Obrońca Górnika dodatkowo zmobilizowany na mecz z Pasami

Górnik gra w sobotę na wyjeździe z Cracovią. To szczególny mecz dla nowego obrońcy zabrzan Mariusza Jopa, który swój ostatni występ przeciwko ?Pasom? wspomina jak najgorzej.

Zakontraktowanie Jopa przez Górnik Zabrze było jedną z większych niespodzianek okresu transferowego. 32-letni gracz w poprzednim sezonie zapamiętany został przede wszystkim jako strzelec samobójczego gola dla Cracovii, który odebrał Wiśle Kraków pewne - zdawałoby się - mistrzostwo Polski. W Zabrzu Jop to kluczowy zawodnik defensywy.

Piotr Płatek: Sześć punktów w czterech meczach to dobry bilans Górnika?

Mariusz Jop, obrońca Górnika: Mam niedosyt. Szczególnie po meczu w Gdyni, gdzie byliśmy drużyną lepszą, a wróciliśmy z dwubramkowym bagażem. Porażka z Polonią boli już mniej, raz, że rywal mocny, dwa, że gole padały po naszych niefrasobliwych zagraniach. To mogę odżałować, meczu w Gdyni już nie.

Latem zespół Górnika był budowany niemal od nowa. Jesteście już zgrani?

- Wydaje się, że z każdym spotkaniem jest coraz lepiej, coraz bardziej się rozumiemy. Ważnym elementem jest współpraca z linią środkową, z Olkiem Kwiekiem, Mariuszem Przybylskim czy Piotrkiem Gierczakiem. Jest nieźle, coraz częściej potrafimy przewidzieć, jak kolega się zachowa. Każdy kolejny mecz działa na naszą korzyść, gra powinna być coraz bardziej efektywna.

Na co stać Górnika w tym sezonie?

- Gra wygląda optymistycznie. Jeśli uda nam się poprawić skuteczność, unikać jaskrawych indywidualnych błędów, to jesteśmy w stanie powalczyć o górną część tabeli. Spokojnie się utrzymać, bez stresowania się do ostatniej kolejki.

Jeszcze niedawno pracował Pan z Henrykiem Kasperczakiem, który wcześniej pracował w Zabrzu. Jest Pan zaskoczony zwolnieniem trenera, porażką z przeciętną drużyną w europejskich pucharach?

- Trener Kasperczak miał bardzo dobrą opinię po okresie pracy w Wiśle, gdy zdobywał mistrzostwo Polski po bardzo dobrej grze w europejskich pucharach, w lidze również. Potem zaczęły się problemy - najpierw w Zabrzu, potem w Wiśle. Nie chciałbym oceniać trenera, to nie moja rola.

Górnika czeka teraz wyjazdowy mecz z Cracovią...

- Ostatni mecz z Cracovią zapadł mi w pamięć, niezbyt dobrze go wspominam. W tej sytuacji będzie to dla mnie dodatkowa mobilizacja, by wywieźć trzy punkty z Krakowa.

Czego nauczyła Pana sytuacja, jaka wytworzyła się wokół Pana po tym nieszczęsnym golu samobójczym?

- Wyciągnąłem dużo wniosków. Takie sytuacje dobitnie pokazują, na kogo można liczyć, kto jest prawdziwym przyjacielem, który nie zawiedzie w trudnym momencie. Dla mnie była to lekcja życia. Przyglądałem się karierom bardziej znanych zawodników i wielokrotnie zdarzało się, że też mieli w swoich biografiach takie trudne momenty. Trzeba się potem zwyczajnie podnieść.

Jak prezentuje się Górnik na tle ekip, w których grał Pan wcześniej: FK Moskwa i Wisły Kraków?

- Całkiem nieźle. Pod względem infrastruktury, bazy szkoleniowej zabrzanie specjalnie nie odstają. Podobnie jak w Moskwie czy Krakowie jest duże boisko treningowe, siłownia. Stadion na pewno na minus, ale tam euforii pod tym względem też nie było. Na pewno od Rosjan odstajemy pod względem możliwości finansowych, budżety klubów są nieporównywalne. To jednak dotyczy nie tylko Górnika, lecz także całej polskiej ligi.

Jakie ma Pan plany po zakończeniu kariery piłkarskiej?

- To pytanie, które coraz częściej sobie stawiam. Kariera zawodnicza powoli dobiega końca. Mam skończone studia, więc mógłbym być nauczycielem wychowania fizycznego. Ale raczej w tym kierunku nie pójdę. Może na początek wezmę się za trenowanie grup młodzieżowych? Na pewno zostanę przy sporcie, jednak trenerem seniorów nie planuję zostać...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.