Ekstraklasa w Sport.pl. Zagłębie Lubin, sukces z krwi

Gdy w niedzielę w Warszawie piłkarze Zagłębia Lubin rzucili się na legionistów, mistrzowie Polski byli zagubieni. Pierwsze podanie na połowie rywali wymienili w siódmej minucie, do przerwy przegrywali dwoma golami. - Gratuluję kibicom, którzy wybrali się na mecz i zobaczyli świetne widowisko - mówił Piotr Stokowiec, trener trzeciej drużyny poprzedniego sezonu. W 2016 roku w Lotto Ekstraklasie nikt nie może równać się Zagłębiu.

Minęło już dobre półtorej godziny od zakończenia spotkania, a przez strefę wywiadów przechodzili kolejni piłkarze Zagłębia Lubin. W ich szatni wyłączono już dudniącą na cały regulator muzykę, do klubowego autobusu wynoszono duże kubły na śmieci, którym zmieniono przeznaczenie. Zaraz po ostatnim gwizdku i po radości kolejni piłkarze wchodzili do koszów wypełnionych zimną wodą i zaczynali pomeczową regenerację. Tak sztab szkoleniowy walczy o każdą sekundę energii podopiecznych, którą mogą z siebie dać później na boisku.

- Byliśmy świadkami świetnego widowiska. Było wszystko to, po co kibice przychodzą na stadiony. Były bramki, parady bramkarskie, karne i dużo walki - powiedział po wygranej 3:2 z Legią trener Zagłębia, Piotr Stokowiec. Ale jego pomeczowa konferencja była krótka, z krótkim komentarzem i jednym pytaniem, bo wszyscy czekali na Besnika Hasiego, który w tym samym czasie miał stracić swoją posadę. Tymczasem jego radość nie ograniczała się wyłącznie do pokonania Legii, przecież jego Zagłębie zakończyło właśnie serię siedmiu meczów bez zwycięstwa. Na dodatek zrobiło to w stylu charakterystycznym dla drużyny Stokowca.

Od pierwszego gwizdka piłkarze Zagłębia rzucili się na legionistów tak, że ci nie wiedzieli, jak wyprowadzić piłkę z własnej połowy. Pierwszy raz za linią środkową gospodarze wymienili podanie dopiero w siódmej minucie, pod pressingiem gości przed przerwą aż 47 razy tracili posiadanie. W pierwszych trzydziestu minutach Zagłębie częściej rozgrywało piłkę na połowie Legii niż na odwrót, oddali więcej strzałów i schodzili do szatni z dwubramkowym prowadzeniem.

- Wyszliśmy na to spotkanie odważnie, z dwoma napastnikami: Martinem Nesporem i Michalem Papadopulosem - mówił Stokowiec. A napastnicy byli także pierwszymi obrońcami Zagłębia, blokującymi możliwość rozegrania akcji od tyłu. - Później obaj opadli z sił. Warto pamiętać, że Martin Nespor dołączył do nas później, nie przeszedł okresu przygotowawczego z drużyną - zaznaczył trener. Po godzinie gry, gdy Legia już wyrównała stan meczu, Stokowiec wprowadził za nich dwóch nowych graczy, zmienił ustawienie a Zagłębiu udało się strzelić trzeciego gola i utrzymać prowadzenie. - Wolę grać takim stylem tylko przez trzydzieści minut niż wyjść zachowawczo - dodawał.

- Ten wysoki pressing był jak z poprzedniego sezonu i będziemy do niego wracać. Stać nas na to, byśmy narzucali tempo w każdym spotkaniu. Ale wcześniej na taki styl nie pozwalały nam wyniki badań krwi - tłumaczył Stokowiec. Te badania są w pracy Zagłębia kluczowe: krew piłkarzy sprawdzana jest po każdym treningu i meczu, na podstawie wyników trener podejmuje decyzje co do składu. - Staramy się także bardziej zindywidualizować zajęcia przez badania, komuś dajemy więcej czasu na siłowni lub na odprawach taktycznych, a niektórzy po prostu odpoczywają - wyjaśniał.

Miesiąc temu po remisie z Pogonią Szczecin (1:1) Stokowiec tłumaczył , że Zagłębie "ryzykuje wynikowo, ale musi tak robić, aby nie narazić zawodników na niepotrzebne urazy". Po wyjątkowo wczesnym rozpoczęciu przygotowań do nowego sezonu - szóstego czerwca, czyli jeszcze przed startem Euro 2016! - uczestnictwie w eliminacjach Ligi Europy i nagromadzeniu spotkań, piłkarze wpadli w dołek, który przełożył się na serię słabszych spotkań. O ile Stokowiec przyznał, że Zagłębie nie wróciło jeszcze na najwyższy poziom, o tyle mecz z Legią i zwłaszcza pierwsza połowa były wskazaniem, że zespół już jest na fali wznoszącej.

W Warszawie bohaterów było kilku, nie tylko napastnicy. Bramkarz Martin Polaczek obronił rzut karny Nemanji Nikolicia, obrońca Jarosław Jach najczęściej w meczu przechwytywał podania rywali (15 razy), Jakub Tosik miał aż jedenaście prób odbiorów (siedem udanych), środkowy pomocnik Jarosław Kubicki zebrał najwięcej drugich piłek na połowie Legii (pięć), najczęściej odzyskiwał też posiadanie (12 razy). Dla defensywy istotne było to, że po zagraniu podania do napastników ci potrafili utrzymać piłkę i dać odpocząć obronie: Nespor pomylił się tylko raz, Filip Jagiełło dwa, a Arkadiusz Woźniak - ani razu. Z kolei Papadopulos na siedem prób dryblingów aż sześć miał udanych. Dlatego Stokowiec podkreślał, że to był wysiłek całego zespołu, a nie zasługa błysku indywidualności.

Zwycięstwo na Legii przywróciło Zagłębie na szczyt tabeli ligowej za mecze rozegrane w 2016 roku. Nikt nie strzelił więcej goli, nikt nie stracił ich mniej. Zagłębie imponuje formą w meczach wyjazdowych, od lutego drużynie Stokowca zdarzyła się tylko jedna porażka w dwunastu meczach z których siedem wygrała. Pomimo słabszego miesiąca także w obecnym sezonie to Zagłębie tylko raz schodziło z boiska pokonane, także ma najlepszą obok Jagiellonii defensywę, tylko białostoczczanie strzelili więcej goli.

Kilka dni przed zwycięstwem Zagłębia w Warszawie na miejscu Piotra Stokowca w sali konferencyjnej usiadł Thomas Tuchel, szkoleniowiec Borussii Dortmund. Niemiec po wygranej 6:0 powiedział, że "jeśli coś wygląda łatwo, to kryje się za tym dużo pracy". Podobnie jest z Zagłębiem, którego świetna seria wyników bierze się z tego, jak zespół oraz sztab funkcjonują poza meczami. - To nie jest przypadek, że przyjeżdżają na Legię i dominują. Ten zespół od dwóch i pół roku gra tę samą piłkę. Chłopaki wychodzą na boisko i wiedzą, co mają robić - po meczu mówił z zazdrością kapitan Legii, Michał Pazdan. Trudno o lepszą rekomendację.

Zobacz wideo

Besnik Hasi zepsuł nawet Pazdana, a na dodatek wydoił Legię [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.