Eliminacje Ligi Mistrzów. Mandziejewicz: Legia jest dużo lepsza od Molde

- Legia jest tak wytrenowana i ułożona, że powinna od początku siąść na przeciwniku i spokojnie załatwić sprawę - mówi przed rewanżowym meczem Legii z Molde w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Zbigniew Mandziejewicz, który w sezonie 1995/96 występował z warszawskim klubem w tych rozgrywkach. - Presja? Nie żartujmy. Czasami już nie mogę słuchać tych wszystkich opowieści - dodaje. Mecz Legia - Molde w środę o godz. 20.45. Transmisja w TVP1, relacja na żywo w Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Boi się pan o Legię przed rewanżem z Molde czy jest spokojny o jej awans do decydującego dwumeczu o Ligę Mistrzów?

Zbigniew Mandziejewicz: Nie jestem z drużyną, nie widzę, jakie w niej panują nastroje, ale widać, że spokojny nie jest nawet Jan Urban. Z jednej strony rozumiem, że zmartwiła go kontuzja Duszana Kuciaka. To jeden z najlepszych zawodników Legii. Gdyby nie zagrał, pewnie byłby kłopot. Ale z drugiej strony, wiadomo jak to w piłce jest. Czasem rezerwowy po niespodziewanym wejściu do podstawowej "jedenastki" rozgrywa mecz życia. No ale Kuciak pewnie jednak zagra. Zresztą, nieważne. My nie powinniśmy się niczego obawiać. Przecież Molde przyjechało do nas, my mamy zaliczkę, teraz trzeba zagrać na swoim bardzo dobrym poziomie i wszystko będzie jasne.

Ten poziom Legia pokazuje w lidze, ale w pucharach męczyła się nawet w Walii, do przerwy przegrywając z The New Saints 0:1. Urban przyznaje, że w Europie jego piłkarzom zdarza się grać ze strachem przed rywalem.

- Nie żartujmy. Czasami już nie mogę słuchać tych wszystkich opowieści o presji, o tym, że źle się gra, wiedząc, jakie oczekiwania mają kibice. Dajmy temu spokój, wymagajmy jakiegoś poziomu.

My wymagamy, ale piłkarze i trenerzy właśnie tak się tłumaczą.

- Ja tego nie kupuję. Niech oni przestaną opowiadać, że ciężko im grać z presją, tylko niech wyjdą na boisko i robią swoje. Sytuacja jest naprawdę prosta - jeżeli zawodnicy Legii w stu procentach będą wykonywać założenia trenera, to i oni i my nie będziemy mieli o co się martwić.

O trenera się pan nie martwi? Niedawno wyszedł z konferencji prasowej, bo zdenerwowali go dziennikarze, którzy pytali, dlaczego Legia w Walii i Norwegii tak słabo spisywała się w pierwszych połowach. Nerwowość Urbana nie świadczy o tym, że obawia się rewanżu z Molde?

- Niech pan się nie dziwi trenerom. Dziennikarze czasami zadają takie pytania, które naprawdę mogą wyprowadzić człowieka z równowagi. Nie warto martwić się jedną połową, bo mecz trwa przecież 90, a nie 45 minut i trzeba oceniać cały przebieg gry. Popatrzmy na Śląsk Wrocław. Zgodzi się pan, że z FC Brugge ten zespół rozegrał swój najlepszy mecz od dawna?

Trudno się nie zgodzić, za dobrą grę Śląsk był chwalony chyba przez wszystkie media.

- Moim zdaniem tych pochwał było zdecydowanie za mało. Od was, dziennikarzy, tych komplementów powinno być dużo więcej. Powinniście pomóc ściągać na mecze kibiców, sponsorów. Piszcie, że jednak potrafimy grać, wspierajcie tych chłopaków.

Naprawdę uważa pan, że Śląsk był za mało chwalony?

- Oczywiście. Jeśli już ktoś chwalił, to raczej w szyderczy sposób.

Jeśli ktoś pisał, że mecz Śląska był odtrutką po tym, co zaserwował nam Lech, przegrywając w Wilnie z Żalgirisem, to przecież krytyka była wymierzona nie w zespół z Wrocławia, tylko z Poznania.

