Liga Mistrzów. Real już przygotowany do El Clasico?

Carlo Ancelotti nie mógłby wybrać sobie lepszego momentu na wielkie starcie z Barceloną - jego Real właśnie rozbił Liverpool 3:0, wydłużając serię wygranych spotkań do ośmiu, strzelając w nich 35 goli i tracąc zaledwie pięć. A jednak warto zapytać, czy "Królewscy" są przygotowani do czekającej ich w sobotę bitwy. Relacja Z Czuba i na żywo od 18 w Sport.pl.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Bitwy, którą muszą wygrać, by wrócić do walki o mistrzostwo Hiszpanii. Potknięcia na początku sezonu może i są już "Królewskim" wybaczone, ale mają odzwierciedlenie w tabeli. Nikt nie wątpi w potencjał drużyny Ancelottiego, lecz sam Włoch musiał zmagać się z krytycznymi głosami - że nie złoży zespołu przemeblowanego mu latem przez prezesa klubu, że stawia na Casillasa, że nie potrafi odnaleźć roli Rodriguezowi.

Mecz z Liverpoolem był dla szkoleniowca Realu niezłą... linią obrony. Ustawiony na skrzydle Kolumbijczyk swobodnie schodził do środka w atakach "Królewskich" - efektem czego piękna asysta, czwarta w ciągu nieco ponad miesiąca - ale i w defensywie grał odpowiedzialnie - z pomocników tylko Isco miał więcej odbiorów - cofając się za każdym razem i pomagając kolegom. Jego podanie do Ronaldo przy pierwszym golu było dokładnie tym, co (sztucznie?) wywindowało jego cenę na brazylijskim mundialu i zachęciło Florentino Pereza do odesłania do Manchesteru Angela Di Marii. Może po przerwie brakowało mu dokładności czy wyczucia zagrań przy kontrach Realu, ale to była kwestia wysokiego prowadzenia, a nie kiepskiej formy.

Jednak prawdziwym wyznacznikiem dobrej pracy Ancelottiego jest Isco, który wobec kontuzji Bale'a odnalazł się w pierwszym składzie Realu. Odnalazł się świetnie, jakby był zupełnie innym piłkarzem niż przed sezonem, a może nawet właśnie tym, który wejdzie w rolę uniwersalnego pomocnika, jakim w Realu był Di Maria. Dzisiaj na Anfield to on miał najwięcej odbiorów (6 na 7 skutecznych), po dwa wybicia i przechwyty, dodatkowo w pięciu z sześciu prób dryblingów będąc lepszym od rywala. Nie on uczestniczył w atakach, ale pozwalał na większą swobodę wspomnianemu wyżej Rodriguezowi, dodatkowo odgrywając wiodącą rolę w defensywie Realu.

Wiodącą, bo ani Modrić, ani Kroos nie są typowymi defensywnymi pomocnikami. To Michael Cox zauważył, że w porównaniu z dwumeczem z 2009 roku, gdy to Liverpool rozbił Real, tym razem żadna z drużyn nie miała klasycznego piłkarza w tej roli. Wtedy rządził Mascherano, a rozczarowaniem okazał się Diarra, dziś duet środkowych pomocników nawet nie musiał martwić się o "dziesiątkę" rywali - ustawienie Liverpoolu nieco ułatwiło zadanie Chorwatowi i Niemcowi, choć nie umniejsza to ich świetnego występu. Ich zdolność do kontroli sytuacji na boisku, ciągły ruch w środkowej strefie bez potrzeby przyspieszania i świetne podania (Kroos przy 90 podaniach miał niemal 98 proc. dokładność, Modrić wykonał 95 zagrań z 94 proc. celnością) zdominowały mecz dla hiszpańskiej drużyny bez ich szczególnego udziału w kluczowych momentach akcji. Cudowna asysta Niemca do Benzemy przy drugim golu była wyjątkiem potwierdzającym regułę - regułę mówiącą, że warto w kwestii strzelania goli zaufać Cristiano Ronaldo i Karimowi Benzemie.

Jednak to współpracy środkowych pomocników dotyczy największa wątpliwość przed sobotnim meczem z Barceloną. O ile dziś nie było widać problemu przy szybkich atakach Liverpoolu, bo przejście do fazy obrony było płynne, skutecznie blokujące atuty rywali, o tyle wspomniany brak "dziesiątki" był ułatwieniem. Na Santiago Bernabeu występujący w nieco zmienionej roli Messi będzie wymagał znacznie większej opieki, niemal nieustannej atencji. Pewnie Real nie zdominuje tak spotkania, częściej broniąc się dwóch czteroosobowych liniach, ale tam moment zawahania może oznaczać stratę bramki, a nie konieczność "walki" Pepe i Ramosa z beznadziejnym Balotellim czy niepasującym do roli "fałszywej dziewiątki" Sterlingiem.

- Cieszę się, że nie muszę płacić za bilet na to spotkanie - mówił po komfortowej wygranej z Liverpoolem i już o sobocie Carlo Ancelotti. To może nie optymizm, ale pewne przekonanie, że jego Real posiada element zaskoczenia porównywalny do... Luisa Suareza. To niemal perfekcyjne rozegranie w środku pola, to inteligentne zachowanie Isco, rosnąca forma Rodrigueza i przede wszystkim szybkość, z jaką "Królewscy" przechodzą z 4-4-2 w obronie do 4-3-3 w ataku - i z powrotem. Real do "El Clasico" podchodzi dobrze przygotowany, ale jeszcze nie perfekcyjny. Jednak jak wspomniałem we wstępie, Ancelotti nie mógł wybrać swojej drużynie lepszego momentu na jej osiągnięcie.

Dwie Borussie, nowa rzeczywistość Gerrarda? Sprawdź czego dowiedzieliśmy się po trzeciej kolejce Ligi Mistrzów!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.