Zbigniew Boniek o kibolach: Płacimy za to, że pielęgnujemy bydło

Płacimy za to, że pielęgnujemy bydło, pielęgnujemy 150 kibolskich głów w każdym klubie. Płacą za to wszyscy, i to miliony euro - mówi w wywiadzie dla tygodnika Wprost były piłkarz Juventusu Turyn Zbigniew Boniek.

Boniek mówi, że gdy "patrzymy na Ligę Mistrzów, patrzymy na ligę angielską, to w większości krajów jest miło, sympatycznie, fajnie, elegancko".

- I są już pierwsze konsekwencje tego, że u nas jest inaczej. Praw telewizyjnych nie można sprzedać, ceny są niższe. Płacimy za to, że pielęgnujemy bydło, pielęgnujemy 150 kibolskich głów w każdym klubie. Płacą za to wszyscy, i to miliony euro. Kiboli zadymy nic nie kosztują. W Anglii wejście na boisko to 5 tys. funtów kary i 10 lat zakazu stadionowego - mówi były gwiazdor włoskiego Juventusu.

Na sugestię, że w Polsce znów słyszymy, że będą nowe przepisy, Boniek mówi, że zupełnie go to nie przekonuje. - To jest tylko strata czasu. Przypominam niedawno wprowadzone ograniczenia dla internetowych firm bukmacherskich. Nadal zarabiają miliony euro, a polski podatnik ma z tego gówno. Bo rządowi wydawało się, że można z internetem wygrać. Jak ktoś myśli, że wygra z internetem, to jest chory. W przypadku kiboli nie chodzi o nowe prawo, ale wykonywanie istniejącego. Jeśli w Bydgoszczy nikt nie został złapany, to daje to im odwagę do dalszych działań. Nie robimy nic, żeby to wyeliminować - twierdzi były trener polskiej reprezentacji.

Boniek wspomina również czasy, gdy policja odgrywała znacznie ważniejszą rolę w utrzymywaniu porządku niż jest to dziś. - Kiedyś, jak szliśmy na mecz w dziesięciu i szedł jeden policjant, to się baliśmy. Teraz idzie dziesięciu policjantów i dwóch typów, i to policjanci się boją. Tak się zmieniła rzeczywistość. W kraju, w którym jest dobre prawo i ono funkcjonuje, problemy się rozwiązuje. W kraju, gdzie się o prawie głównie mówi, gdzie się prawo ciągle zmienia, a przy każdej aferze każdy chce się pokazać, każdy chce się sprzedać, pozytywnych zmian nigdy nie będzie - wspomina Zbigniew Boniek.

A jak jest we Włoszech, w których mieszka Boniek? - Mają swoje problemy, ale generalnie kibic Lazio może iść w koszulce do dzielnicy Romy i nikt mu nic nie zrobi. U nas, np. w Krakowie, jak pan pomyli ulice, to może być trup. Włochom pod sufitem się czasem gotuje, nie są więc najlepszym krajem, by o problemie mówić. Polska ma 15-20 lat opóźnienia. To na początku lat 90. na Zachodzie po wygranym meczu ludzie wpadali na boisko i zdejmowali z piłkarzy wszystko. Teraz to nie jest w modzie. U nas tymczasem, jak ktoś racy nie zapali, to nie ma zabawy. Na meczu 10 tys. ludzi, a rządzi 200 kiboli - tłumaczy Zbigniew Boniek. Pełny wywiad Tomasza Machały ze Zbigniewem Bońkiem ukaże się w poniedziałkowym Wprost.

Premier po "brutalnym" spotkaniu z klubami. Euro 2012 zagrożone ?

Spychotechnika? Broń Boże! Czyli jak w Polsce walczy się z kibolami

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.