27 strzałów Lecha w meczu z Piastem to drugi wynik w tym sezonie ligowym, wcześniej dwa uderzenia więcej oddali - także w starciu z gliwiczanami - piłkarze Legii. Ale o ile ta liczba robi wrażenie, już gorzej wyglądała sama gra lechitów, bliska męczarniom. Wybawił ich dopiero - w 73. minucie - rezerwowy Dariusz Formella, który kwadrans wcześniej pojawił się na boisku.
Wejście do gry świeżego zawodnika, który decyduje o wyniku spotkania nie jest w piłce nożnej rzadkie, ale przypadek Formelli nie świadczy tylko o tym, że 21-latek jest kliszowatym "dżokerem" w składzie Lecha, który, jak mówi trener Jan Urban, wchodzi na boisko, walczy o pozycję i daje coś drużynie.
Jego historia to coś więcej. Formella nie cieszył się z bramki, nie wyglądał na kogoś, kto wykorzystał szansę daną przez trenera i ma nadzieje na pierwszą jedenastkę. Wyglądał, jakby starał się pozostać w tej sytuacji jak najbardziej zimny.
Bo przecież jeszcze kilka tygodni temu niektórych kibiców Lecha rozpaliła sytuacja po meczu z Jagiellonią Białystok, kiedy 21-latek rzekomo splunął w stronę trybuny. I nie chcieli go w klubie. - Pakuj manele i won do Gdyni - pisali wtedy. Tymczasem cały stadion wybuchnął, gdy Formella mierzonym strzałem pokonał Jakuba Szmatułę i dał Lechowi drugie zwycięstwo w tym sezonie.
Formella nigdy nie był pierwszoplanową postacią poznańskiego zespołu, w zeszłym sezonie był przede wszystkim rezerwowym - tylko raz rozpoczął spotkanie ligowe od pierwszej minuty. A gdy zespół pogrążał się w kryzysie, skrzydłowy wchodził na boisko z trudnym zadaniem zainspirowania pogubionych kolegów. Nie miał do tego jednak ani umiejętności, ani boiskowej charyzmy i zrozpaczeni kibice w ostatnich minutach przegranych meczów oglądali głównie nieudane dryblingi Formelli. 21-latek miał też w Lechu wpadki pozaboiskowe - a to wyskoczył do jednego z klubów nocnych podczas zgrupowania młodzieżówki, a to mętnie tłumaczył się z obrażania fanów na jednym z portali społecznościowych.
Być może Formella wciąż przede wszystkim irytowałby trybuny, gdyby nie półroczny pobyt w Arce Gdynia. Urban wysłał skrzydłowego do pierwszej ligi, gdzie ten w 13 meczach zdobył sześć bramek i miał cztery asysty, a po powrocie do Lecha mówił, że miesiące gry na zapleczu ekstraklasy dużo mu dały. - W ekstraklasie czasem za bardzo chciałem pokazać wszystko, co mam w jednym zagraniu. W Arce zrozumiałem, że można wybierać prostsze rozwiązania, krok po kroku. Taka jest recepta na bramki - opowiadał, gdy strzelił dwa gole Legii Warszawa w Superpucharze Polski (4:1).
Legia w Lidze Mistrzów. Jest awans, ale i sporo żartów [MEMY]
źródło: Okazje.info