Finał LM. Złoty czas Neymara

Krytykowany za fryzurę, styl bycia, setki selfies i boiskową bezczelność, Neymar wyrasta na ?tego trzeciego? obok Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego w rankingu najlepszych piłkarzy świata. Początek finału Ligi Mistrzów o 20.45, relacje na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

I Neymar nie dorasta po cichu. Jeśli sądziliście, że to w Europie sporo dzieje się wokół Brazylijczyka, to w jego kraju niemal publicznie podjęto się misji wychowania utalentowanego skrzydłowego. Przed mundialem narzekał na niego Pele, mówiąc, że jest bardziej skupiony na sobie niż na zespole, że w reprezentacji staje się przeciętnym piłkarzem.

Może i po mistrzostwach jego punkt widzenia się zmienił, ale za Neymara zabrał się Dunga, nowy selekcjoner. - Nie chcemy zespołu grającego dla Neymara, ale Neymara grającego dla drużyny - tłumaczył, narzekając, że jego piłkarz przesadnie skupia się na własnym image'u i kolejnych kampaniach marketingowych. Dundze przeszkadzało nawet to, że Neymar na zgrupowaniach chodzi w czapce z własnym logo, nie reprezentacji. W ramach lekcji wychowawczej zrobił z niego kapitana, choć decyzja nie wszystkim się spodobała - poprzedni właściciel opaski Thiago Silva narzekał, że Neymar nawet z nim nie porozmawiał. Neymar, a nie Dunga.

Europa również woli kontrowersje wokół 23-latka - na jego "nurki", prowokacje i styl bycia narzekali piłkarze Celticu, Atletico i wielu innych. - Zawsze wykonuje jakieś gesty na murawie. I kiedy przegrywasz, a nikt tego nie lubi, takie rzeczy mogą cię wkurzać - denerwował się Gabi, pomocnik w zespole Simeone. - On sobie nie pomaga swoim zachowaniem - mówił Neil Lennon w poprzednim sezonie. - Brak mu sportowej klasy. Tyle ma dobrych przykładów w swoim zespole, że powinien się od nich uczyć - zarzucał mu Iraola po finale Pucharu Króla. Wtedy to Brazylijczyk prawie wywołał boiskową bijatykę próbą efektownego zwodu.

Obraźliwa "siatka"

Wszyscy chcą uczyć Neymara, wszyscy zwracają mu uwagę, wszyscy tłumaczą, co i jak ma robić. Mówi się, że utalentowanego piłkarza można zagłaskać komplementami, ale przecież można też zniszczyć go przesadną krytyką. Tak - Brazylijczyk bywa na boisku wkurzający, ale ten (niemały) element bezczelności wpływa na jego wyjątkowość. Jego futsalowe umiejętności przeniesione na trawiaste boisko zachwycają, a połączone z szybkością i gibkością serwują piłkarskiej publiczności unikat we współczesnym futbolu. Bo w takim stylu nie drybluje nawet Messi, ani Hazard, ani Robben.

- Hiszpania to taki dziwny kraj, w którym ludzie są bardziej obrażeni założoną "siatką" [przepuszczeniem piłki między nogami przeciwnika] niż pięcioma ostrymi faulami - bronił swojego zawodnika Luis Enrique. Słusznie, bo Neymar nie powinien z tych zagrań rezygnować - skoro taktyką innych mogą być taktyczno-personalne prowokacje, to dlaczego Barcelona czy on sam mieliby odrzucać możliwość wkurzenia rywali, wymuszenia ich błędu czy przesadnej reakcji? Futbol, nawet w meczach Barcelony, polega na szukaniu i wykorzystywaniu małych przewag, coraz bardziej przez wyprowadzenie drugiej strony z równowagi.

Jedynie można żałować, że pseudoskandaliki z udziałem Neymara przesłaniają postęp, jaki zrobił w obecnym sezonie. Po wyczerpującym psychicznie i fizycznie (kontuzja!) mundialu miał prawo dochodzić do siebie miesiącami. Tymczasem w całym sezonie nie miał dołka, nie pozwolił Enrique nawet myśleć o posadzeniu go na ławce. Oprócz sierpnia strzelał w każdym miesiącu - i to jak! Niemal dwukrotnie poprawił swoje osiągnięcia z pierwszego sezonu w Europie, stał się tajną bronią Barcelony, piłkarzem jeszcze groźniejszym bez piłki niż z nią.

Nowy znak firmowy

Wiele tłumaczy prosta statystyka - Neymara nie ma pośród jedenastu piłkarzy Barcelony, którzy asystowali w tym sezonie Ligi Mistrzów. Drogę do bramki otwierali nawet Montoya i Bartra, ale nie Brazylijczyk. W Primera Division jest za grającym rzadko Xavi (osiem asyst) i nieznacznie przed Pedro (sześć), regularnym zmienniku jednego z trójki atakujących. Co ciekawe, porównanie średnich Neymara z ostatnich dwóch sezonów wcale nie pokazuje wielkich przemian. Częściej strzelał w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, w Primera Division wzrost był nieznaczny (o 0,3), średnie kluczowych podań są niemal identyczne, dryblingów nawet niższe. Jednak nie ulega wątpliwości to, że w ostatnich kilkunastu miesiącach oglądamy zawodnika rozwijającego się w tym samym kierunku, co Barcelona - większej uniwersalności, przydatności w każdej fazie gry, groźnego w każdym jej elemencie. I spektakularnego także w pojedynczych kontaktach z piłką, nie przez ciągłe jej prowadzenie.

Statystyki także pokazują stopniowanie w atakach Barcelony - o ile Suarez i Messi często kreują dla siebie nawzajem miejsce, o tyle coraz częściej na końcu ich ataków znajduje się Neymar. Tak było w obydwu meczach półfinałowych z Bayernem, ten schemat oglądaliśmy wielokrotnie w minionych miesiącach. I wkrótce znakiem firmowym Neymara nie będzie tylko logo na jego czapce z daszkiem czy bezczelne kiwki, przerzucanie piłki na rywalem czy zakładanie mu siatki, ale zejście na długi słupek i wykończenie akcji zespołu. Może jego rosnąca rola jest nieco w cieniu przez inne główne tematy sezonu Barcelony - przecież częściej opisuje się to, jak szaleje Messi, czy to, jak wkomponował się Suarez.

- Jest niesamowicie wyszkolony. Gdy Messi zakończy karierę, on zostanie najlepszym piłkarzem na świecie. To będą jego złote lata - palnął ostatnio Xavi. Nie chodzi o to, że hiszpański pomocnik nie ma racji, odnosząc się do potencjału Neymara. Może sądzi, że różnica wieku między Argentyńczykiem a Brazylijczykiem jest większa niż pięć lat? Jednak najbardziej zastanawia to, że tak zakręcony na punkcie futbolu piłkarz jak Xavi nie dostrzega, że te złote lata Neymara już nastały. Nie tylko z marketingowego punktu widzenia.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.