LM. Atletico - Real. Cierpienie uszlachetnia

Real wrócił do wielkiej formy z jesieni. Jest jednak drużyna w Europie, która mogłaby z nim nie przegrać ani jednego z siedmiu kolejnych meczów. Atletico Madryt - pisze dziennikarz Sport.pl i ?Gazety Wyborczej? Dariusz Wołowski.

Dyskutuj z autorem na jego blogu

Porywające derby Madrytu skończyły się bez bramek, ale emocji podarowały nam mnóstwo. Atletico i Real napisały całkiem inny rozdział historii, odrębny od ich wcześniejszych meczów tego sezonu. Fani "Królewskich" mogą mieć satysfakcję, bo zdesperowany ostatnimi wynikami derbów Carlo Ancelotti wytrwał w przekonaniu, że potencjał jego graczy nie powinien służyć żadnym jego taktycznym eksperymentom. To taktyka Włocha ma podkreślać talent jego piłkarzy i tak na Vicente Calderon wczoraj było.

Zakrwawiony i rozjuszony Mario Mandżukic symbolizował poświęcenie, walkę i zaciekłość obu stron. Widząc Chorwata w szale emocji, kiedy zarobił żółtą kartkę, każdy inny trener zdjąłby go z boiska. Ale nie Diego Simeone. Argentyńczyk chce swoich graczy w stanie meczowego uniesienia, wierząc, że mają wtedy podwójną siłę.

Do starć przypominających chwilami walkę uliczną w derbach Madrytu mogliśmy się już przyzwyczaić. Część kibiców czeka na nie z większymi wypiekami na twarzy niż na Gran Derbi, bo też w ostatnim czasie Simeone i jego gracze wznieśli się na poziom niesłychany. Ich przypadek jest odmienny niż Realu. Suma talentu jednostek jest niższa od klasy drużyny. Atletico nauczyło się cierpieć, ale przez swoje cierpienie nauczyło też cierpieć europejskie kolosy. Takie jak Real, Barcelona, czy Chelsea. Jest wciąż koronnym przykładem, ile wart jest pomysł trenera.

We wczorajszym meczu z Realem, drużyna Simeone nacierpiała się więcej niż we wcześniejszych sześciu pojedynkach derbowych tego sezonu. Mimo wszystko to "Królewscy" opuszczali Calderon w poczuciu niewykorzystanej szansy. W środę murawa Santiago Bernabeu znów zapłonie, ale szanse wciąż są bardzo podzielone. W ostatnich pojedynkach na stadionie Realu Atletico uzyskiwało najczęściej wyniki, które teraz dałyby mu awans do półfinału.

Dla kibiców "Królewskich" wiadomość jest taka, że drużyna Ancelottiego wróciła na swój najwyższy poziom. Druga linia pod wodzą Luki Modrica jest być może najbardziej finezyjną i kreatywną w dzisiejszym futbolu. Chorwat, Toni Kroos i James Rodriguez potrafią stworzyć przewagę w środku pola, co jest gwarancją, że zespół funkcjonuje z pomysłem i harmonijnie. Atletico szybko zrozumiało wczoraj, że bój w drugiej linii przegrywa. Dlatego obrało taktykę minimalizacji strat i przy wsparciu niesamowitego Jana Oblaka potrafiło zminimalizować je do zera. Z tego urodził się nam wielki mecz i zapowiedź jeszcze większego.

To, że Real będzie zmotywowany na 110 proc. było oczywiste, po laniu jakie na Vicente Calderon zebrał w lutym. Ale fakt, że Atletico utrzymuje się wciąż na tak wysokim poziomie motywacji, jest absolutnie wyjątkowy. Gracze Simeone nie wychodzą jak inni na boisko, oni idą za nim w ogień.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.