Liga Mistrzów. Borussię zdradziła jej natura

Gdy Juergen Klopp we wtorek czarował dziennikarzy muzycznymi porównaniami swojej Borussii do Arsenalu Wengera, Francuz wolał unikać takich skojarzeń. Dla niego najważniejsze było wyciągnięcie wniosków z poprzedniego meczu tych drużyn, co też udało im się w 100 proc. Tym razem to "Kanonierzy" imponowali konsekwencją w obronie i precyzją w wykorzystywaniu błędów rywali - pisze dla Sport.pl Michał Zachodny, bloger, współpracownik m.in. Goal.com, scout i analityk InStat Football.

Klincz dwóch kapel

Bez celnego strzału Borussii, bez żadnej próby Arsenalu - pierwsza połowa meczu w Dortmundzie była klasycznym klinczem dwóch zespołów świadomych swojej klasy i przede wszystkim pragnących nie pozwolić rywalowi na pierwszy ruch. Znacznie lepiej wychodziło to gospodarzom, którzy zwłaszcza na samym początku grali wysokim pressingiem, nie dając "Kanonierom" możliwości wyjścia z własnej połowy. Jednak, nawiązując do przedmeczowych porównań, heavy metal Juergena Kloppa może i zagłuszył symfonię Arsenalu Wengera, ale w pierwszej połowie żadna z kapel swoimi dźwiękami nie zachwycała publiki.

Borussia zaliczyła więc sześć przechwytów na połowie Arsenalu, gdy rywale odpowiedzieli ledwie trzema. Jednak kluczem dla powstrzymania zarówno Giroud, jak i Lewandowskiego - co ciekawe, dwóch piłkarzy z najmniejszą ilością kontaktów z piłką w ich zespołach - było zabezpieczenie bocznych stref. Zarówno Schmelzer, jak i Grosskreutz umiejętnie wymuszali na Rosickim i Cazorli ruch do środka boiska, gdzie z kolei nie było miejsca na dogranie piłki do napastnika gości.

"Kanonierom" najłatwiej było po ich prawej stronie, gdzie Schmelzer ledwie połowę swoich podań miał dokładną, bo Rosicky świetnie przewidywał jego zagrania. Czech zaliczył trzy, a pomagający mu Arteta dwa przechwyty. Odpowiedzią miała być zmiana stron przez Błaszczykowskiego i Reusa, ale trwało to tylko chwilę - głównie z tego względu, że Polak lepiej współpracował z Grosskreutzem. To po ich kombinacjach podań Borussia stwarzała sobie jedyne klarowne szanse przed przerwą.

W Borussii - zresztą nie tylko w pierwszej połowie - imponowała organizacja gry. Poszczególne formacje Arsenalu szybko rozciągały się na całej długości boiska, komplikując sobie rozegranie piłki na połowie gospodarzy. Zawodnicy Juergena Kloppa nie pozwalali przyjezdnym na kontry, bo jeśli nie udał im się odbiór pod polem karnym Szczęsnego, potrafili błyskawicznie wrócić na swoje pozycje. Ledwie dwie z 14 prób odbiorów były podjęte na połowie Arsenalu.

Koncert "Kanonierów"

W przerwie spekulowano, że jeśli coś może pomóc "otworzyć" mecz w Dortmundzie, to bardziej reakcja Arsenalu na prowadzenie Napoli z Marsylią. Jednak drużynie z Londynu bardziej pomógł... charakter ekipy Juergena Kloppa. Chociaż goście zaczęli się lepiej ustawiać w defensywie, to wciąż gospodarze dominowali - zarówno Lewandowski, jak i Reus zmusili Szczęsnego do pierwszych interwencji, ale też świetne płaskie dośrodkowanie napastnika Borussii powinno zostać zamienione na bramkę.

Borussia chciała pójść za ciosem, ale odpowiedział Arsenal. Wreszcie stworzyli oni przewagę przed polem karnym gospodarzy, Oezil znalazł wystarczająco miejsca na skrzydle, by dośrodkować, a Giroud po raz pierwszy uwolnił się z krycia stoperów. Chociaż w pierwszej połowie to Borussia starała się wykorzystać przestrzeń między formacją obrony i pomocy Arsenalu, goście byli po prostu skuteczniejsi.

Królowali Koscielny z Mertesackerem, którzy wspólnie zanotowali siedem przechwytów, dodatkowo w najważniejszych momentach łapiąc Reusa i Sahina na spalonych. O bezbłędności ich gry świadczy statystyka fauli - Francuz i Niemiec nie popełnili żadnego przewinienia. Zresztą w drugiej połowie cały Arsenal podjął ledwie trzy próby odbiorów, ale goście zanotowali znacznie więcej przechwytów (dziesięć) niż Borussia (sześć), co jednoznacznie świadczy o ich planie na zatrzymanie gospodarzy.

Zmiany obydwu szkoleniowców były przewidywalne - Aubameyang jednak nie był w stanie wykorzystać swojej szybkości wobec bardzo nisko ustawionego bloku obronnego Arsenalu, a Wenger, wprowadzając Monreala, dodatkowo wzmocnił boczne strefy. W ostatnim kwadransie Borussii udało się stworzyć jedną sytuację, gdy Lewandowski z kilku metrów główkował nad bramką, a gospodarze nie mieli nawet miejsca na strzały z dystansu - w kluczowym fragmencie gry obrona Arsenalu zagrała koncertowo.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.