Ekstraklasa. Korona chciała bronić wyniku. Skończyło się tragicznie...

Spotkanie Korony z Jagiellonią powinno stanowić instruktaż, jak nie należy grać prowadząc 1:0. Kolporter Arena zdobyta po raz pierwszy w tym sezonie. Jagiellonia wygrała 2:1

Nie ulega wątpliwości, że zawodnikiem, któremu najbardziej zależało na dobrym występie w niedzielnym meczu był Łukasz Sekulski. 26-letni napastnik trafił do Kielc na zasadzie wypożyczenia właśnie z "Jagi" i miał coś do udowodnienia trenerowi Michałowi Probierzowi.

"Sekula" zmogła jednak choroba, zastąpił go Miguel Palanca. Już po kwadransie okazało się, że desygnowanie Hiszpana do gry w ataku było trafną decyzją. Po dośrodkowaniu Sergija Pilipczuka uderzył głową, fatalny błąd popełnił Marian Kelemen, który wypuścił piłkę z rąk, a były gracz Realu Madryt z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać. I trzeba przyznać, że żółto-czerwoni na tego gola całkowicie zasłużyli. Przez pierwsze 40 minut całkowicie zdominowali faworyta z Białegostoku. Byli zdecydowanie bardziej aktywni, waleczni, nie było dla nich straconych piłek. W 28 minucie mogli podwyższyć prowadzenie. Mateusz Możdżeń wreszcie użył swojej najsilniejszej broni - strzału z dystansu. Słowackiego golkipera, po "bombie" z ponad 20 metrów, uratowała poprzeczka.

Białostocczanie przebudzili się dopiero w końcówce pierwszej połowy. I od razu dwukrotnie poważnie zagrozili, bezrobotnemu do tej pory, Maciejowi Gostomskiemu. Po "główce" Ivana Runja futbolówka trafiła w poprzeczkę, a tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra, o niewiele pomylił się Karol Świderski.

Podopieczni Tomasza Wilmana zlekceważyli jednak te ostrzeżenia. Po przerwie na boisku istnieli już tylko goście. Kielczanie głęboko się cofnęli, nie zdając sobie chyba sprawy z tego, że taka taktyka w starciu z tak bramkostrzelnym rywalem to proszenie się o wyrok. Piłkarze "Jagi" dostrzegając słabość przeciwników atakowali z coraz większym impetem. Pomiędzy 60 63 minutą stworzyli sobie trzy dogodne okazje do wyrównania, ale na przeszkodzie stawał im Gostomski i ofiarnie interweniujący Jacek Kiełb.

Bramki dla zespołu z Białegostoku były jednak kwestią czasu. Zarówno Przemysław Frankowski jak i Ivan Runje powinni po meczu postawić duże piwo obu stoperom Korony. Ich koszmarne błędy w ustawieniu, ale także pasywność całego zespołu w drugiej połowie kosztowały Koronę pierwszą domową porażkę.

Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:0)

Bramki: Palanca (16.) - Frankowski (68.), Runje (71.)

Korona: Gostomski - Rymaniak, Diaw, Dejmek, Kallaste - Kiełb (71. Abalo), Grzelak, Możdżeń, Aankour (46. Cebula), Pilipczuk (77. Marković) - Palanca

Jagiellonia: Kelemen - Grzyb, Runje, Tomelin, Tomasik - Frankowski (90. Klimala), Góralski, Romanczuk Ż , Vassiljev, Mackiewicz (56. Burliga) - Świderski (81. Szymański)

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa) Widzów: 6979

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.