Liga Mistrzów. Manchester jedną nogą w piekle

W Manchesterze wszyscy, począwszy od fanów, skończywszy na Davidzie Moyesie, wypatrują już zakończenia najgorszego sezonu od ponad dwóch dekad. Choć obecne rozgrywki już wielokrotnie przetestowały do granic możliwości cierpliwość fanów z Old Trafford, to najgorszy wieczór być może dopiero przed nimi. Relacja z meczu z Olympiakosem na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Jeszcze jesienią wydawało się, że Manchester United miał najszczęśliwsze losowanie z całej stawki. Mijały jednak kolejne miesiące, a kryzys w ekipie z Old Trafford tylko się pogłębiał - Olympiakos z kolei umacniał się tylko na prowadzeniu w tamtejszej lidze. Coraz więcej dziennikarzy i ekspertów zaczęło spodziewać się, że Manchester może mieć spore problemy z awansem do ćwierćfinału.

Pierwszy mecz w Grecji potwierdził wszelkie obawy fanów MU. Na palcach jednej ręki można było policzyć klarowne sytuacje do strzelenia bramki. Gospodarze wykorzystali z kolei swoje sytuacje i do Manchesteru przyjeżdżają z bardzo solidną, dwubramkową, zaliczką. - Wiemy, że pierwszy mecz był w naszym wykonaniu fatalny. Wszyscy, nawet najmłodsi fani mieli prawo czuć się skrzywdzeni tym meczem - wspomina tamto spotkanie obrońca "Czerwonych Diabłów" Patrice Evra.

Nawet fani MU nie spodziewają się comebacku w wykonaniu swoich ulubieńców. Na forach fanowskich kibice wciąż aktualnych mistrzów Anglii wierzą co prawda w zwycięstwo, ale zdają sobie sprawę, że jedna bramka strzelona przez gości sprawia, że Manchester musi strzelić cztery. Dla podopiecznych Davida Moyesa w obecnej formie to zadanie raczej niewykonalne. W ostatnich latach Ferguson przyzwyczaił ich, że na Old Trafford często dochodziło do niesamowitych scen, ale teraz nic nie wskazuje na to, by środowy wieczór był kolejnym, który przejdzie do chwalebnej części historii tego klubu.

- Dla mnie to wciąż największy klub na świecie. Wkrótce znów zacznie zachwycać. Pozostaje mieć nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej - mówił z kolei na konferencji przed meczem David Moyes. W innych wypowiedziach zarówno Evry, jak i Moyesa da się wyczuć, że obaj chcą przede wszystkim uspokoić fanów i uspokoić coraz bardziej negatywne nastroje. - Nie jestem Bogiem i nie mogę powiedzieć, kto awansuje, ale mogę przyrzec, że będziemy walczyć i pokażemy, że jesteśmy godni nosić koszulkę tego klubu. Kibice będą z nas dumni po meczu - zapewnił Evra.

W Manchesterze kryzys regularnie pogłębia się od początku sezonu. Z do dziś bliżej nieznanych powodów w Lidze Mistrzów MU grało na starym, bardzo wysokim poziomie i bez większych problemów awansowało do 1/8 Ligi Mistrzów. Tendencja ta nie została jednak podtrzymana na wiosnę. Patrząc na cały ten sezon, kibice Manchesteru nie mogą się już pochwalić praktycznie niczym, a zespół jest jedną nogą w piekle. Przypieczętowaniem katastrofy, która odbywa się w tym sezonie, może być odpadnięcie z Pireusem.

Na Old Trafford od kilku dni wisiały banery związane z kampanią reklamową Chevroleta, a na nich takie napisy jak "Duma", "Pasja", "Honor", "Tradycja", "Respekt", "Siła" i inne.

Dzień przed meczem z Olympiakosem banery te zostały zdjęte na rzecz tych dedykowanych Lidze Mistrzów. Fani MU od sierpnia stopniowo mogą się jednak czuć właśnie tak, jakby ich klub kolejno tracił cechy, które były dla nich powodem do dumy.

Środowe spotkanie, nawet jeśli da Manchesterowi awans do ćwierćfinału, i tak nie będzie czynnikiem, który uratuje sezon "Czerwonych Diabłów". Dla kibiców tego zespołu jednak każdy najmniejszy sukces w sezonie, w którym największym powodem do radości jest sprowadzenie Maty, czy przedłużenie kontraktu przez Rooneya, jest na wagę złota. Gra na Old Trafford będzie toczyła się jednak nie tylko o chwilową radość kibiców. Stawką może być też uniknięcie potencjalnej rewolucji, która znów może wywrócić klub do góry nogami, podobnie jak przy zeszłorocznym odejściu Fergusona.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.