Sevilla - Manchester 1:3. Krychowiak sam na Księżycu. "Liga Mistrzów wystrzeliła Sevilli w twarz"

- Przy Yayi Toure był małym chłopcem - piszą o Grzegorzu Krychowiaku hiszpańscy komentatorzy. Ale Polak i tak przynajmniej podjął walkę i oddawał ciosy. Większość jego kolegów z Sevilli spuściła głowy, choć właśnie uciekała szansa na wyjście z grupy

Krychowiak podczas meczu w niektórych momentach rozkładał ręce i patrzył pytająco na kolegów, biegał od jednego pożaru do drugiego, a po spotkaniu tłumaczył drużynę przed kamerami z gry nie odpowiadającej Lidze Mistrzów i świetnemu dopingowi z trybun.

W pomocy pusto jak na Księżycu

Polakowi brakowało dynamiki z poprzedniego meczu z City, ale zastraszyć się nie dał. Próbował walczyć, czasem może nawet przesadzał z ryzykownymi wślizgami, to się mogło przy nadpobudliwym sędziowaniu skończyć nawet czerwoną kartką. Skończyło się żółtą - zresztą jedyną w całym meczu, co tez sporo mówi o nastawieniu Sevilli - za przerwanie kontrataku Yayi Toure pod koniec pierwszej połowy. Toure grał fantastycznie, razem z Fernandinho taranowali wszystkie przeszkody, jakie próbowała ustawiać Sevilla. Ale nie było tych przeszkód wiele. Obrońcy popełniali błędy w ustawieniu i we współpracy z pomocnikami - zwłaszcza po prawej stronie - byli niezdecydowani, dawali się przestawiać rywalom przy starciach. A w pomocy Sevilli było, jak napisał jeden z komentatorów, pusto jak Księżyc. A na środku tego Księżyca - Krychowiak.

Brak zrozumienia

Wrócił stały problem z tego sezonu: Polak nie może znaleźć partnera w pomocy, z którym rozumiałby się telepatycznie, jak pod koniec poprzedniego sezonu ze Stephane M'Bią (odszedł już z Sevilli). Krychowiak gra zawsze , to najbardziej zapracowany pomocnik w Europie. Zmieniają się partnerzy. Tym razem grał z Vicente Iborrą, który wypadł tak blado, że trener Unai Emery zmienił go już w przerwie. Wszedł za niego Michael Krohn-Daehli, Sevilla zaczęła bardziej panować nad tym co się dzieje, ale też rywale zdjęli już wtedy nogę z gazu.

Trudno było rozpoznać w Sevilli tę drużynę, która się odważnie stawiała Manchesterowi City w poprzedniej kolejce. Krychowiak też grał inaczej, właściwie bez zadań w ofensywie. Dwa tygodnie temu miał okazje by szukać asysty i gola, w rewanżu w Sevilli było tyle do zrobienia w obronie, że Polak rzadko się pojawiał blisko pola karnego City. Gdy się pojawił pod koniec pierwszej połowy, był faulowany w polu karnym przez Fernando (sędzia nie gwizdnął). Ale i City mogło się domagać wcześniej karnego, właśnie po interwencji Krychowiaka, gdy wywrócił Fernandinho (starcie było delikatniejsze niż Fernando-Krychowiak po drugiej stronie boiska, ale nie takie karne dyktowano). A za wcześniejszą wycieczkę do ataku Polak zapłacił pogonią za Toure, i wspomnianą żółtą kartką. Tak się kończyły problemy piłkarzy Sevilli z asekuracją i wzajemnym zrozumieniem.

Z Ligi Europy przyszła, do Ligi Europy wróci

W Manchesterze było inaczej: tam Sevilla nie odstawiała tak fizycznie i była świetnie skoordynowana, z jasno podzielonymi rolami. A Krychowiak w takich sytuacjach świetnie pilnuje równowagi. W rewanżu nie miał czego pilnować.

Sevilla z Ligi Europy przyszła i zapewne do Ligi Europy wkrótce wróci. Jest dziś za bardzo osłabiona kontuzjami (choćby środkowych obrońców, co było bardzo widać w meczu z City) i ma zbyt przeciętnych dublerów, by sił wystarczało jej i na ligę hiszpańską i Ligę Mistrzów.

Jak Liga Mistrzów wystrzeliła Sevilli w twarz

Może udałoby się to jakoś nadrobić ambicją w takiej grupie jaką ma Valencia, z Zenitem, Genkiem, Lyonem. Ale nie w tej z City, Juventusem i Moenchengladbach. Tu pozostaje tylko liczenie na cud, czyli odrobienie pięciu punktów do Juve w dwóch meczach.

W pierwszym meczu z City była odważna, uporządkowana, gotowa ryzykować do końca, by wyrwać zwycięstwo. Rewanż z City to było, z perspektywy kibica hiszpańskiej drużyny, okrutne widowisko. "Marca" napisała, że wyglądało to wszystko jak mecz czwartoklasistów z szóstoklasistami, a Sevilla była w stanie wymienić trzy podania tylko gdy rywal dał zgodę. "El Pais" - że Krychowiak przy fantastycznie grającym Yayi Toure był jak mały chłopiec. I że w tym meczu "Liga Mistrzów wystrzeliła Sevilli w twarz, jak bomba".

W niedzielę przyjeżdża Real

Ta drużyna stała się nieprzewidywalna, raz nie nadąża za teoretycznie słabszym rywalem, raz rzuca się do gardła mocniejszemu. Z Manchesterem City dwa razy przegrała, ale po meczach różniących się jak dzień od nocy. W lidze przegrywała z rywalami z klasy średniej, a wygrała z Barceloną. Dlatego przekreślać jej jeszcze nie wolno. Choć czasu na zebrani e sił ma mało. Już w niedzielę w Sewilli gra z Realem Madryt.

Zobacz wideo

Zobacz, jak się zmieniliśmy. Poznaj nowy Sport.pl

Przewrotki, scorpion kicki, sombrera... Co za gole! [STADIONY Z CZUBA]

Czy Sevilla wyjdzie z grupy?
Więcej o:
Copyright © Agora SA