Już po ogłoszeniu składów wiadomo było, na czym zależy Portugalczykowi. Mourinho na ławkę odesłał ofensywnego Oscara, do jedenastki wstawił specjalizujących się w przerywaniu akcji Ramiresa i Johna Obiego Mikela. A potem okazało się, że poza ustawionym na szpicy Fernando Torresem wszyscy zawodnicy Chelsea mają koncentrować się na obronie. Gdy gospodarze byli przy piłce, widzieli przed sobą dziesięcioosobowy mur Chelsea.
I nie mieli pomysłu, jak go sforsować. Najczęściej próbowali rozerwać ją dośrodkowaniami, ale piłka lądowała na głowach Johna Terry'ego i Gary'ego Cahilla. Ofensywne próby Chelsea ograniczały się do kontrataków, które najczęściej kończyły się na środku boiska. Londyńczycy oddali dwa celne strzały. Pierwszy - dopiero po przerwie.
Tak naprawdę Mourinho drżał tylko przez kontuzje swoich zawodników. W 18. minucie bramkarz Petr Czech, wybijając piłkę po uderzeniu z rzutu rożnego Koke, upadł i uszkodził bark. Zastąpił go 41-letni Mark Schwarzer, który w tym sezonie zagrał tylko osiem meczów. Australijczykowi zdarzało się interweniować niepewnie, ale dużego błędu nie popełnił.
Londyńczycy stracili też Terry'ego, który na kwadrans przed końcem skręcił kostkę. Nie wiadomo, czy bramkarz i środkowy obrońca wykurują się na rewanż. Na pewno nie zagrają pauzujący za kartki Frank Lampard i Mikel. Z tego samego powodu w Anglii nie wystąpi pomocnik Atlético Gabi.
W Londynie Chelsea awans po 90 minutach da tylko zwycięstwo. Bezbramkowy remis będzie oznaczał dogrywkę, każdy remis bramkowy sprawi, że w finale wystąpi Atlético.