwykle trafia po innego rodzaju akcjach. Kolejne przypomnienie, że to nie był dla niego łatwy mecz.

Dlatego trudno winić Lewandowskiego za brak goli - uwaga może być zwrócona za sytuację z trzynastej minuty, gdy w idealnej sytuacji dwóch na jednego z Buffonem źle zagrał do Thomasa Mullera, zbyt daleko od miejsca w którym Niemiec stał. Zamiast strzelić gola, jego partner z ataku wywrócił się i piłkę w stronę bramki bardziej popchnął niż kopnął. Nadrobił dziesięć minut po przerwie, gdy po raz drugi - i ostatni - w tym meczu dostał więcej miejsca. Zagrał do wybiegającego na wolne pole Robbena, który zrobił to, co robić potrafi najlepiej - ściął akcję do środka i uderzył w długi róg bramki rywala. Wtedy wydawało się, że losy dwumeczu są rozstrzygnięte.

Ale w powrocie do żywych Juventusu ważny był kontekst innego z napastników, nie Lewandowskiego. Choć Polaka we włoskiej prasie wymieniano jako jedno z największych zagrożeń, to skupiano się na historii Mario Mandżukicia. Chorwata po jednym sezonie współpracy pozbył się z Monachium Guardiola, a ostatnie kilka miesięcy napastnik wiedział, kto go zastąpi - bo na początku 2014 roku ogłoszono, że Lewandowski po odejściu z Borussii Dortmund podpisze kontrakt z Bayernem. Mandżukić wtedy zdążył nasłuchać się, że jest słaby technicznie, nie pasuje do filozofii Hiszpana i mentalnością także nie wpasowuje się w wizję trenera. Jak pokazało wtorkowe spotkanie, Massimiliano Allegri wiedział, co robi ryzykując i wstawiając do wyjściowego składu ponoć nieprzygotowanego Chorwata.

Ten już w pierwszej minucie oddał strzał, który zmusił Neuera do interwencji, ale ważniejsze, co stało się z jego udziałem wydarzyło się w drugiej połowie. Po godzinie bezdyskusyjnej dominacji Bayernu to Mandżukić wykorzystał błąd Kimmicha - a pomocnika-obrońcę Bayernu kilka razy okładał w tym meczu łokciami - i zagrał do wybiegającego na wolne pole Dybali, który tym razem się nie pomylił. 29-latek poczuł krew - dosłownie, bo po chwili starł się z tym, który z Monachium go wyrzucił, choć nie w bezpośredniej rywalizacji. Lewandowski miał pretensje o ostre zagranie, ale Chorwat jeszcze szybciej zbliżył się czołem do głowy Polaka. Jeśli miał za cel wyprowadzić napastnika Bayernu z równowagi, to udało mu się. Lewandowski zamiast być zagrożeniem, to do końca meczu pozostawał bezbarwny, wyprzedzany przez obrońców, faulujący, bez miejsca na stworzenie zagrożenia, bez sytuacji na strzał. Raz w nietypowy dla siebie sposób zatrzymał się przy ostrym dośrodkowaniu Ribery'ego, które mógł zamienić na gola przy większym zdecydowaniu.

Mandżukić jeszcze miał kluczowy udział przy akcji na drugiego gola Juventusu i swoje udowodnił - to o nim będzie się pisać po tym spotkaniu. Chociaż Neuera sam nie pokonał, to z nim dyskutując schodził z boiska jako ostatni, oklaskiwany jako bohater kibiców z Turynu. Ledwo żywy, ciężko oddychający, kulejący. Dzięki jego poświęceniu "Stara Dama" jeszcze w tym dwumeczu żyje i w trzydzieści minut udowodniła, że ma się dobrze. Ale teraz czeka ją jeszcze trudniejsze wyzwanie - wyjazd na teren Bayernu, teren Lewandowskiemu. Czy wtedy Mandżukić także stawi czoła Polakowi?

Jesteś kozak? Poznasz po zdjęciu czy piłkarz strzelił karnego? [QUIZ]

Zobacz wideo
Czy Robert Lewandowski strzeli gola w rewanżu?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.