Liga Mistrzów. Liverpool podskoczy Realowi?

To szlagier jesieni w Lidze Mistrzów, choć Anglicy wrócili do elitarnych rozgrywek po czterech latach przerwy, a Hiszpanie w tym czasie nie wypadli poza półfinał. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl w środę od 20.45.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Nie będzie tej jesieni pojedynku, w którym na boisku spotkałoby się tyle Pucharów Europy. Real triumfował w tych rozgrywkach dziesięć razy, Liverpool - pięć. Ze sobą oba zespoły rywalizowały rzadko, w sumie spotkały się trzy razy. Ostatnio pięć lat temu, gdy ekipa z Anfield niespodziewanie rozbiła "Królewskich" w dwumeczu 5:0.

Ale później Liverpool przeżywał zapaść, a Real po latach, gdy odpadał z LM w 1/8 finału, wrócił do ścisłej europejskiej czołówki.

Anglicy przeżyli w tym czasie zmianę właściciela, zwolnili trzech szkoleniowców, mylili się w transferach. Ze środka tabeli Premier League wyciągnął klub dopiero Brendan Rodgers, uczeń Jose Mourinho, zakochany w hiszpańskim futbolu - zanim usiadł na ławce, podpatrywał metody trenerów Realu, Barcelony, Villarreal, Sevilli i Valencii. Nauczył się nawet języka i udoskonala go z hiszpańskojęzycznymi piłkarzami "The Reds". - Liverpool to niesamowity klub, chciałbym tu pracować przez 20 lat. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia poprowadzę hiszpański zespół, lepiej poznam ten wspaniały kraj i jego kulturę - mówi 41-letni trener. Drugie miejsce w Premier League w poprzednim sezonie miało słodko-gorzki smak, bo z jednej strony dawało powrót do LM, a z drugiej - Liverpool stracił mistrzostwo na samym finiszu. Jeszcze trzy kolejki przed końcem był liderem, gdyby wygrał pozostałe mecze, świętowałby pierwszy tytuł od 24 lat.

Dobre wyniki zespołu Rodgersa tłumaczyliśmy wtedy m.in. niewielkimi obciążeniami. Piłkarze z Anfield nie brali udziału w europejskich pucharach, szybko odpadli z Pucharu Ligi i Pucharu Anglii. Najbardziej zapracowani zagrali ledwie 40 meczów. Ten sezon miał odpowiedzieć na pytanie, czy po dołożeniu obowiązków w Europie zdołają utrzymać się w ligowej czołówce.

Na ostateczne wnioski jest za wcześnie, po ośmiu kolejkach "The Reds" tracą tylko punkt do czwartego miejsca dającego udział w LM. Z drugiej strony przegrali już trzy mecze ligowe, a w całym poprzednim sezonie schodzili z boiska pokonani sześć razy. Powrót do Europy też wypadł blado, bo trudno uznać za sukces porażkę z Basel i wyrwane w ostatnich sekundach zwycięstwo z Łudogorcem Razgrad.

Real jest w zupełnie innej sytuacji. Od czterech lat nie wypadł poza półfinał LM, w maju cieszył się z trofeum, a sezon zaczął od 30 goli strzelonych w ośmiu kolejkach. Druga w lidze Barcelona ma osiem bramek mniej. Piłkarzom Carlo Ancelottiego zdarzały się wpadki (przegrany Superpuchar Hiszpanii z Atletico, ligowa porażka z Sociedad), ale w ostatnich siedmiu meczach Real wyłącznie wygrywał. Madrytczycy przyjadą jednak do Liverpoolu osłabieni, bo kontuzje leczą Sergio Ramos oraz Gareth Bale. Pierwszy liczy, że wykuruje się na sobotnie El Clasico z Barceloną, drugi nie zagra w obu szlagierowych spotkaniach tego tygodnia. W Liverpoolu zabraknie tylko leczącego łydkę Daniela Sturridge'a.

40 gwiazd przyszłej generacji futbolu wg "The Guardian". Jest Polak!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.