Liga Mistrzów. Bayern coraz bliżej Berlina

Zagrał najlepszy mecz w sezonie, rozbił Porto 6:1, awansował do półfinału Ligi Mistrzów i pokazał, że jest doskonalszą drużyną niż rok temu. Duża w tym zasługa Roberta Lewandowskiego.

- Czy Pep zawodzi? Nie, to zbyt mocno powiedziane - mówił kilka dni temu Franz Beckenbauer. Samo to, że usłyszał takie pytanie, pokazuje, jak bardzo Bayern potrzebował takiego meczu jak rewanż z Porto. Guardiola nie przesadzał, gdy mówił, że "awans był sprawą życia i śmierci".

Hiszpan nie przybywał do Monachium, by bić rekordy Bundesligi, zbierać kolejne mistrzostwa i Puchary Niemiec. Dominacja w kraju to niezbędne minimum. Od szkoleniowca, który na starcie kariery trenerskiej sięgnął po dwa Puchary Europy, wymagano budowy jednego z najlepszych zespołów w historii. Takiego, który będzie można postawić obok Ajaxu z lat 70., Milanu przełomu lat 80. i 90. oraz jego Barcelony z końca poprzedniej dekady. Bayern miał nie tylko kolekcjonować trofea, ale też zachwycać, jego mecze mieliśmy wspominać miesiącami.

Przez półtora roku pracy Guardioli najmocniej w pamięć zapadały jednak nie tyle efektowne triumfy, ile spektakularne wpadki.

Jak z Borussią Dortmund pod koniec ubiegłego sezonu, gdy Hiszpan pierwszy raz w karierze przegrał trzema golami. Jak z Wolfsburgiem na początku wiosny, gdy Bawarczycy ulegli 1:4. Albo jak w ubiegłorocznym półfinale Ligi Mistrzów zakończonym klęską 0:5 z Realem. Zdarzyła się też zespołowi Guardioli dawno w Bawarii niewidziana seria trzech meczów bez zwycięstwa.

A emblematycznego zwycięstwa kibice w Monachium się nie doczekali.

To wtorkowe też nie spełnia wszystkich kryteriów - owszem, Bayern musiał się podnieść po porażce 1:3, był zdziesiątkowany przez kontuzje i opuszczony przez charyzmatycznego lekarza Hansa-Wilhelma Müllera-Wohlfahrta. Ale Porto to jednak nie rywal ze ścisłej europejskiej czołówki, a ćwierćfinał to nie moment na triumfy, o których kibice z Monachium mogliby opowiadać miesiącami.

Rozbicie Portugalczyków daje jednak na taki wieczór nadzieję. Przed przerwą monachijczycy zagrali najlepsze 45 minut w sezonie, a może nawet i najlepsze pod Guardiolą. Po kwadransie prowadzili, po następnym byli już w półfinale, a na przerwę schodzili z bezpieczną dwubramkową przewagą w dwumeczu. - Byliśmy świadkami czegoś nadzwyczajnego - mówił prezes Bayernu Karl-Heinz Rummenigge.

Rewanż z Porto pokazał, że Guardiola wciąż się uczy. Że doskonale zapamiętał ten wieczór sprzed roku, gdy w Monachium Real zdemolował jego drużynę 4:0. Wtedy Hiszpan nasłuchał się, że tworzy na Allianz Arena nieudaną kopię Barcelony, że jego piłkarze mają tylko plan A, a gdy on się nie sprawdza, są bezradni. Dzisiejszy Bayern wydaje się już być gotowy na wszystko.

Duża w tym zasługa Roberta Lewandowskiego, który świetnie trafia w potrzeby zespołu i oczekiwania trenera. Pamiętacie, jak przed przyjściem polskiego króla strzelców Bundesligi media przypominały świetnych napastników, którzy okazali się niekompatybilni z Guardiolą? Ale może Zlatan Ibrahimović nie chciał zrezygnować z własnych ambicji, może Samuel Eto'o nie był tak elastyczny i nie można go było przerzucać po kolejnych miejscach w ataku? Lewandowski przez długie miesiące pracował na gole kolegów i świetnie się z zadania wywiązywał. Gdy zabrakło Robbena i Ribéry'ego, ponownie założył buty snajpera. W ostatnich dziewięciu meczach strzelił dziewięć goli, we wtorek został najskuteczniejszym piłkarzem Bayernu w tym sezonie. 22 bramki pod koniec kwietnia dają nadzieję, że pierwszy sezon w Monachium zakończy nawet z lepszym dorobkiem niż ostatni w Dortmundzie (28).

Także dzięki Polakowi Bawarczycy przetrwali najgorszy moment w sezonie. Wkrótce do zdrowia wrócą Ribéry i Schweinsteiger (we wtorek siedział na ławce), a być może także Alaba i Benatia. Z każdym meczem formę powinien odzyskiwać Lahm. I choć kilka dni temu wielu wątpiło, czy Bayern jest w stanie wygrać trzy najważniejsze trofea w sezonie, dziś znów widzimy w nim zdecydowanego faworyta Pucharu Niemiec (we wtorek gra półfinał z Dortmundem) i jednego z głównych kandydatów do wygrania Ligi Mistrzów (zwycięstwa w lidze jest już niemal pewny). Może się zatem okazać, że Bayern skończy sezon tak, jak wymarzyli sobie kibice, czyli dwoma wielkimi meczami w Berlinie - 30 maja na Stadionie Olimpijskim zaplanowano finał krajowego pucharu, 6 czerwca - decydujący mecz Champions League.

Co za wtopa! Arcyważny mecz Guardioli i... spodnie nie wytrzymały [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.