- Występowaliśmy w Śląsku trochę czasu i po koszykarsku można powiedzieć, że mamy na tym stadionie swoje ulubione klepki. Tym razem udało się je wykorzystać i przerwać tę nieszczęsną serię bez zwycięstwa na obcym boisku. Swoją drogą to była ona niesamowita i mam nadzieję, że się już klubowi więcej nie zdarzy - podkreślał Jezierski.
Jagiellonia miała rzeczywiście niewiarygodną złą passę, bo ostatni raz na wyjeździe wygrała 1 grudnia 2007 roku z Polonią Bytom. Z obecnej pierwszej jedenastki białostoczan w tamtym spotkaniu grał tylko Rafał Grzyb. Tyle że wówczas był piłkarzem Polonii. W Jagiellonii debiutował właśnie we Wrocławiu. - Wychodzi więc na to, że przyniosłem zespołowi szczęście - mówił Grzyb.
Grzyba chwalił trener Jagiellonii. - Po pierwszym meczu widać, jak duże to dla nas wzmocnienie. Moim zdaniem to najlepszy defensywny pomocnik w lidze i szczerze polecam go trenerowi kadry Franciszkowi Smudzie. Może on się w pewnym momencie trochę życiowo pogubił, ale piłkarsko jest bez zarzutu - stwierdził Michał Probierz. Szkoleniowiec gości nawiązał tym samym do tego, że Grzyb zamieszany jest w aferę korupcyjną w polskiej piłce.
Goście objęli prowadzenie po strzale z rzutu wolnego Jarosława Laty. - Ten gol był tylko udokumentowaniem naszej przewagi, bo od początku narzuciliśmy Śląskowi swój styl. Przed meczem nasi kibice wywiesili transparent z liczbą 33 i znakiem zapytania. To na pewno chłopakom nie pomogło, ale cieszę się, że znieśli ciążącą na nich presję. Teraz nikt już nas nie będzie pytał o tę nieszczęsną serię. Musimy dalej walczyć o utrzymanie. Ja myślę już tylko o kolejnym meczu z Wisłą Kraków - podkreślał trener Probierz.
Wszystko o 19. kolejce Ekstraklasy ?