Liga Mistrzów. Borussia - Arsenal. Test ponadprzeciętności

Zmagająca się z plagą kontuzji Borussia Dortmund podejmuje we wtorek Arsenal w meczu, który staje się klasykiem fazy grupowej Ligi Mistrzów. Początek meczu o godz. 20.45. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE!

Jürgen Klopp stratę Roberta Lewandowskiego zaczynającego pracę na chwałę Bayernu dawno już przebolał. Głowę zaprząta mu szpital, w który od roku zmienił się jego zespół. Dwa tytuły mistrza Niemiec, a potem rewelacyjny sezon w LM, zakończony udziałem w przegranym finale w 2013 r., Borussia grała w składzie w miarę stabilnym. Od 12 miesięcy jest jak na karuzeli, niekiedy liczba urazów nabiera rozmiarów plagi. Jeszcze niedawno Klopp mógł sobie wyobrażać, że na inaugurację LM wystawi do składu błyskotliwych skrzydłowych Jakuba Błaszczykowskiego i Marco Reusa, teraz nie ma o tym mowy, obaj ledwo wyleczyli poważne urazy, a już leczą nowe. Z Arsenalem nie zagra też Mats Hummels.

W ligowym meczu z Freiburgiem (3:1) najlepsi w drużynie byli Kevin Grosskreutz i Shinji Kagawa. Pierwszy to raczej człowiek od czarnej roboty niż skrzydłowy, drugi wrócił do Dortmundu po dwóch latach traumatycznego pobytu na Old Trafford. Manchester United wykupił go za 16 mln euro, zwrócił za połowę ceny, bo Japończyk, choć zdyscyplinowany, pracowity i grzeczny, w wielkim klubie się nie przebił. Mimo iż Manchester od 12 miesięcy przechodzi kryzys.

Powrót do Dortmundu wypadł tak, jakby Kagawa nigdy nie wyjeżdżał. Od razu wyszedł w podstawowym składzie, zaliczając gola i asystę. Koledzy z zespołu nie mają jednak wątpliwości, że tak dla nich, jak dla Kagawy miarodajnym testem możliwości i formy będzie nie Freiburg, ale Arsenal. "Kanonierzy" wzmocnieni Alexisem Sanchezem i Dannym Welbeckiem wystartowali w Premier League przeciętnie, w czterech meczach zdobyli sześć punktów, remisując z Evertonem, Leicester i z broniącym tytułu Manchesterem City (2:2). Sanchez zdobył w hicie wspaniałego gola, ale gospodarze nie potrafili utrzymać prowadzenia.

W Dortmundzie wciąż ambicje są wielkie. Finał sprzed 16 miesięcy rozbudził wśród fanów z Signal Iduna Park poczucie, że Klopp to trener zdolny do sprostania największym wyzwaniom. Henrich Mychitarian na Wembley z Bayernem nie grał, dopiero w kolejnym sezonie zastąpił odchodzącego Mario Götzego. Pół roku temu stał się jednak symbolem zaprzepaszczonych szans Borussii. W rewanżowym starciu z Realem w ćwierćfinale zmarnował kilka stuprocentowych okazji. Dortmundczykom zabrakło wtedy jednej bramki do dogrywki. Teraz Ormianinowi marzy się okazja do rewanżu. Jeśli Borussia wybrnie z kłopotów zdrowotnych, może znów być groźna dla największych.

Arsenal w rywalizacji europejskiej radzi sobie średnio. Od 17 sezonów gra w LM nieprzerwanie, zwykle wychodzi z grupy, ale potem progi stają się dla niego zbyt wysokie. Pokonanie "Kanonierów" jest miernikiem, czy przekracza się granicę przeciętności. Chyba że w tym sezonie zespół z Londynu stać na więcej? Po to Wenger sprowadzał przed rokiem Özila (50 mln euro), a teraz Sáncheza (40 mln euro), by realnie myśleć o pozycji w elicie.

Oba zespoły są faworytami Grupy D i powinny wywalczyć awans. Na drodze stanie im nieobliczalny Galatasaray i słabszy Anderlecht. Przed rokiem Borussia i Arsenal też rywalizowały ze sobą w grupie, w Londynie Niemcy wygrali 2:1 po wspaniałym golu Lewandowskiego. Na Signal Iduna Park Anglicy zwyciężyli 1:0. Obie drużyny przeszły do 1/8 finału kosztem Napoli.

We wtorek bramkarz Wojciech Szczęsny będzie niepokojony tylko przez jednego rodaka, Łukasza Piszczka. Lewandowski odszedł, Błaszczykowski się leczy, Borussia stała się tak samo "polska" jak Arsenal.

W innym wtorkowym meczu Real podejmuje FC Basel, by w LM odreagować traumatyczny start ligowy (dwie porażki w trzech kolejkach). Złość fanów "Królewskich" wylewa się na Ikera Casillasa. Bramkarz nie zawala meczów, ale przestał dokonywać cudów między słupkami. Z ostatnich siedmiu celnych strzałów obronił jeden, kibice na Santiago Bernabéu wygwizdali go w derbowym starciu z Atlético. - Czuję się winny - przyznał bramkarz. Kilkanaście dni wcześniej selekcjoner Hiszpanii Vicente del Bosque powiedział, że w ubiegłym sezonie Casillasa bardziej bolała strata autorytetu u fanów niż fakt, że Carlo Ancelotti sadzał go na ławce w lidze. W tym sezonie Casillas wrócił do bramki, a klub pozbył się konkurującego z nim Diego Lópeza, zatrudniając młodszego Keylora Navasa. Kostarykanin ma czas poczekać na swoją szansę, lecz fani domagają się, by wszedł do bramki już we wtorek. Według hiszpańskich mediów zagra Casillas.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.