LM. Wołowski: Królewski monolog po bawarsku. Guardiola sugeruje, że ma za słabych piłkarzy?

- Popełniłem błędy. Musimy przeanalizować, czy piłkarze, których mamy, są w stanie rywalizować na najwyższym poziomie według mojej filozofii gry - mówił po porażce 0:4 w półfinale Ligi Mistrzów trener Bayernu Pep Guardiola. Zdruzgotani byli też jego piłkarze.

W polu karnym - blog Darka Wołowskiego >>

Real Madryt wystąpił wczoraj w roli Bayernu Monachium, który przed rokiem zmiażdżył Barcelonę 7:0. "Jedziemy po Decimę" - koszulki z takim napisem prezentowali gracze Carla Ancelottiego zaraz po zakończeniu zwycięskiego meczu na Allianz Arena.

- Nie kieruje mną żadna osobista duma czy ambicja. Kiedy pierwszy raz wszedłem na stadion Realu Madryt, poczułem w powietrzu pragnienie zdobycia tego trofeum - słowa Ancelottiego próbują opisać tęsknotę najbogatszego klubu świata za dziesiątym Pucharem Europy. Tęsknotę narastającą przez 12 lat, która wreszcie jest bliska spełnienia. Trudno było przypuszczać, że Włochowi wystarczy na to zaledwie 10 miesięcy pracy na Santiago Bernabeu.

26 października ubiegłego roku dzieło Ancelottiego zostało poddane pierwszej weryfikacji na Camp Nou w Barcelonie, gdzie Włoch zaprzeczył własnej teorii, że w futbolu nie ma nic gorszego niż strach. Symbolem nieudanych pomysłów taktycznych nowego trenera Realu był Sergio Ramos ustawiony w roli defensywnego pomocnika. On i kontuzjowany dziś Niemiec Sami Khedira wspierali jedynego kreatywnego gracza drugiej linii Lukę Modricia.

Wczoraj na Allianz Arena Ancelotti błędu nie powtórzył, choć Real miał bronić przewagi 1:0 z pierwszego meczu w Madrycie. Grający na swojej naturalnej pozycji środkowego obrońcy Ramos rozstrzygnął mecz w 19 minut. - To był koszmar - opowiadał skrzydłowy Bayernu Franck Ribery, który miał okazję się wczoraj przekonać, dlaczego to Cristiano Ronaldo, a nie on został 7 stycznia nagrodzony Złotą Piłką. Portugalczykowi zabrakło palców u rąk, by świętować swój rekord strzelecki. Zdobył w tej edycji Champions League 16 goli, w całej karierze ma ich już 67 - tyle ile Leo Messi - i jest o zaledwie cztery od rekordu wszech czasów Raula Gonzaleza.

Arjen Robben stwierdził, że gole Ronaldo były "zbędne". Już po główkach Ramosa kwestia awansu do finału w Lizbonie była rozstrzygnięta. - Może lepiej, że nie wygraliśmy 2:1, wtedy żal byłby wielki - mówił Holender. Bayern nigdy nie przegrał tak wysoko (0:4) meczu u siebie w europejskich rozgrywkach. Z Realem poległ na własnej ziemi pierwszy raz w historii, choć na Stadionie Olimpijskim i Allianz Arena grał z nim już 11 meczów.

Kompletnie zdruzgotany był wczoraj Pep Guardiola. Dziennikarze zadawali Katalończykowi pytania, jakby przeczuwali, że jego świat się zawalił. Wizja futbolu oparta na dominacji i posiadaniu piłki, które okazało się kompletnie jałowe. Bayern był przy niej 68 proc. czasu gry, wymienił 732 podania, ale zmusił Ikera Casillasa do zaledwie jednej poważniejszej interwencji. - Popełniłem błędy. Musimy przeanalizować, czy piłkarze, których mamy, są w stanie rywalizować na najwyższym poziomie według mojej filozofii gry - mówił Katalończyk. Dotąd najwyższą porażką w jego karierze trenerskiej było 0:3 z Borussią Dortmund w Bundeslidze dwa tygodnie temu.

Nawet Franzowi Beckenbauerowi, honorowemu prezesowi Bayernu i naczelnemu krytykowi Guardioli, zrobiło się żal trenera. Tłumaczył, że jedna porażka nie powinna przekreślać jego dokonań. A już na pewno tego, co osiągnęła drużyna w ostatnich czterech latach - trzy razy docierając do finału Champions League i raz go wygrywając. Po potrójnej koronie zdobytej przed rokiem przez Juppa Heynckesa Katalończyk żalił się pół żartem, pół serio, że dostał drużynę perfekcyjną, w której nie da się niczego ulepszyć.

Mimo wszystko zmienił w taktyce Bayernu bardzo dużo. Drużyna gra jak Barcelona bis - niestety, wczoraj przypominała Katalończyków do złudzenia, tyle że ze schyłkowego okresu. Kiedy Guardiola podpisywał kontrakt w Monachium, trener Borussii Juergen Klopp pozwolił sobie na trochę uszczypliwości: "Zobaczymy, jak Pep będzie sobie radził, kiedy zorientuje się, iż Messi z Iniestą zostali na Camp Nou".

Katalończyk zdobył z Bayernem mistrzostwo Niemiec. Pod koniec marca, najwcześniej w historii. Awansował do finału Pucharu Niemiec i tylko nadzieja na obronę pozycji na europejskim szczycie przepadła wczoraj. - Zagraliśmy fatalnie, ale trzeba oddać Realowi, że był nie do pokonania - powiedział Robben. - W Madrycie pokazaliśmy jeszcze niezły futbol, na Allianz Arena to była kompletna ruina - dodał Ribery.

Zobacz wideo

Allianz Arena płonie, Heynckes załamany [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA