Liga Mistrzów. Bayern wróci do Monachium?

Gdy Real wyrównał, wydawało się, że w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów niespodzianki nie będzie. Ale tuż przed końcem Bayern strzelił zwycięskiego gola i za tydzień w Madrycie może nawet przegrać..

Zczuba.tv: Zobacz bramki z meczu Bayern - Real

Piłkarze z Madrytu przez blisko dwa lata pracy José Mourinho przegrali w Champions League tylko raz. Z Barceloną w ubiegłorocznym półfinale. Także dlatego, gdy w ostatnich sekundach Mario Gómez strzelał swojego 12. gola w tym sezonie Champions League (więcej - 14 - ma tylko Leo Messi), Mourinho ze złością kręcił głową.

Jego ludzie zaskakiwali we wtorek od pierwszej minuty. I nie chodzi tylko o wynik, bo im dalej od początku sezonu, tym łatwiej najechać na pole karne "Królewskich", po dośrodkowaniach z rzutów wolnych i rożnych piłkarze w białych koszulkach zdają się tracić głowy. We wtorek stracili po kornerze, zamieszaniu w polu karnym i błędzie sędziego liniowego, który nie zauważył, że przy strzale Francka Ribéry'ego na spalonym stał Luiz Gustavo.

Najbardziej nietypowy dla Realu był jednak bezład. Bezład, gdy miał piłkę i, gdy ją tracił. Choć portugalski trener mówił w poniedziałek, że "bardzo długo myślał i pracował nad meczem w Monachium", jego piłkarze wydawali się zagubieni. Trudno przypomnieć sobie spotkanie zespołu Mourinho, w którym tak często i tak nieskutecznie środkowy obrońca próbował rozgrywać akcje. A Pepe próbował, jego długie podania najczęściej przejmował bramkarz gospodarzy Manuel Neuer. Nie sprawdziła się też sztuczka portugalskiego trenera, który rozgrywającego Mesuta Özila rzucił na prawe skrzydło, a na jego miejsce przestawił zazwyczaj przyczepionego do linii bocznej Ángela Di Marię.

Bayern, który nie musi już oszczędzać sił na Bundesligę, bo ma minimalne szanse na mistrzostwo, postanowił gości zabiegać. Gdy piłka dochodziła do piłkarza Realu, ten miał sekundę na decyzję. Jeśli nie podał, po następnej sekundzie akcję budowali już monachijczycy.

Niemcy mieli tylko na jeden moment słabości. Pozwolili wbiec w pole karne Cristiano Ronaldo - przez cały mecz go powstrzymywali. Pozwolili mu na oddanie celnego strzału - ani wcześniej, ani później nie udało mu się to ani razu. Pozwolili, by po interwencji Neuera piłka wróciła w pole bramkowe. Bohaterem Madrytu został słabiutki wczoraj Özil, który wykorzystał dośrodkowanie Ronaldo.

Później lepsze szanse miał Bayern, ale nie potrafił ich wykorzystać. Do ostatniej minuty.

Monachijczycy nie będą w rewanżu zdecydowanymi faworytami, ale awansować mogą nawet po porażce. Na ich korzyść przemawia też to, co wydarzy się w sobotni wieczór na Camp Nou, gdzie Real stoczy kolejną morderczą wojnę z Barceloną, która może przesądzić o mistrzostwie kraju. Gwiazdy Bayernu mogą tego dnia zbierać siły na rewanż.

Jeśli przetrwają, 19 maja wrócą do Monachium, gdzie odbędzie się finał.

Ole, ole, ole, ola! Trybuna Kibica zawsze pełna

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.