0:10 - to bilans bramkowy Górnika Łęczna, odkąd prowadzi go Franciszek Smuda. Były selekcjoner reprezentacji Polski objął drużynę w drugiej połowie grudnia. Kilka dni po oficjalnej prezentacji pojechał do Warszawy, gdzie na start przegrał z Legią 0:5.
W piątek, w Białymstoku, prowadził drużynę po raz drugi (tydzień temu mecz Górnika z Zagłębiem Lubin z uwagi na niekorzystne warunki pogodowe został przełożony na 7 marca). I po raz drugi przegrał 0:5.
Smuda zalicza więc bolesny powrót do ligi, ale w Łęcznej nikt na razie z tego powodu nie robi tragedii. - Jestem właśnie po spotkaniu z trenerem. Nic się nie dzieje. To była rzeczowa rozmowa. Żadnych nerwowych ruchów nie planujemy. A jeśli już, to transfery. Mamy na to czas do końca miesiąca. Być może jeszcze ktoś do nas dołączy - powiedział nam Artur Kapelko, z którym skontaktowaliśmy się w sobotę po południu.
Dla Kapelki piątkowy mecz był wyjątkowy. Zanim bowiem trafił do Łęcznej, to przez kilka lat pracował w Białymstoku. W Jagiellonii był prezesem, rzecznikiem prasowym, dyrektorem operacyjnym, marketingowcem. Odpowiadał za wszystko. W dużym stopniu przyczynił się do powrotu Jagiellonii do ekstraklasy (po 14 latach!).
- Z kolegami z Białegostoku wciąż mam dobry kontakt. Zapraszali mnie do Białegostoku. Niestety, pierwszy raz od dawna nie dotarłem na mecz. Przeczucie? Nie, raczej nie. Po prostu nie mogłem.
- Co do wyniku, to mnie nie przeraża. Cóż, taka jest piłka - uczy pokory. Wiadomo, na razie sprawa jest świeża, wciąż liżemy rany po spotkaniu z Jagiellonią, ale wierzymy, że będzie lepiej. Mamy twardą skórę - powiedział Kapelko, prezes przedostatniej drużyny w ekstraklasie.
W następną niedzielę Górnik zagra z Piastem (w Lublinie). Początek meczu o 15:30.