Ekstraklasa. Sławomir Peszko: Nie przeproszę ani Kędziory, ani kibiców Lecha

Gdy ja znalazłem się w Ekstraklasie, to miałem respekt do starszych kolegów. Jakbym z czymś "wyjechał" do Hajty, czy Sobolewskiego, to w tunelu dostałbym "z liścia".- mówi Polsatowi Sport Sławomi Peszko.

W niedzielę po bardzo nerwowym spotkaniu, Lech pokonał prowadzącą w tabeli Lechię Gdańsk 1:0 i zmniejszył straty do lidera do dwóch punktów. Goście kończyli mecz w dziewiątkę, czerwone kartki ujrzeli Grzegorz Kuświk, Sławomir Peszko oraz rezerwowy golkiper Lechii Vanja Milinković-Savić. Z kolei trener poznaniaków Nenad Bjelica drugą połowę obejrzał z trybun.

Najwięcej kontrowersji wzbudziło zachowanie Peszki, który schodząc z murawy na przerwę wytargał za ucho Tomasza Kędziorę, a w drugiej połowie uderzył rywala łokciem w twarz.

- Wszyscy interpretują tę sytuację na korzyść piłkarza Lecha. A to ja byłem przy piłce, to ja byłem przed nim. Starałem się chronić piłkę, a rywal mnie zaatakował. Został trafiony, ale nie było to z premedytacją. Ale nikt nie chce mnie słuchać - tłumaczy Polsatowi Sport .

Peszkę rozwścieczyło zachowanie Kędziory. Piłkarz Lecha miał go nazwać "debilem". - To co się nasłuchałem od Kędziory, to coś z czym nigdy w życiu się nie spotkałem - relacjonuje Peszko.

- Nie musi do nikogo mówić "per debil". Gdy ja znalazłem się w Ekstraklasie, to miałem respekt do starszych kolegów. Patrzyłem jak w obrazek na Żurawskiego, czy Frankowskiego. Jakbym z czymś "wyjechał" do Hajty, czy Sobolewskiego, to w tunelu dostałbym "z liścia" - dodaje.

Piłkarz Lechii Gdańsk stwierdzi, że przeprosiny winny jest tylko swoim kolegom, bo przez czerwoną kartę może pauzować więcej niż jeden mecz. - Mogę przeprosić drużynę - bo ją osłabiłem. Jednak nie Kędziorę z Lecha, nie będę również przepraszał kibiców Lecha - mówił.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.