Rafał Stec: Legie w Lidze Mistrzów zagrają dwie. Albo żadna

W tym sezonie UEFA inauguruje własną młodzieżową Youth League, w której zagrają juniorzy wszystkich klubów występujących w dorosłej Lidze Mistrzów. Jan Urban i jego ludzie mogą zatem podarować przyspieszony kurs dojrzewania nastolatkom z legijnej akademii, po likwidacji Młodej Ekstraklasy wtrąconym do czwartoligowych czeluści.

Steaua to powinien być żrący wyrzut sumienia polskiego futbolu. Wywodzi się z kraju jak na Unię zacofanego i z również toczonej wszechogarniającą korupcją, przesiąkniętej kryminałem ligi, ale konsekwentnie trzyma wysoki poziom sportowy, dzięki któremu od dziewięciu sezonów każdej jesieni zabawia się międzynarodowo - albo w Lidze Mistrzów, albo Lidze Europejskiej (wcześniej Pucharze UEFA). Pogoda sprzyja czy nie, do Bukaresztu zawsze przyjeżdżają renomowani rywale, i to niekoniecznie po to, by truchtem zwyciężyć - kilka miesięcy temu piłkarze Steauy wyeliminowali Ajax Amsterdam, a następnie ostro przeciwstawiali się Chelsea. To wszystko w czasie, gdy nasze drużyny miotają się po wertepach rund kwalifikacyjnych.

A potem jeszcze - skażeni hodowanym latami minimalizmem - je chwalimy, jeśli jakimś cudem się prześlizgną i bohatersko unikną kompromitacji. Jak Legię, choć ta na razie rozgrywa sezon przeciętnawy. W tzw. ekstraklasie terminarz wybitnie jej sprzyja, na początek dostała najsłabszych dostępnych rywali, a i tak zdołała już pogubić punkty. W europejskich pucharach natomiast trzy razy wypadła byle jak, by dopiero w rewanżu z Molde zademonstrować się w miarę przyzwoicie. Z ogromnym wysiłkiem, po dwóch remisach, przepchnęła rywala znacznie biedniejszego (żyjącego za połowę legijnego budżetu), którego nie stać na zatrudnianie piłkarzy o wymaganiach Arruabarreny, Ljuboi czy Hélio Pinto. Nie ma co, menedżerowie naszej piłki umieją wyciskać z pieniędzy minimum efektu.

Dlatego ewentualnych szans na wyeliminowanie Steauy musimy szukać w nadziei, że warszawiacy przystosują się do poziomu przeciwnika.

Gdyby im się powiodło, zarobiliby furę pieniędzy do przeputania, od słuchania o ośmiu milionach euro premii za awans do Ligi Mistrzów wszyscy mdlejemy już z wrażenia. Marniej mogłoby wyglądać ciułanie punktów do rankingu UEFA - łatwiej o nie z powodu niższej klasy rywali w mniej prestiżowej Lidze Europejskiej, a paradoks polega na tym, że zdobywane w obu rozgrywkach ważą tyle samo (i właściwie nie wiadomo, czy to regulaminowy absurd, czy świadome wyrównywanie szans).

Ale Legia zyskałaby jeszcze coś. Dla klubu dumnego ze swojej wychowującej młodzież akademii bezcennego. Wysłałaby do Europy dwie drużyny.

Dwa lata temu apelowałem w "Gazecie" do szefów polskich klubów, by zgłosili juniorów do NextGen Series, rozgrywek dla 19-latków. Skupiały one wówczas drużyny średnie - np. Molde - ale i wielkie firmy, jak Barcelona, Liverpool czy Inter Mediolan, w zamyśle miały maksymalnie upodobnić się do dorosłej Champions League. Uczestnicy opowiadali z zachwytem, że nie zetknęli się z lepszą metodą przygotowywania młodych do dużych wyzwań, nasi działacze nawet o niej wcześniej nie słyszeli. I wydawało się, że przegapili okazję - NextGen Series początkowo przyjmowała każdego chętnego, jednak chętni się rozmnożyli i dostęp dla mniej znanych firm przymknięto. To była prywatna inicjatywa, wyrosła poza systemem, więc organizatorzy mieli prawo zapraszać, kogo zechcą.

Zaniepokojona konkurencją UEFA już ją jednak przejęła, w tym sezonie inauguruje własną młodzieżową Youth League, w której zagrają juniorzy wszystkich klubów występujących w dorosłej Lidze Mistrzów. Jan Urban i jego ludzie mogą zatem podarować przyspieszony kurs dojrzewania nastolatkom z legijnej akademii, po likwidacji Młodej Ekstraklasy wtrąconym do czwartoligowych czeluści - ćwiczyliby się w walce z rówieśnikami z europejskiej czołówki, przyzwyczajali do dalekich podróży i gry na dużych stadionach, prawdopodobnie także przy sporym zainteresowaniu mediów. Poznawaliby życie zawodowca. I może jeszcze przed struciem się nadwiślańskim minimalizmem pojęli, że piłkę kopie się po to, by mieć frajdę z Ligi Mistrzów.

Śledź autora na Twitterze - @RafalStec

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.