- Rozumiem, że trzeba krytykować, kiedy ktoś gra słabo. Od niezasłużonego chwalenia też jestem daleki. Ale dla Śląska po pierwszym meczu z FC Brugge jestem naprawdę pełen podziwu. I uważam, że w pełni doceniony Śląsk nie został. Zresztą, z Legią jest podobnie. Grała na wyjeździe, zrobiła to, co miała zrobić, czyli przywiozła dobry wynik. Trenerowi Urbanowi zarzuty postawiono za szybko. One powinny się pojawić po ewentualnym braku awansu. A w to nie wierzę.

Uważa pan Legię za zespół dużo lepszy od Molde?

- Tak. Norwegowie u siebie w pierwszej połowie zagrali bardzo dobrze. Ale wszystko zależy od nastawienia rywala. Może Legia chciała się cofnąć, żeby zagrać z kontry? A nawet jeśli jej gra w tej pierwszej połowie się posypała, to w drugiej było już znacznie lepiej. Na dzień dzisiejszy Legia jest tak wytrenowana i ułożona, że powinna od początku siąść na przeciwniku i spokojnie załatwić sprawę.

Spodziewa się pan, że Legia zagra w taki sposób?

- Nie można grać na 0:0, żeby pod koniec meczu nie stracić gola po jakimś prostym błędzie w kryciu czy strzale życia któregoś z Norwegów. Legia gra u siebie, ma za sobą świetne trybuny, musi pokazać dobrą grę. Trzeba zagrać jakby to był pierwszy mecz, pewnie wygrać, pokazać swoje możliwości.

W możliwości Legii pan wierzy, w siłę Śląska, jak rozumiem też?

- Uważam, że Śląsk ma atuty, które powinny dać mu awans. Waldemar Sobota gra w ofensywie na naprawdę dobrym poziomie, do kontry jest jeszcze kilku chłopaków, a w Belgii na pewno Śląsk będzie miał okazję je wyprowadzać. Brugia musi zaatakować, jeśli zagramy odpowiedzialnie i z zaangażowaniem, to będzie dobrze, bo Sebastian Mila czy Przemysław Kaźmierczak potrafią rozegrać szybką akcję. Naprawdę możemy oczekiwać kolejnego udanego meczu.

Mieszkający w Belgii Aleksander Kłak twierdzi, że najwięcej będzie zależało od Rafała Gikiewicza, który szczególnie w pierwszej fazie meczu będzie musiał poradzić sobie z ostrzałem jego bramki.

- Gikiewicz to w tej chwili jeden z naszych najlepszych bramkarzy. Może jeszcze popełnia błędy, ale niewielkie. I bardzo szybko się na nich uczy, widać, że wyciąga wnioski. On na pewno w Brugii się nie spali. Będzie dobrze - jeśli tylko Śląsk znów stworzy mocną, zaciśniętą pięść, to nie ma szans, żeby Belgowie zrobili mu krzywdę. Legia też ma wszystko w swoich rękach.

W Lecha też pan wierzy?

- Lech personalnie nie jest słaby, kadrę ma podobną do Legii. Tylko dobrej gry nie prezentuje od początku sezonu. Nie wiem, czy zawodnicy nie przygotowali się dobrze, czy może są jeszcze przemęczeni ciężkimi treningami, ale to wszystko jest nieważne przed rewanżem z Żalgirisem. Lech zagra u siebie, publikę ma wspaniałą. Mogę powiedzieć jedno - na takich stadionach, jakie teraz mają Legia, Śląsk i Lech sam bardzo chciałbym grać. Piłkarze tych drużyn mają dla kogo wkładać serce w grę. Trzeba walczyć. A my im w tym pomóżmy.

Wraca pan do zarzutów wobec dziennikarzy?

- Popatrzmy na zachodnie media. One potrafią poobracać przeciwnika, pośmiać się z niego, żeby go zdenerwować i w ten sposób pomóc swoim.

Nie sądzi pan, że my nie mamy się z kogo śmiać? Zresztą prasa choćby z Anglii na swoich piłkarzach nie zostawia suchej nitki, kiedy ci dają jej powody.

- Może i tak, ale mimo wszystko uważam, że my jesteśmy za grzeczni. Wszyscy powinniśmy być bardziej pewni siebie. Molde czy Żalgiris to nie są wielcy rywale, ich nie wolno przedstawiać jako groźnych, niech nie czują, że według nas są faworytami.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Agora SA