Liga Mistrzów. Wenger kontra Benitez. Czyja seria zostanie przerwana?

Rafael Benitez po kilku miesiącach powraca na angielskie boiska. Tym razem w roli szkoleniowca Napoli, które w tym sezonie wygrało 6 na 7 spotkań. Po przeciwnej stronie barykady stanie Arsene Wenger. Jego Arsenal wygrał 8 meczów z rzędu. Relacje na żywo z meczów Ligi Mistrzów we wtorek od 20.45 w Sport.pl.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Gdyby zapytać kibiców oraz ekspertów piłkarskich o opinię na temat Beniteza, odpowiedzi sprzed kilku miesięcy oraz obecne znacznie by się różniły. Dla hiszpańskiego szkoleniowca przyjęcie oferty Chelsea oznaczało regularną porcję wyzwisk lecących z kierunku trybun. "Otyły, hiszpański kelner" było najczęściej powtarzaną frazą na Stamford Bridge. Benitez jednak nie złamał się i wykonał zadanie powierzone mu przez Romana Abramowicza - doprowadził Chelsea do 3. miejsca w Premier League oraz dodatkowo wygrał Ligę Europy. Nawet po tym sukcesie wielu nie było przekonanych do jego umiejętności trenerskich.

Prawdziwą szansę dało mu Napoli - związek Beniteza z Chelsea od początku miał wyznaczoną datę końca, gdyż został zaledwie tymczasowym menedżerem. To mu nie pomogło w realizacji celu i stanowiło dla kibiców pretekst do ataków na niego. Wystarczyło jedno słowo w kontrakcie. Prawdziwie zaufał mu dopiero Aurelio De Laurentiis, właściciel włoskiego klubu. Stratę Edinsona Cavaniego powetował wzmocnieniami całego składu, takimi jak Gonzalo Higuainem, Raulem Albiolem czy Jose Callejonem. Żaden z nich nie został sprowadzony wbrew woli Beniteza, mającego swobodę doboru piłkarzy. Pierwsze zwycięstwa w Serie A jeszcze przeszły bez echa - potrzebne było dopiero zwycięstwo z Borussią Dortmund, by ponownie zrobiło się o nim głośno i zaczęto go doceniać.

Serie A to już trzecia czołowa liga w karierze Beniteza. W hiszpańskiej La Lidze zdobył dwa mistrzostwa z Valencią - od tej pory nikt nie wygrał tych rozgrywek poza Barceloną i Realem Madryt. Angielskiej Premier League nie wygrał, lecz z Liverpoolem triumfował w Lidze Mistrzów. W Serie A pracował już z Interem, lecz sam najchętniej zapomniałby o tym okresie - został zwolniony po pół roku, gdy postawił ultimatum prezesowi Massimo Morattiemu w sprawie transferów. "Nerazzurri" zajmowali wtedy 7. miejsce w tabeli. Ponowna praca na Półwyspie Apenińskim to dla niego kolejne wzbogacające doświadczenie, a z poprzedniej klęski wyciągnął wnioski. - Systemy, systemy, systemy! We Włoszech wszystko rozgrywa się wokół systemów gry, jak w żadnym innym kraju - napisał w swojej kolumnie w "The Independent". W pierwszych 5 spotkaniach za każdym razem mierzył się z inną formacją, a niektóre drużyny zmieniały je 2 lub 3 razy na mecz. To najważniejsze zadanie, jakie stoi przed nim w Neapolu - nauczenie własnych podopiecznych mierzenia się z różnymi formacjami, w czym kluczowa jest boiskowa inteligencja. Benitez uważa, że część piłkarzy z Premier League mogłaby nie sprostać temu zadaniu. A pytany o największą różnicę między futbolem włoskim i angielskim daje jasną odpowiedź. - W 9 tygodni we Włoszech mówiłem o taktyce więcej niż przez 9 lat w Anglii - twierdzi.

"Rafalucja" w Neapolu ciągle trwa, z czego wszyscy zdają sobie sprawę. - Zespół się rozwija, lecz jesteśmy dalecy od osiągnięcia maksimum - powiedział Benitez, który po wygranym meczu z Milanem ocenił, że jego zespół gra na "73% możliwości". Problem przed wtorkowym meczem stanowi jednak to, iż Hiszpan posiada gorszy bilans bezpośrednich pojedynków z Arsenem Wengerem. Obaj panowie zmierzyli się ze sobą 20-krotnie - 8 razy triumfował Francuz, 6 Benitez, 6 razy padał wynik remisowy. Bilans bramek stoi po stronie Wengera (36-31), lecz w Lidze Mistrzów to obecny trener Napoli osiągał lepsze wyniki. W marcu 2003 roku prowadząc Valencię, pokonał Arsenal w ostatnim meczu drugiej fazy grupowej, co doprowadziło do odpadnięcia angielskiego klubu. W 2008 roku w ćwierćfinale lepszy okazał się Liverpool Beniteza, który po fantastycznym meczu pokonał Arsenal 4-2 w rewanżu (w Londynie padł remis 1-1).

Brak zwycięstwa w Lidze Mistrzów jest jedynym trofeum brakującym w CV Wengera. Doszedł z Arsenalem do finału raz, w 2006 roku, lecz przegrał z Barceloną 1-2. Od tamtego czasu "The Gunners" czterokrotnie odpadali w 1/8 finału, dwukrotnie w ćwierćfinale i raz w półfinale. Na drodze Londyńczyków stawały takie drużyny jak Manchester United, AC Milan, PSV, Liverpool, Bayern Monachium oraz dwukrotnie Barcelona.

Fani Arsenalu mogą po cichu liczyć na lepszy wynik niż w ostatnich latach. "Kanonierzy" wygrali 5 ostatnich spotkań w Premier League, będąc liderami. A wszystko to stało się pomimo wielu kontuzji - tylko z Napoli nie zagrają Lukas Podolski, Santi Cazorla, Alex Oxlade-Chamberlain czy Theo Walcott. - Nie można tak wybierać. Po prostu chcesz osiągnąć dobry wynik. Przyjmę wszystko - odpowiedział Wenger zapytany o to, czy wolałby triumfować w Lidze Mistrzów czy Premier League. Sam fakt zadawania takich pytań świadczy o pozytywnej atmosferze wokół Arsenalu. Po przegranym meczu z Aston Villą na początku sezonu mogłoby się wydawać, że szczytem marzeń "Kanonierów" powinien być Puchar Ligi.

Arsenal najtrudniejsze spotkania ma jednak dopiero przed sobą. To one mogą dać odpowiedź na pytanie, czy ekipa Wengera jest gotowa do walki o najwyższe cele. Między 22 października a 10 listopada rozegra dwa mecze z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów, a w Premier League zmierzy się z Chelsea, Liverpoolem oraz Manchesterem United. Dzisiejsze starcie między Arsenalem i Napoli może zakończyć wspaniałą serię któregoś z tych dwóch trenerów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.