Liga Mistrzów. Atletico - Chelsea. Nieoczekiwana zmiana miejsc

11 kwietnia po losowaniu półfinałów Ligi Mistrzów bukmacherzy oceniali, że w parze Atletico - Chelsea faworytem będą Anglicy. 11 dni później zmienili zdanie. Nie mieli wyjścia, bo klub z Madrytu wciąż zachwyca, a zespół z Londynu zadziwia zadyszką, na którą recepty znaleźć nie potrafi Jose Mourinho. Pierwszy półfinał LM we wtorek o godz. 20.45. Relacja na żywo w Sport.pl

Sześć razy Barcelona, trzy razy Real - to zwycięzcy ostatnich dziewięciu sezonów Primera Division. Mistrza spoza tej dwójki liga hiszpańska miała poprzednio 10 lat temu, gdy w 2004 roku tytuł wywalczyła Valencia.

Teraz, na cztery kolejki przed końcem rozgrywek, Atletico wyprzedza drugą Barcelonę o cztery punkty, a nad trzecim Realem, który rozegrał o jeden mecz mniej, ma sześć punktów przewagi.

Mourinho przegrał już 11 razy

Po niespodziewanym wyeliminowaniu Barcelony w ćwierćfinale Ligi Mistrzów "Rojiblancos" ewidentnie mogą zdziałać więcej w wyjątkowym dla nich sezonie.

Chelsea, która wciąż marzy o mistrzowie Anglii, w sobotę przegrała 1:2 na własnym boisku z ostatnim w tabeli Premier League Sunderlandem. Mourinho na Stamford Bridge poniósł pierwszą porażkę w 78. ligowym meczu w roli trenera "The Blues", a poza tym stracił Samuela Eto'o, który doznał kontuzji kolana. W Madrycie nie zagra też pauzujący za kartki Branislav Ivanovic.

Mimo to trudno radykalnie zmieniać sposób patrzenia na ten dwumecz i twierdzić, że Atletico zbije Chelsea jak w ich ostatnim meczu - 31 sierpnia 2012 roku, kiedy wygrało 4:1 w starciu o Superpuchar Europy. Ale bukmacherzy swoje notowania zmienili. Tuż po losowaniu półfinałów wszyscy widzieli w finale londyńczyków (na to, że oni wygrają dwumecz, firma Fortuna wystawiała kurs 1,67 przy kursie 1,95 na triumf Atletico), teraz większe szanse przyznają ekipie z Madrytu (1,75 na awans Atletico i 1,94 na awans Chelsea).

Tę wiarę podzielają hiszpańscy kibice. W ankietach dzienników "As" i "Marca" jako zwycięzcę tej pary aż 69 i 72 proc. czytelników wskazało zespół z Vicente Calderon.

Warto dodać, że zabawa trwała jeszcze przed ostatnią wpadką Chelsea. Takich zwycięzcy Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat mieli w bieżącym sezonie dużo więcej niż Atletico. Lider Primera Division przegrał od sierpnia 2013 roku tylko pięć z 54 meczów, a Chelsea w 52 występach zanotowała aż 11 porażek. W 34 kolejkach Primera Division Atletico zdobyło 85, a w 35 kolejkach Premier League - Chelsea wywalczyła 75 punktów. Hiszpanie strzelili 74 gole, a stracili zaledwie - 22, najmniej w swojej lidze. Anglicy mają bilans bramkowy 67:26. Różnicę jeszcze lepiej widać w Lidze Mistrzów, bo w niej Atletico strzeliło 22 gole, tracąc w 10 meczach tylko pięć bramek, natomiast Chelsea straciła ich siedem, strzelając 18. Co jeszcze ważniejsze - Chelsea w Champions League przegrała trzy spotkania, a Atletico jest w tej edycji jedynym niepokonanym zespołem.

Nie tylko Diego Costa

Krótko mówiąc Atletico to nie tylko Diego Costa, który lada chwila może zostać snajperem Chelsea. Strzelca tej klasy Mourinho nie ma, niespełna 26-latek już od ponad roku (od marca 2013 roku) jest talizmanem swojej drużyny, bo jeśli tylko strzela w meczu choć jednego gola, Atletico wygrywa. W bieżącym sezonie w 28 spotkaniach uzbierał aż 35 trafień (siedem w sześciu występach w Lidze Mistrzów). Dla porównania najlepszy strzelec Chelsea - Eden Hazard - do zdobycia 17 goli w tym sezonie potrzebował 42 meczów.

Ale Diego Simeone jest bogaty nie tylko Costą. Argentyńczyk swoją wyższość nad Mourinho udowodnić może, korzystając również z innych świetnych graczy. Takimi są król asyst Koke, który pod nieobecność kontuzjowanego Costy strzelił decydującego gola Barcelonie, świetni środkowi obrońcy Diego Godin i Miranda czy Thibault Courtois

- Niektórych decyzji lepiej nie komentować - mówi Mourinho pytany o Belga, który stanie w bramce Atletico. Niespełna 22-letni zawodnik w Madrycie przebywa na wypożyczeniu z Chelsea i w myśl umowy między klubami za jego grę przeciwko londyńczykom Hiszpanie powinni każdorazowo płacić im 3 mln euro. Z powodu kłopotów finansowych szefowie "Rojiblancos" nie zamierzali wykładać 6 mln euro, by Courtois zagrał w tym dwumeczu. Ale UEFA postanowiła unieważnić ten punkt umowy, twierdząc, że jeden klub nie ma prawa ingerować w skład innego klubu.

Ciekawe, co powiedziałby Mourinho, gdyby kolejne świetne mecze młodego Belga pozbawiły jego zespół finału Champions League. Na razie Portugalczyk znany zarówno z trenerskich osiągnięć, jak i z tego, że nie potrafi pogodzić się z porażką, jest spokojny. Ale wojna dopiero się zaczyna.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.