Liga Mistrzów. Bayern - Barcelona. Samotność Pepa Guardioli

Barcelona nie straciła gola od 640 minut, Bayern nie zdobył go od 360, a we wtorek musi jej wbić co najmniej cztery, aby zagrać w finale Ligi Mistrzów. Czy bój o Berlin jest rozstrzygnięty? Relacja Z Czuba i na żywo od 20:45 na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Lothar Matthäus wyjawił niemieckim mediom, że Pep Guardiola czuje się w Monachium osamotniony. Że nie przypuszczał, iż tak szybko odwrócą się od niego nawet piłkarze z Bawarii. Trudno powiedzieć, skąd legendarny pomocnik Bayernu wydobył te rewelacyjne tajemnice szatni, oczywiste jest, że tak trudnego momentu Katalończyk nie przeżywał w swojej pracy jeszcze nigdy. Kiedy sześć dni temu na Camp Nou ściągał z boiska Thomasa Müllera, z ust rozgniewanej gwiazdy padł stek nieparlamentarnych słów. Przy zwycięstwie nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, ale po bolesnej porażce 0:3 mogło stanowić dowód, że trener traci autorytet u podwładnych.

Był spektakularny futbol. Dziś nie ma po nim śladu

Kiedy jesienią Bayern rozbijał Romę w Rzymie 7:1 lub dwa lata temu wygrywał na Etihad Stadium z Manchesterem City, wszyscy byli zgodni, że tak spektakularnego futbolu Bawarczycy nie grali nigdy. Sukces ma zwykle wielu ojców, wtedy jednak oczywiste było, kto jest twórcą niemieckiej wersji tiki-taki wnoszącej do tradycyjnych wartości tamtejszej piłki element fantazji holenderskiej czy hiszpańskiej.

Dziś po tych słodkich chwilach nie ma śladu. Zdziesiątkowany kontuzjami Bayern zalicza koszmarną serię czterech porażek, jakiej nie notował od 24 lat. Po przegranej z Borussią Dortmund w półfinale Pucharu Niemiec przyszła kolejna z Leverkusen, potem klęska na Camp Nou i w sobotę porażka z Augsburgiem u siebie 0:1. Od 360 minut Robert Lewandowski i jego koledzy nie zdobyli gola, Polak był ostatnim, któremu się to udało, ale to dla niego marne pocieszenie.

Oczywiście najboleśniejsza była porażka na Camp Nou. W lidze nędzy nie ma - Bayern jest już mistrzem Niemiec trzeci raz z rzędu. Puchar? Można sobie od biedy darować, wygrali go Bawarczycy dwa razy w ostatnich latach. Ale Liga Mistrzów to rozgrywki, na których Bayernowi i Guardioli zależało najbardziej. W półfinale los skrzyżował ich drogi z Barceloną, a więc wysłał szkoleniowca Bayernu w podróż sentymentalną, do miejsca, gdzie narodził się jako piłkarz, a potem trener. I podróż bolesną.

Potrzebują cudu

- Musimy wygrać rewanż, a potem zobaczymy. Gdyby pojawiła się szansa odrobienia strat i awansu, trzeba się jej uchwycić. Ale potrzebujemy cudu - mówił po meczu z Barceloną prezes Karl-Heinz Rummenigge. Marnym pocieszeniem jest przykład z ćwierćfinału, gdy Bayern poległ w Porto 1:3, by w rewanżu na Allianz Arena wbić rywalom pięć goli w 45 minut. - Różnica jest oczywista - przyznaje Guardiola. - Ale to nie znaczy, że będziemy lamentować i składamy broń. Powalczymy do końca - obiecuje.

Jego przyjaciel z boiska, a dziś rywal, Luis Enrique też uważa, że rywalizacja o finał się jeszcze nie skończyła, a nawet nie można powiedzieć, by kibic Barcelony mógł patrzeć na rewanż przez różowe okulary. Trener Katalończyków zabrał do Bawarii całą kadrę. Wszyscy są zdrowi i palą się do gry.

Guardiola do szpitala w kadrze przywykł. Sytuacja przed rewanżem się nie zmieniła, nie zagrają skrzydłowi Robben i Ribéry ani boczny obrońca o żelaznych płucach Alaba. Najlepiej opłacany trener świata nie ma jednak prawa do alibi. Wyzwanie trzeba podjąć. Przed rokiem Bayern poległ na tym etapie Ligi Mistrzów 0:5 z Realem, wtedy mówiono o wypadku przy pracy, ale gdyby miało się powtórzyć z Barceloną, Guardiola musiałby to wziąć wyłącznie na siebie. Dla Pepa rewanż z drużyną, która go wychowała, urasta do rangi gry o autorytet zawodowy.

Najlepszy trener świata? "To gówno, za przeproszeniem"

Guardiola nie ma wątpliwości, że opowieści o jego reputacji jako najlepszego trenera świata to stek głupstw, a nawet gorzej. - To gówno, za przeproszeniem - powiedział na konferencji prasowej. - Trener nie wygrywa dzięki genialnym pomysłom, ale dzięki temu, jak realizują je piłkarze na boisku. I nie obchodzi mnie, co mówią legendy klubu, ja z moimi graczami kontakt mam dobry - przekonywał. Dodał, że bez względu na wszystko w przyszłym sezonie wciąż będzie pracował w Bawarii. Plotki mówiły o jego przeprowadzce do City, więc Franz Beckenbauer poprosił Guardiolę o publiczne ogłoszenie planów na przyszły rok.

Tymczasem Barcelona jest w stanie uniesienia. W sobotę wygrała w lidze z Sociedad, co przy remisie Realu z Valencią 2:2 sprawia, że jest o trzy punkty od mistrzostwa Hiszpanii. Ostatniego gola drużyna Luisa Enrique straciła prawie miesiąc temu w Paryżu, gdy przy prowadzeniu z PSG 3:0 Jérémy Mathieu zmylił ter Stegena, zdobywając bramkę samobójczą. Od tamtej pory Barca schodziła z boiska siedem razy z bilansem siedmiu zwycięstw i bramek 25:0! W tych okolicznościach nawet trzęsienie ziemi na Allianz Arena mogłoby nie pomóc Bawarczykom w awansie. Zaraz po nim musiałoby się zdarzyć coś znacznie mocniejszego.

Zobacz wideo

Messi w Ghanie przeprasza rodzinę Boatenga, Diego Costa ogląda mecz z wnuczkiem[NAJLEPSZE MEMY TYGODNIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.