Liga Mistrzów. Borussia prawie odrobiła straty do Realu. Niewykorzystane szanse Mchitarjana

Dwie bramki Marco Reusa dały Borussii nadzieję, że do półfinału Ligi Mistrzów można awansować. I być może Niemcy doprowadziliby do dogrywki, gdyby skuteczniejszy był Henrich Mchitarjan. Borussia pokonała Real 2:0, ale to Hiszpanie zagrają w półfinale Ligi Mistrzów.

Przez kilkanaście pierwszych minut wydawało się, że Real ma wszystko pod kontrolą. Borussia próbowała przedrzeć się pod bramkę Casillasa, ale nie robiła tego, zapominając o obronie. Z kolei Real, który wygrał pierwsze spotkanie 3:0, nie spieszył się, bo nie musiał. Szarpać próbował Reus, ale nie miał łatwego życia z Alonso i Pepe, którzy zatrzymywali go nie zawsze przepisowo. Niepewnie na boisku wyglądali Jojić i Friedrich, którzy notowali dużo strat. Po kwadransie nikt chyba nie podejrzewał, że losy awansu będą ważyć się do końca meczu.

Niewykorzystany karny

Nie zapowiadało to nic dobrego, a akcja z 16. minuty spotkania mogła w zasadzie zakończyć rywalizację. Coentrao dośrodkował w pole karne Borussii, a próbujący blokować Piszczek zagrał piłkę ręką. Sędzia pokazał na jedenasty metr. Gdyby wykonujący rzut karny Di Maria nie poślizgnął się przy strzale, byłoby pewnie po wszystkim. Również Roman Weidenfeller mógł rzucić się przecież na wyczucie. Doświadczony bramkarz jednak tego nie zrobił. Podążył za lecącą w jego lewy róg piłką i obronił ''jedenastkę''. Juergen Klopp tak się ucieszył, że aż podskoczył. A przecież Borussia wciąż potrzebowała trzech bramek, by doprowadzić do dogrywki. Trzech - licząc na to, że Real nic nie strzeli.

W 19. minucie świetnie w pole karne Realu z piłką wpadł Lewandowski. Zgrał do Reusa, który minął obrońcę i wyłożył piłkę Mchitarjanowi. Ten dołożył nogę, bo nic więcej nie musiał robić. Z ośmiu metrów chybił o kilkadziesiąt centymetrów. Borussia zaczęła grać pressingiem, a Real zaczął się gubić. Hiszpanie nie mieli też pomysłu na grę z przodu. Piłę raz po raz gubili Bale i Benzema. Carlo Ancelotti chyba nie spodziewał się, że tak łatwo z jego piłkarzami będą radzili sobie Kirch czy Durm, który wyszli w pierwszym składzie tylko z powodu problemów kadrowych Kloppa.

Popis Reusa

W 24. minucie dalekie podanie w stronę Lewandowskiego i Reusa posłał Friedrich. Pepe dobrze się ustawił i przeciął głową lot piłki ok. 20 metrów od bramki Casillasa. Nie obejrzał się jednak i zagrał futbolówkę do bramkarza. To było bardzo czytelne, w stronę piłki pognał Reus. Dorwał ją tuż przed bramkarzem Realu, minął go i trafił do pustej siatki.

Osiem minut później mogło być 2:0. Reus dośrodkował z rzutu wolnego, a piłkę głową w kierunku bramki Realu skierował Hummels. Casillas był jednak dobrze ustawiony.

W 37. minucie Illarramendi źle podał do jednego z kolegów. Piłkę kilkadziesiąt metrów od bramki Realu przejął Reus. Popędził w pole karne, poczekał, aż Lewandowski dołączy do akcji, i już w obrębie ''szesnastki'' podał mu piłkę. Polak przyjął i strzelił w kierunku dalszego słupka. Casillas musnął jeszcze piłkę rękawicami i to zdecydowało, że trafiła ona w słupek. Ale tam był już Reus, który dobił strzał Polaka.

Nieskuteczny Mchitarjan

Drugą połowę lepiej zaczął Real. W ciągu kilku pierwszych minut groźne strzały oddali Bale i Di Maria. Ten drugi często jednak tracił piłkę. W 60. minucie świetną, prostopadłą piłkę do Benzemy zagrał Bale. Francuz minął niemieckiego bramkarza, jednak wtedy wślizgiem spod nóg wybił mu piłkę Hummels.

W 65. minucie jeszcze ładniej między nogami trzech obrońców Realu piłkę posłał Reus. Podał ją do Mchitarjana, który na pełnej prędkości minął Casillasa i trafił w słupek. A miał pustą bramkę. W ciągu kolejnych pięciu minut Ormianin miał jeszcze dwie świetne okazje, ale raz trafił z 10. metra prosto w hiszpańskiego bramkarza, a za drugim razem strzelił lepiej, ale Casillas znów obronił.

Na ławce rezerwowych paznokcie obgryzał Ronaldo, który nie zagrał z powodu urazu. Zamiast niego Ancelotti wpuścił najpierw Isco (zmienił Illarramendiego), później Casemiro (za Di Marię), a na koniec Varane'a (za Benzemę).

W 80. minucie Klopp zdecydował, że nie ma na co czekać - ściągnął nieźle dysponowanego w tym meczu Piszczka i wprowadził ofensywnego Aubameyanga. Ten jednak niczym się nie wyróżnił.

W końcówce piłkarze Borussii już nie mieli sił wracać za każdą akcją. Real nie wykorzystał kilka razy przewagi - świetnie spisywał się Weidenfeller, który bronił strzały Benzemy i wybił w ostatniej chwili piłkę spod nóg Bale'a. W 90. minucie szansę miał Humells, który próbował uderzyć piłkę z woleja, ale nie trafił w nią, a ta odbiła się od murawy, a potem od ręki obrońcy Borussii.

Niemcom zabrakło bardzo niewiele, by doprowadzić do dogrywki. We wtorek byli drużyną dużo lepszą. Gdyby Mchitarjan wykorzystał choć jedną ze swoich czterech szans w tym meczu, spotkanie mogłoby potrwać dłużej. Gdyby wykorzystał dwie...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.